Mały, który może wszystko

Czytaj dalej
Fot. archiwum prywatne
Magdalena Grajnert

Mały, który może wszystko

Magdalena Grajnert

Szelmowski uśmiech, bystre spojrzenie i ogromna łatwość w nawiązywaniu kontaktów to znaki rozpoznawcze Roberta Szczepanika ze Skierniewic. 30-latek jest spełniony zawodowo i szczęśliwie zakochany, do tego bryluje w świecie show biznesu. Robert ma 135 cm wzrostu i korzysta z tego, że jest inny.

Szkoła życia

O karłowatości można mówić, jeśli wzrost nie przekracza 150 cm. Inność Roberta nie sprawiła, że zbolały zamknął się w czterech ścianach. Przeciwnie.

Szkołę podstawową i gimnazjum skończył w Lwówku, daleko od domu, pod granicą z Niemcami.

- Kolejne trzy lata to liceum i klasa o profilu „zarządzanie informacją” w Busku Zdroju. Po jej ukończeniu wróciłem do Skierniewic - mówi.

Dla mężczyzny nauka i życie w internacie, z dala od domu, to była prawdziwa szkoła życia. Wcześniej niż jego rówieśnicy musiał się usamodzielnić.

- Nauczyłem się sam o siebie dbać, uprać, posegregować. Prasować nie musiałem, bo na małym nie wygląda, że pogniecione - śmieje się Robert.

W Skierniewicach ukończył socjologię w PWSZ, później zrobił magisterkę na UŁ. Nie zawsze szło gładko.

- Jeden rok zawaliłem, ale powiedziałem o tym rodzicom dopiero po pół roku - wspomina. - Wtedy zacząłem interesować się grafiką. Poznawałem programy graficzne i tak zostałem grafikiem komputerowym.

Codzienność

30-latek pracuje w firmie w Żyrardowie. Do pracy codziennie dojeżdża przystosowanym do swoich potrzeb samochodem, a w Skierniewicach mieszka w samodzielnym mieszkaniu. Radzi sobie świetnie.

Robert widzi zdziwione spojrzenia ludzi. Chociaż się już do nich przyzwyczaił i nieszczególnie zwraca uwagę na zainteresowanie innych, zdarza mu się zareagować. Bywają sytuacje, kiedy rodzice zamiast wytłumaczyć dzieciom, że „pan się taki urodził”, wpadają w panikę.

- Najśmieszniejsze są dzieci i reakcje rodziców. Ostatnio w galerii handlowej dziecko mówi „jaki mały”, a matka go odciąga „chodź, nie patrz tam” - opowiada.

Robert otwarcie przyznaje, że nigdy nie chciał związku z dziewczyną niskiego wzrostu. Jego kobiety zawsze były wyższe. Robert Szczepanik od czterech lat ma dziewczynę. Brunetki o kobiecych kształtach od zawsze wpadały Robertowi w oko. Zaczęło się od dziewczyny z Holandii, z którą chodził tydzień - tyle akurat trwał turnus. Kobiety od niego nie stronią.

- To nie jest tak, że kiedy tańczę z kobietą, to liczę na coś więcej. Po prostu chcę potańczyć, one to czują i świetnie się ze mną bawią - mówi.

Show biznes

W świecie show-biznesu Robert bywa za sprawą dodatkowej pracy. Jego agencja aktorska znajduje mu zlecenia, a tych nie brakuje. Jest zapraszany na wieczory kawalerskie, eventy firmowe, imprezy.

- Ostatnio zaprosili dziewczyny przebrane za stewardessy i trzech chłopaków niskiego wzrostu. Zabawa do rana, jedzenie, nocleg, alkohol i jeszcze mi za to płacą - mówi. - Na kawalerskim przebrałem się za pirata, goście mówili, że na tak fajnej imprezie jeszcze nie byli.

Zdjęcia z Olą Szwed, Kubą Wesołowskim czy Rafałem Maserakiem można znaleźć na fanpejdżu Roberta. W filmie reklamowym stał na krześle i był najwyższy, nikt ze znajomych go nie poznał. Nakręcił kilka teledysków, filmiki do szkoły filmowej, występował też przed publicznością teatralną.

- Wystawialiśmy sztukę Sylwii Siedleckiej o ludziach z różnymi dysfunkcjami - opowiada. - Jedyny stres, jaki czułem, to kiedy zapominałem tekstu.

Żyje normalnie i wykorzystuje fakt, że jest niski.

- W klubach nie płacę za wstęp, bo obsługa się nade mną lituje. Nie rozumiem dlaczego, ale korzystam - śmieje się.

Może wszystko. Prawie

Żałuje, że nigdy nie skoczy ze spadochronem. Powinien szczególnie dbać o zdrowie i dietę, ale nie zawsze mu się udaje. Problemem są wysokie lady w aptekach i przychodniach, nie zawsze reagują czujniki otwieranych elektrycznie drzwi. Jednak największe bariery są w ludziach.

- Chciałem oddać krew i trafiłem na lekarza-idiotę, który mi powiedział „my od takich nie bierzemy”. Jeśli nie mogę oddać krwi, to niech mi po prostu poda powód - relacjonuje.

Roberta nie korci porzucenie zwykłej pracy i zajęcie się show-biznesem. Bieganie od castingu do castingu bez pewności, że dostanie się angaż, to nie dla niego.

- Kiedy będą szukali do baśni to pojadę i zagram krasnoluda, albo wystąpię w polskiej wersji „Gry o tron” - zapowiada jednak.

Jaki jest? Wybuchowy i pedantyczny, wszystko musi mieć poukładane. Wie, że jego mocną stroną jest pozytywne patrzenie w przyszłość, wiara we własne możliwości i otwartość.

Standardowe marzenie, czyli spłodzić syna, zbudować dom i posadzić dąb? Niekoniecznie.

- Wolę kosodrzewinę, bez kłopotu do niej sięgnę - uśmiecha się Robert.

Magdalena Grajnert

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.