Mandaty za przekraczanie prędkości, uzależnione od średniej pensji krajowej, są niesprawiedliwe

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Marcin Bereszczyński

Mandaty za przekraczanie prędkości, uzależnione od średniej pensji krajowej, są niesprawiedliwe

Marcin Bereszczyński

Z Maciejem Wisławskim, wybitnym pilotem rajdowym, rozmawia Marcin Bereszczyński.

Politycy PO chcą zmian w ustawie prawo o ruchu drogowym. Proponują, aby wysokość mandatów za przekroczenie prędkości była uzależniona od średniej pensji krajowej. Czy to dobry pomysł?
To niesprawiedliwe. Średnia krajowa minimalnie rośnie, a jednak ludzie ubożeją. Zmiana ustawy uderzy w ubogich i mniej zamożnych, zaś bogaci tego nie odczują. Nie wiem, skąd pomysł, aby mandaty były uzależnione od średniej krajowej. Ja takiej średniej nigdy nie widziałem, chociaż mam wyższe wykształcenie. Wiem, jakie są zarobki. Ludzie zarabiają 1,2-1,6 tys. zł. Muszą z tego zapłacić czynsz, media, telewizję i nic już im nie zostaje. Natomiast bogatym prezesom spółek będzie wszystko jedno, czy dostaną mandat 100, czy 200 zł.

Uzależnienie wysokości mandatów spowoduje, że będą one wyższe niż obecnie. Czy powstrzyma to kierowców od przekraczania prędkości, czy to tylko próba zwiększenia dochodów Skarbu Państwa?
W naszym kraju wykroczenia drogowe są nagminne. Jeśli po polskich drogach jeździ 5 mln kierowców, to 4 mln z nich jedzie przynajmniej 10 km/h szybciej, niż nakazują przepisy. Przy niskim poziomie respektowania prawa nie sądzę, żeby wystraszyły kierowców. Wydaje mi się, że to kolejna próba zwiększenia dochodów budżetu państwa. To kolejna demagogia i chęć zaistnienia polityków w mediach. Chcą pokazać, że coś się robi, choć nie ma się o tym zielonego pojęcia.

Politycy argumentują, że w Polsce są o wiele niższe mandaty za przekroczenie prędkości niż w innych krajach. Dlatego chcą podnieść stawki.
Rzeczywiście, mandaty są u nas niższe, ale my nie zarabiamy aż tyle, co w innych krajach. Siła nabywcza pieniądza u nas i na Zachodzie jest zupełnie inna. Dla Polaka pensja 2 tys. zł to dużo, zaś w Europie kasjerska w okienku poczty zarabia przynajmniej 2 tys. euro. Moim zdaniem, obecna wysokość mandatów jest proporcjonalna do zarobków. Politycy nie powinni wprowadzać zmian w ustawie, jeśli nie mają pojęcia, jak żyją zwykli ludzie.

To może należałoby uzależnić wysokość mandatów za przekroczenie prędkości od pensji kierowcy, który jechał za szybko?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Wiem, że jest wiele krajów, które zastosowały takie rozwiązanie. Ale są to kraje, gdzie respektuje się prawo. Jak sprawdzać, ile ktoś zarabia? Poseł zawsze powie, że jest biedny i dokłada do swoich biur poselskich. Milioner poproszony o 100 zł powie, że nie ma. A gdyby miał, to byłby w Zakopanem. Takie rozwiązanie uderzyłoby w ludzi, którzy pracują uczciwie na podstawie umowy o pracę za 1,6 tys. zł. Skorzystałyby tylko osoby z ukrywanymi dochodami. Rozpatrywanie setek wniosków i odwołań, dotyczących ustalenia pensji osoby przekraczającej przepisy, spowodowałoby zatkanie systemów informatycznych.

Proponowane zmiany w prawie o ruchu drogowym mówią też o odebraniu fotoradarów straży miejskiej i przekazaniu ich policji i Inspekcji Transportu Drogowego. To dobry pomysł?
Wydaje mi się, że to bardzo dobry ruch. Straż miejska została powołana do innych celów. Ma służyć obywatelom i pilnować porządku w miastach, a nie łapać kierowców przekraczających prędkość. Mandaty wlepiane przez straż miejską są tylko dodatkowym dochodem do budżetów miast. Pilnować dróg powinna tylko policja z ITD.

Rozmawiał Marcin Bereszczyński

Marcin Bereszczyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.