Marek Wąchocki walczy z prezydentem miasta

Czytaj dalej
Fot. Agnieszka Kubik
Agnieszka Kubik

Marek Wąchocki walczy z prezydentem miasta

Agnieszka Kubik

Skierniewicki ratusz od lat odmawia wydania pozytywnej decyzji Markowi Wąchockiemu. Samorządowe Kolegium Odwoławcze oraz Wojewódzki Sąd Administracyjny mają tym odmowom wiele do zarzucenia. Prezydent Leszek Trębski twierdzi, że mieszkaniec go szantażuje, bo poszedł ze sprawą do mediów. - Nie ugnę się - mówi. Dla prezydenta miasta liczą się zatem przepisy prawa, czy własne widzimisię?

Marek Wąchocki od ponad dwóch lat stara się uzyskać od prezydenta miasta decyzję o warunkach zabudowy dla inwestycji umożliwiającej wydzielenie 15 działek budowlanych ze swojej ziemi przy ul. Podleśnej. Leszek Trębski konsekwentnie odmawia, choć zarówno Samorządowe Kolegium Odwoławcze oraz Wojewódzki Sąd Administracyjny wskazują na liczne uchybienia w decyzji odmownej. Leszek Trębski twierdzi, że "nigdy nie ugnie się pod groźbą szantażu". O co chodzi?

Sprawa jest dość skomplikowana pod względem regulujących ją przepisów prawnych, choć z drugiej strony, gdy poczyta się orzecznictwo na ten temat, władze gminy czy miasta decyzję dotyczącą ustalenia warunków zabudowy wydają dość uznaniowo i nie zawsze przepisy są traktowane tak sztywno, jak w skierniewickim ratuszu.

Marek Wąchocki posiada działkę przy ul. Podleśnej o powierzchni ponad 19 tys. mkw. Ponieważ jej nie użytkuje, postanowił podzielić ją na mniejsze działki budowlane i sprzedać. Byłoby ich 15 o powierzchni około 690 mkw. Przez środek działki przewidziano tereny: pod drogę wewnętrzną oraz infrastrukturę wodno-kanalizacyjną i energetyczną. Ponieważ obszar ten nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, zgodnie z prawem musi starać się o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Aby ją otrzymać powinien spełniać łącznie pięć warunków określonych w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym z 2003 roku. Skierniewicki ratusz twierdzi, że ich nie spełnia - choć i sam pan Marek, i kolejne organy odwoławcze, są innego zdania.

Wyrok WSA w Łodzi jest dla ratusza miażdżący, a lista wskazanych przez sąd zaniedbań długa.

Sąd uznał np. że urzędnicy nie wydzielili prawidłowo tzw. obszaru analizowanego, co miało wpływ na ostateczne rozstrzygnięcie. Urząd pominął także fakt podobnej zabudowy na działkach sąsiednich (a np. z mapki załączonej do akt wynikało, że działka obok nie jest w ogóle zabudowana, choć w rzeczywistości stał już na niej dom jednorodzinny). - Wybiórcze przyjmowanie istniejących obiektów budowlanych wypacza istotę prowadzonego postępowania - podkreślił skład orzekający. Są też uchybienia natury formalnej, jak np. wadliwe ustalenie kręgu osób, które miały być stroną w postępowaniu. - Z niewyjaśnionych przyczyn organ nie uznał żadnych osób, poza inwestorami, za strony - czytamy w uzasadnieniu. - Urząd nie podjął nawet działań, by takie strony określić.

Wyrok WSA trafił do prezydenta, który zmuszony był ponownie przeanalizować sprawę. Jego decyzja po raz kolejny była jednak odmowna.

Wtedy Marek Wąchocki znów odwołał się do SKO, które podzieliło zdanie WSA. Kolegium znalazło nowe uchybienia, m.in. błędnie wyliczony średni wskaźnik zabudowy (był on niekorzystny dla wnioskodawcy) oraz błędne stanowisko, że planowana inwestycja nie stanowi kontynuacji zabudowy na tym terenie (zdaniem SKO stanowi). - Ratusz w ogóle nie wziął pod uwagę wyroku WSA powielając w kolejno wydawanych decyzjach te same błędy, a w świetle przytoczonych przez niego przepisów prawnych brak jest podstaw prawnych do odmowy ustalenia warunków zabudowy - argumentuje SKO.

W minionym tygodniu Marek Wąchocki udał się do prezydenta miasta chcąc się dowiedzieć, co tak naprawdę stoi na przeszkodzie, by Leszek Trębski wydał korzystną dla niego decyzję. Ponieważ wyszedł z niczym, rozżalony udał się do redakcji "ITS".

Zadaliśmy prezydentowi miasta pytanie, co tak naprawdę uniemożliwia pozytywne rozpatrzenie wniosku Marka Wąchockiego, który chce - i ma takie prawo - podzielić swoją działkę na mniejsze tworząc miniosiedle dla chętnych? Przecież takie osiedla są już w mieście i z ich powstaniem nie było problemu.

Prezydent miasta odpowiedział, że "dla pana Wąchockiego przygotowywana jest kolejna decyzja" (pan Marek już wie, że znów niekorzystna).

- Spodziewaliśmy się takiej reakcji ze strony Pana Marka Wąchockiego. Podczas przyjęć interesantów Pan Marek odgrażał się, że jeżeli nie otrzyma natychmiastowej zgody od Urzędu Miasta, pójdzie z tą sprawą do mediów. Pod groźbą szantażu nigdy się nie ugnę - oznajmia Leszek Trębski.

Agnieszka Kubik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.