Mariusz Pudzianowski pokonał Pawła Nastulę

Czytaj dalej
Fot. fot. TOMASZ BOLT
Dariusz Kuczmera

Mariusz Pudzianowski pokonał Pawła Nastulę

Dariusz Kuczmera

Mamed Chalidow wygrał z kontuzją i rywalem, a Paweł Nastula ogłosił zakończenie kariery po porażce z Mariuszem Pudzianowskim.

To wszystko wydarzyło się na gali KSW 29 w krakowskiej hali. Pełnych piętnastu minut potrzebował 34-letni Mamed Chalidow, urodzony w Groznym wojownik z polskim obywatelstwem, aby w walce wieczoru w Kraków Arenie wygrać jednogłośną decyzją sędziów ze szczwanym Amerykaninem Brettem Cooperem, byłym pretendentem do tytułu organizacji Bellator.

Popularny w naszym kraju "Kanibal" dwoił się i troił, próbując założyć rywalowi dźwignie, a planem na walkę było obalenie Kalifornijczyka i wygrana z nim w parterze. Gdy założenia przestały przynosić skutek, Chalidow wybrał ostateczność, czyli niezgodny z wyznawaną religią muzułmańską pojedynek na pięści w stójce. Rozgrzeszeniem dla Mameda było emocjonalne wyznanie po walce, które niezłomnemu wojownikowi przysporzyło jeszcze więcej zwolenników. - Parę tygodni temu ręce zaczęły mi drętwieć i traciłem w nich czucie. Rezonans wykazał, że mam wybity dysk, który uciska na rdzeń. Miałem iść na operację, ale nie chciałem zawieść kibiców - powiedział Chalidow, a w kuluarach dodał, że jeśli zapadnie decyzja o konieczności zabiegu chirurgicznego, spodziewa się nawet rocznego rozbratu z oktagonem.

Główna walka

Główne danie wieczoru poprzedził twardy pojedynek byłego strongmena Mariusza Pudzianowskiego z mistrzem olimpijskim z Atlanty Nastulą. Genialny judoka zdał sobie sprawę, że w wieku 44 lat nie warto tracić zdrowia i ogłosił sportową emeryturę. Z klasą zachował się "Pudzian", oddając hołd przeciwnikowi. - Paweł, dla mnie nadal jesteś mistrzem, a trzy lata temu zrobiłbyś tu ze mnie dobrą jajecznicę i pośmiewisko. Pokłony przed takimi ludźmi, jak ty - powiedział niegdyś najsilniejszy człowiek na świecie.

Warto przypomnieć, że walka, w której pięciokrotny zdobywca tytułu Najsilniejszego Człowieka Świata w zawodach Strong-man pochodzący z Białej Rawskiej Mariusz Pudzianowski zmierzy się ze złotym medalistą olimpijskim i dwukrotnym mistrzem świata w dżudo, 44-letnim Pawłem Nastulą, chociaż od samego początku zapowiadała się na jedną z najsłabszych, wzbudzała największe emocje.

Kilka dni przed walką

W środę rywale spotkali się w Warszawie podczas otwartego dla mediów i kibiców treningu. Z wcześniejszych wypowiedzi można było zrozumieć, że jest między nimi sporo złej krwi.

- Nie wchodzimy do klatki po to, żeby się lubić, tylko żeby dać sobie po głowie. Chyba nikt nie oczekuje ode mnie, żebym pałał do Nastuli sympatią. Chcemy wojny. Obaj mamy dusze wojowników. Nie będziemy się bić, tylko lać po pyskach - tłumaczył Pudzianowski. - Były między nami pewne niesnaski, ale mam szacunek do Pawła jako mistrza olimpijskiego i mistrza świata. Żeby do tego dojść, musiał się chłop naprawdę dużo napracować. Byłem mistrzem świata strongmanów i wiem, ile kosztuje pokonanie najlepszych. Nie wiem, czy po walce będziemy kolegami. Ale na piwo możemy pójść. Jeśli nie będę miał siły, Paweł powinien wiedzieć, jak się zachować. Podać rękę, pomóc wstać. Ja zrobię to samo - dodał już w pojednawczym tonie.

Szybko jednak się okazało, że szacunek to jedno, ale przed walką musi być też show. "Pudzian" zapozował fotoreporterom z plakatem Nastuli, który później zgniótł. - Bez komentarza... Wszystko rozstrzygnie się w klatce. A gadanie, kto jest lepszy czy gniecenie kartki z moim zdjęciem, nie ma sensu. To tylko papier. W sobotę okaże się, kto będzie lepszy. Przypominam sobie dżudokę z Holandii, który nie mógł ze mną wygrać. Podobno powiesił sobie moje zdjęcie w pokoju. Nie wiem, czy w nie czymś rzucał, czy robił coś innego. Ale miał mnie tak znienawidzić, żeby mnie pokonać. Nie udało się. Mariusz też powinien nauczyć się pokory - odpowiedział mu Nastula.

- Mama nie nauczyła mnie pokory. Gdybym był pokorny, nie osiągnąłbym tego, co osiągnąłem. Dalej będę szedł ostro do przodu - upierał się jednak 37-letni były strongman, dla którego będzie to 12. walka w formule MMA (siedem wygranych, trzy porażki, jedna uznana na nieodbytą). Tryskał też dobrym humorem. - Znów oberwałem. Nie chciałem obierać ziemniaków. Ostro jest w domu. Ale przecież jestem dżentelmenem i nie oddaję - żartował zapytany o podbite prawe oko.

Nastula przekonywał, że mimo piątego krzyżyka na karku jest świetnie przygotowany, a sił starczy mu na trzy rundy po pięć minut. Sobotnia walka ma być jednak jego pożegnaniem z wyczynowym sportem. - Chciałoby się powiedzieć, że wytrzymam jeszcze 5-10 lat, ale tak się nie da - żałował.

"Pudzian" również zapowiada koniec kariery, ale dopiero w 2017 r., gdy skończy 40 lat.

Pozostałe pojedynki

W pozostałych walkach w krakowskiej hali wygrywali: Karol Celiński, Robert Radomski, Artur Sowiński, Mateusz Gamrot, Goran Reljic i Borys Mańkowski, a Piotr Strus zremisował z Jay'em Silvą.

Paweł Głażewski przegrał już w pierwszej minucie z broniącym tytułu Niemcem Juergenem Braehmerem w walce o bokserskie mistrzostwo świata federacji WBA w kategorii półciężkiej. Pojedynek w Oldenburgu trwał zaledwie 43 sekundy.

Braehmer bardzo szybko zepchnął polskiego pięściarza do narożnika i zadał kilka ciosów, z których decydujący okazał się lewy sierpowy w okolice wątroby. Niemiec posłał Polaka na deski, a gdy ten się nie podnosił sędzia po wyliczeniu zakończył walkę.

32-letni Głażewski po raz pierwszy boksował o pas mistrzowski, natomiast cztery lata starszy Braehmer po raz trzeci obronił tytuł WBA, który wywalczył niemal równo rok temu po zwycięstwie na punkty nad Amerykaninem Marcusem Oliveirą. Wcześniej niemiecki pięściarz był mistrzem świata federacji WBO. W zawodowej karierze Głażewski, podopieczny trenera Piotra Jankowskiego, wygrał 23 walki, a trzy przegrał. Braehmer legitymuje się rekordem 45-2.

Dariusz Kuczmera

Dariusz Kuczmera

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.