Miasto chciało ludzi uszczęśliwić, ale się nie dali
Gdy wszystko było gotowe, teren wytyczony geodezyjnie i wykonawca wybrany, okazało się, że na plac zabaw nie ma zgody samych mieszkańców.
Pomysł skierniewickich urzędników, by przy ulicy Królowej Bony wybudować plac zabaw dla dzieci spalił na panewce, gdyż protestować zaczęli niektórzy mieszkańcy tej ulicy.
- Nie będziemy nikogo na siłę uszczęśliwiać - stwierdził odpowiedzialny za miejskie inwestycje wiceprezydent Eugeniusz Góraj.
Jak tłumaczy wiceprezydent, pomysł na plac zabaw w tamtym rejonie (osiedle domów jednorodzinnych) wziął się stąd, że przy ulicy Królowej Bony leży miejska działka, a nie dlatego, że mieszkańcy słali do ratusza jakieś petycje w tej sprawie.
- Uważaliśmy, że plac zabaw będzie tam potrzebny - wyjaśnia Góraj.
Miasto ogłosiło przetarg na budowę placu zabaw, a gdy wszystko było gotowe, teren wytyczony geodezyjnie i wykonawca wybrany, okazało się, że na plac zabaw nie ma zgody samych mieszkańców, a przynajmniej ich części.
- Nie można było wejść na teren budowy, bo mieszkańcy zaparkowali tam swoje samochody i wobec tego mieliśmy dwa wyjścia. Iść z nimi na udry i plac budować, wbrew ich woli, tylko po co… Więc wybraliśmy drugie rozwiązane i urządzenia przygotowane na plac zabaw przy ulicy Królowej Bony przenieśliśmy na ulicę Kopernika, gdzie niedaleko przedszkola zbudowaliśmy nowy plac. Wykonawca był wybrany, a zamówienie publiczne pozwoliło nam na taki manewr - wyjaśnia wiceprezydent.
I tam protestów nie było, a chyba wręcz przeciwnie, bo według dochodzących do nas sygnałów okoliczni mieszkańcy są z tego placu zabaw zadowoleni.
Tymczasem w ratuszu przygotowują się do modernizacji dwóch istniejących placów dla dzieci, przy ulicy Tetmajera oraz Mszczonowskiej. Wpłynęło 5 ofert, miasto na sfinansowanie zamówienia zamierza przeznaczyć 98 tys. złotych. Termin wykonania zadania wyznaczono na początek listopada tego roku.
- Chodzi nam o doposażenie tych placów zabaw, w jednym przypadku o cztery urządzenia, a na drugim placu dostawimy trzy nowe urządzenia - mówi Eugeniusz Góraj.