Rawscy policjanci rozbili nielegalny, a w dodatku „rodzinny” biznes. Bracia z powiatu tomaszowskiego kradli głównie samochody, których wartość była niezbyt duża. Sąsiedzi nie zwrócili uwagi na złomowisko u sąsiadów, bo… mężczyźni prowadzili podobną działalność.
Dwaj mieszkańcy powiatu tomaszowskiego - 30 i 33-letni bracia, zostali przyłapani w niedzielę na gorącym uczynku w Rawie Mazowieckiej. Mężczyźni przyjechali tam w poszukiwaniu kolejnego łupu.
- Sprawa miała swój początek w czerwcu tego roku. Wtedy to na terenie gminy Biała Rawska został skradziony samochód o niezbyt dużej wartości. Podobne kradzieże miały miejsce także na terenie ościennych powiatów. Jedna z tez policjantów z rawskiej komendy zakładała, że do kradzieży tych aut wykorzystywana była laweta - informuje młodsza aspirant Małgorzata Lewandowska z rawskiej policji.
W niedzielę, 29 sierpnia, około północy, rawscy policjanci z sekcji prewencji zauważyli lawetę. Pojazd znajdował się na ulicy Reymonta. Mundurowi, wiedząc o podejrzeniach funkcjonariuszy z sekcji kryminalnej, postanowili skontrolować ten pojazd. Okazało się, że w samochodzie znajdowały się środki odurzające oraz przedmioty i dokumenty pochodzące ze skradzionych pojazdów. Bracia w wieku 30 i 33 lata zostali zatrzymani.
- Na terenie posesji mężczyzn w powiecie tomaszowskim znaleziono dwa skradzione pojazdy oraz tablice rejestracyjne i dokumenty od samochodów - informuje młodsza aspirant Lewandowska.
Braciom postawiono zarzut kradzieży 9 aut, jednak policjanci zapewniają, że sprawa jest rozwojowa, ponieważ trwa dochodzenie.
- Mężczyźni kradli głównie samochody o niskiej wartości. Najdroższy z samochodów wart był kilkanaście tysięcy złotych. Większość z nich warta była około 5 tys. zł. Były to głównie auta osobowe i busy - mówi starszy aspirant Arkadiusz Chmielewski z rawskiej policji.
Na terenie posesji prowadzona była legalna działalność dotycząca rozbiórki samochodów, stąd niewiedza sąsiadów o „dodatkowej” działalności braci.
- Mężczyźni kradli samochody starsze. Głównie produkowane w latach 90-tych ubiegłego wieku. Mogło to wynikać z faktu, że starsze samochody znacznie trudniej jest namierzyć, a ich zabezpieczenia są znacznie słabsze od tych nowoczesnych - mówi starsza aspirant.
Mężczyźni skradzione samochody przywozili na swoją posesję, gdzie dokonywali ich rozbiórki. Części, które można było zbyć były przez nich sprzedawane. Natomiast resztę samochodu demontowali na mniejsze części i sprzedawali w punktach złomu.
- Mężczyźni przyznali, że dodatkowo wykorzystywali nieuwagę właścicieli. Zdarzało im się ukraść samochód, w którym właściciel zostawiał zarówno dokumenty, jak i kluczyki. Jeden z braci po prostu wsiadał do takiego auta i odjeżdżał - mówi Arkadiusz Chmielewski.
Na podstawie zebranych materiałów dowodowych mężczyźni usłyszeli zarzuty kradzieży, kradzieży z włamaniem oraz posiadania środków odurzających. Za te przestępstwa grozi im kara do 10 lat pozbawienia wolności. Sąd, na wniosek prokuratury, zastosował wobec braci trzymiesięczny areszt.