Na co umierali nasi przodkowie
„Wieloletnia choroba kołtunowa”, „zrośnięcie flaków”, „zapalenie mózgu wskutek spadnienia w studnię wywarową”...
Gdy na przełomie XVIII/XIX wieku nasi przodkowie zgłaszali do parafii śmierć bliskiej osoby, ksiądz lub organista odnotowywał w akcie zgonu również przyczynę śmierci. Przyczyna podawana była zazwyczaj „na oko”, na podstawie objawów, bo rzadko kiedy przy zgonach obecny był lekarz, który mógłby postawić diagnozę.
Wpisy w skierniewickich aktach zgonów z początku XIX wieku są raczej lakoniczne. Ale w innych parafiach podchodzono do wpisów bardziej precyzyjnie. Można było umrzeć na: „wieloletnią chorobę kołtunową”, „zrośnięcie flaków”, „zapalenie mózgu wskutek spadnienia w studnię wywarową”, „opuchło w częściach płciowych”, „wypociny mózgu”, „zawiew złego wiatru” (akurat w tym przypadku chodziło zapewne o jakąś epidemię).
W aktach zgonu znajdujemy także wręcz literackie opisy przypadków: „poparzony zacierem na bimber, opatrzony Świętymi Sakramentami”, „matka się przy wybieraniu perek oberwała” (perki to ziemniaki), „przy podpieraniu stodoły przypadkiem zabity”, „spadł z topoli i się zabił”, „utopił się trefunkiem, konie pławiąc w jeziorze”, „zapił się i umarł”, „nagłą śmiercią, przyszedłszy do żony ze służby”, „kamień młyński głowę mu strzaskał, worki zaś ze zbożem całego pokryły.” Na co więc umierali przodkowie skierniewiczan na przełomie XVIII/XIX wieku? Gdyby sugerować się dosłownie wpisami w księgach metrykalnych można by powiedzieć, że prawie wszyscy na to samo. Dzieci do kilku lat na: krosty, czerwone krosty, ospę, kolkę ewentualnie konwulsje i suchoty.
Dorośli na: suchoty, puchlinę, wrzody, duszności, dyzenterię, na starość. Ospę potrafiono wówczas rozpoznać, natomiast pod nazwą „czerwone krosty” mogą kryć się inne choroby wieku dziecięcego: odra, szkarlatyna, różyczka. Suchoty to dawne określenie gruźlicy, ale mogły też oznaczać podobne choroby: zapalenie płuc czy oskrzeli. Puchlina - choroba, przy której w organizmie zbiera się woda. Zazwyczaj puchlina spowodowana jest sepsą, chorobą nerek, wątroby. Przed wynalezieniem szczepionek i antybiotyków każda z tych chorób była śmiertelna.
W 1808r. w przeciągu kilku dni na ospę zmarło troje małych dzieci ze skierniewickiej rodziny Florkiewiczów. Kilka lat później ta sama choroba zabrała dzieci rodzinie Jana Barańskiego ze Skierniewic. W tym czasie na suchoty zmarło kilkoro dzieci z rodzin Kochańskich i Kretkowskich. Synowie Jana Kozłowskiego „szlachetnie urodzonego” z Pamiętnej, Napoleon (lat 2) i Jan (lat 5), zmarli w 1809 r. na „angielską chorobę” czyli krzywicę. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić, że można umrzeć na krzywicę, ale takie określenia przyczyn zgonu spotyka się w dawnych księgach metrykalnych.
Zdarzały się też nieszczęśliwe wypadki. Wincenty Gawałkiewicz, młynarz z Rudy pod Skierniewicami, sam przypadkowo zastrzelił się w lesie w 1845 r. Niejaki Skowroński utopił się w rzece. Wiele kobiet umierało w połogu, „zmarła po porodzie” - jak wpisywano w księgach. Tak odeszła w 1810r. 30-letnia Katarzyna Ligencka, 30-letnia Konstancja Łopatka czy 32-letnia Marianna Siemińska. Najprawdopodobniej te skierniewiczanki zmarły na gorączkę połogową. Biorąc pod uwagę wiek matek było to zapewne ich szóste czy siódme dziecko. Dwa dni po śmierci Marianny zmarła jej córka Franciszka - wcześniak.
Nasi przodkowie umierali ponadto na choroby, które i dzisiaj zbierają swoje żniwo. Zapis w akcie zgonu „zmarł na ból głowy” mógł oznaczać udar, wylew, tętniaka, raka mózgu. „Zmarł nagle, niespodziewanie” -zawał, wylew, zapaść. Choroby nowotworowe określano w zależności od ich stopnia „widoczności”. Nawet lekarze nie mogli z całą pewnością zdiagnozować nowotworu narządów wewnętrznych. Widoczne guzy określano jako „wrzody” lub w późniejszych czasach „cancer” - chociaż czasem były to tylko niegroźne zmiany skórne, a przyczyna śmierci leżała zupełnie gdzie indziej.