Na długość kolejki do lekarza specjalisty wpływ mają sami pacjenci. Czasem wystarczy zadzwonić
NFZ alarmuje, że pacjenci, którym coś wypadnie, nie odwołują swoich wizyt u lekarzy specjalistów. Dezorganizuje to pracę i wydłuża kolejki.
Z danych łódzkiego oddziału NFZ wynika, że prawie co trzeci pacjent nie pojawia się w umówionym terminie u lekarza specjalisty i nie informuje o tym wcześniej przychodni.
- To ogromny problem - ocenia Anna Leder, rzecznik łódzkiego oddziału NFZ. - Wiadomo, że każdemu może coś wypaść, ale gdyby istniał zwyczaj odwoływania umówionej wizyty, poradnia mogłaby w wolne miejsce wstawić innego pacjenta i kolejka by się nie wydłużała.
W poradniach skierniewickiego szpitala pacjenci najczęściej rezygnują z wizyt w poradni leczenia uzależnień. W innych przychodniach jest różnie.
- Zdarzają się takie przypadki u naszych specjalistów, ale nie są one na szczęście nagminne - ocenia Lidia Rokicka, szefowa przychodni Medyk. - Jeśli ktoś ma rzeczywisty problem zdrowotny, to najczęściej nie opuszcza wizyty, musiałby mieć jakiś ważny powód. Można powiedzieć, że nie ma ogólnej kultury odwoływania spotkań, jeśli nam coś wypadnie.
Bardzo często zdarza się, że pacjenci nie przychodzą na wizytę do przychodni Widok.
- Bywa, że do specjalisty zapisanych jest 10 osób, a przychodzi 5, zaś pozostali nie pomyślą o tym, aby poinformować nas, że coś im wypadło - mówi Maciej Pigoń, współwłaściciel przychodni. - To bardzo dezorganizuje pracę i tracą na tym osoby, które oczekują na swoją wizytę.
Wprawdzie wcześniejsze informowanie przychodni o tym, że z jakiegoś powodu wizyta nie będzie mogła dojść do skutku jest obowiązkiem ustawowym pacjenta, ale niewiele z tego wynika. Ustawa bowiem nie przewiduje żadnych konsekwencji za zlekceważenie obowiązku.
Wypada liczyć tylko na wspomnianą już kulturę pacjentów.