Na garnuszku u rodziców
Nie stać ich na własne mieszkanie, na zapłacenie rachunków i jednocześnie kupno jedzenia. Dorośli Polacy wciąż pozostają na utrzymaniu rodziców, którzy zapewniają im dach nad głową albo finansowe wsparcie.
Z badania firmy Millward Brown, którego przeprowadzenie zlecił Krajowy Rejestr Długów wynika, że u 44 proc. osób po 50. roku życia ciągle mieszka dziecko albo wnuk - koszty mieszkania za dorosłe dzieci ponosi 34 proc. osób, które skończyły 50 lat. W przypadku wnuków ten odsetek wynosi 8 proc.
A nawet, jeśli tak się nie dzieje, to 57 proc. tych osób często wspiera dorosłe dzieci finansowo. Średnia kwota takiego wsparcia to 207 zł miesięcznie, ale są też tacy, którzy przekazują więcej. W badaniu 17 proc. osób przyznało, że przekazuje do 400 zł miesięcznie, a 13 proc., że więcej.
- Młodego pokolenia po prostu nie stać na to, by być samodzielnym - komentuje Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów BIG SA. - Kupno własnego mieszkania uniemożliwia brak zdolności kredytowej, a niskie zarobki nie wystarczają, na wynajęcie lokalu. Mieszkanie z rodzicami jest dla wielu osób ogromnym wsparciem. Wiadomo, że mama i tata nie zamkną lodówki i nie odłączą prądu.
Okazuje się, że z pomocy rodziców najczęściej korzystają osoby w przedziale wiekowym 20 - 30 lat, ale są i 40-latkowie. Dorosłe dzieci proszą także swoich rodziców o branie kredytów lub pożyczek.
- Renciści i emeryci mają stałe dochody, więc dla banku są wiarygodni, w przeciwieństwie do wnuczka bez zdolności kredytowej - mówi Radosław Koński, dyr. departamentu windykacji firmy Kaczmarski Inkasso. - Seniorzy dają wiarę, że dług będzie spłacany, a potem są bardzo zdziwieni, kiedy zgłasza się do nich windykator.