Najważniejsza jest rozmowa, nie koperta
Księża zgodnie podkreślają, że celem wizyty duszpasterskiej jest chęć poznania parafian i ich problemów
Głosom osób twierdzących, że głównym celem corocznej wizyty księdza w ich domach jest zabranie przysłowiowej koperty, przeczą kościelne statystyki. Wynika z nich, że ponad 90 proc. wiernych przyjmuje kapłana i cieszy się z jego wizyty. Ci, którzy nie mogą przyjąć księdza w wyznaczonym terminie umawiają się z duchownym na wizytę indywidualną. Koperta natomiast często zostaje w tych rodzinach, gdzie pieniądze są bardziej potrzebne niż parafii...
Ludzie chętnie przyjmują księdza
Księża robią wszystko, by dotrzeć z informacją o terminie wizyty duszpasterskiej do wiernych. Daty są podawane na mszach świętych, wieszane w przykościelnych gablotach, czasami także na stronach internetowych. Przypadki, że ludzie nie wiedzą i są zaskoczeni widokiem duchownego w drzwiach swojego mieszkania, to rzadkość.
- W mojej przestrzeni kolędowej są same bloki - mówi ks. ppłk Paweł Piontek, proboszcz Parafii Wojskowej pw. Wniebowzięcia NMP. - Przed kolędą w każdej klatce jest zostawiana informacja, w internecie również. Jest też kilkadziesiąt rodzin rozsianych po Skierniewicach, które odwiedzam indywidualnie.
- Moi parafianie doskonale wiedzą, kiedy jest kolęda - dodaje ks. Rafał Babicki, proboszcz najmłodszej parafii przy ul. Armii Krajowej. - Tu są same domki, sąsiedzi ze sobą rozmawiają i nawet jeśli nie było ich akurat w kościele, przekazują jedni drugim informacje.
Ksiądz Rafał Babicki przyjmowalność ocenia na jakieś 98 procent. - Nie wszyscy muszą mnie przyjąć, część jest innego wyznania - mówi. - W ubiegłym roku dom wynajmowała rodzina protestantów i razem się pomodliliśmy.
- Myślę, że może 10-20 proc. ludzi nie przyjmuje księdza, zależy to na przykład od ulicy - mówi ks. Jan Rawa, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Skierniewicach. - Ludzie długo pracują, starsza pani na zimę jedzie do dzieci, ale żeby odmówili? To rzadkość.
Ks. Paweł Piontek zauważa inne zjawisko.
- Jest duża migracja, ktoś się wyprowadza, ktoś wyjeżdża albo wynajmuje mieszkanie. Ale mam wrażenie, że ludzie są bardzo otwarci i chętnie przyjmują księdza - mówi.
Ksiądz w dom, lokator w kapciach
Parafia św. Wojciecha w Białymstoku w tym roku przygotowała instrukcję dla parafian. Czytamy w niej, że księdza należy przyjąć w stroju wizytowym i obuwiu, a nie w kapciach. Przyjęcie na boso w ogóle nie wchodzi w grę.
- Bez przesady, nie mam żadnych wymagań wobec stroju - mówi ks. Jan Rawa. - Wejdę do każdego domu i uścisnę każdemu rękę. Chociaż miło, jeśli widać, że ktoś się przygotowuje do wizyty księdza, tak jak do wizyty każdego innego gościa w domu.
Ks. Paweł Piontek w ubiegłym roku wybrał się do hurtowni, żeby zakupić wiernym zestawy kolędowe.
- Świeczniki, krzyżyk, kropidło - wylicza. - Pomogłem tym, którzy chcieli taki zestaw, ludzie sporo ich kupili.
Żyjemy w konkubinacie, proszę księdza
Małżeństwa niesakramentalne, czy ludzie mieszkający bez ślubu, niekiedy mają obawy przed wpuszczeniem duchownego. Obawiają się moralizowania, nieprzyjemnych uwag czy wręcz potępienia.
Czy dla kapłana taka wizyta różni się od odwiedzin w rodzinie żyjącej w uświęconym przez Kościół sakramencie małżeństwa? - Z mojej strony nie ma żadnej różnicy - mówi proboszcz Jan Rawa. - Zwykle nie pierwszy raz w takich domach bywam, więc to nie jest tak, że co roku im wypominam. Pytam, zachęcam, ale absolutnie nie zmuszam - podkreśla.
Księża zapewniają, że jeśli w rodzinie pojawiają się trudności w wierze czy praktyce religijnej, wtedy przede wszystkim należy rozmawiać.
- Żadna rodzina nie jest idealna - mówi ks. Rafał. - Jestem w Skierniewicach od 2003 roku z jedną przerwą, więc udało mi się zbudować takie relacje międzyludzkie, że wierni mają więcej odwagi w mówieniu i o tym, co się nie udało.
- Każdego wierzącego należałoby zapytać czy rzeczywiście wierzy, każdy chrześcijanin powinien zadać sobie to pytanie - mówi proboszcz parafii garnizonowej. - Czasami gdzieś ta wiara jest zagubiona, nie ma głębi. To wewnętrzna relacja Pana Boga i człowieka. Nie można tego zmierzyć obecnością na mszy świętej.
Kapłan może przybliżyć wiernego do Boga albo tej relacji przeszkadzać. Wizyta duszpasterska trwa zbyt krótko, żeby porozmawiać o wszystkich wątpliwościach. Ks. Piontek wykorzystuje ten czas, żeby poinformować o mszy świętej odprawianej specjalnie dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych.
- Modlimy się o umocnienie wiary w tych rodzinach - mówi ks. Paweł. - Skomplikowana sytuacja życiowa absolutnie nie powinna spowodować, że osoba jest wykluczona z Kościoła.
Zacisze domowe to dobre miejsce na spokojną rozmowę. Duszpasterze podkreślają, że chcą towarzyszyć takim osobom. Jeśli dochodzi do rozpadu małżeństwa, gdzieś jest krzywda. - Nieprawda, że tacy ludzie domagają się przystępowania do komunii św. - mówi ks. Paweł Piontek. - Mają świadomość, że sami pozbawiają się daru łaski. Ale chcą się modlić.
O czym rozmawiać z duchownym
Rozmowę trudno sobie zaplanować, często ludzie się wstydzą i wtedy rozmowa się nie klei. Czasami jednak wierni otwierają się i opowiadają o swoich problemach. Duchowni najczęściej czują się jednak mile widzianymi gośćmi, których domownik chce zabawić rozmową.
- Ludzie dopytują mnie o zbliżające się Światowe Dni Młodzieży, o to, co będzie się działo, co organizujemy - mówi ks. Rafał Babicki. - Chociaż w mojej parafii najczęstszy temat zaczyna się od pytania, kiedy zaczynamy budowę kościoła?
W zamieszaniu związanym ze zmianami w systemie edukacji pojawiają się pytania o termin komunii św. czy bierzmowania. Niezawodne jak zawsze są dzieci. Szczere i otwarte przyczyniają się do rozluźnienia atmosfery. Proszą o kolejne obrazki do kolekcji, pytają księdza o powód noszenia sutanny albo mówią szczerze, że dziadek śpi na górze. - Dzieciom robię dedykację na obrazku - mówi ks. Paweł. - Zaglądam w zeszyt do religii, ale nie po to, żeby go sprawdzać. Patrzę, czego się uczą, co mają na katechezie, poza tym to miły moment, kiedy można wpisać szóstkę do zeszytu.
Czemu powinna służyć kolęda
Kolęda to przede wszystkim poświęcenie mieszkania. Dla wiernych to boże błogosławieństwo, które ma sprawić, że w domu zamieszka dobro, a nie zło.
Podczas wizyty duszpasterskiej księża uzupełniają kościelne kartoteki. Zapisywane w niej informacje pokazują na przestrzeni lat, czy rodzina przyjmuje księdza, czy prowadzi życie sakramentalne, pokazuje też migracje ludzi. Kiedy dzieci dorastają i się wyprowadzają, takie informacje także są odnotowane. Ta wiedza jest pomocna np. w przypadku wydawania zaświadczeń, jeśli ktoś chce zostać chrzestnym.
- Kolęda to wyjście z moich realiów, z kościoła, z kancelarii i pójście do wiernych, do ich środowiska - mówi ks. Paweł. - Przychodzę ich odwiedzić, zobaczyć, jak żyją, czym się zajmują.
Wizycie duszpasterskiej nie zawsze towarzyszy radosna atmosfera. Są sytuacje, kiedy w domu dzieje się coś złego. Wtedy ludzie proszą o modlitwę i przyniesienie do domu błogosławieństwa. Kolęda to dla księży trudny czas. To przede wszystkim emocjonalny, duchowy wysiłek.
Ile wkładamy w kopertę i na co idą pieniądze?
W kopertach jest najczęściej 10-20 zł, rzadko 50 albo 100 zł. Nie zdarzają się prezenty ani przelewy na konto parafii.
- Ludzie mają świadomość, że kolęda nie jest formą zarobku - mówi ks. Jan Rawa - Jeśli chcą wesprzeć, robią to poza kolędą.
Wyższymi kwotami może się pochwalić parafia Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Skierniewicach.
- Zbieramy na budowę kościoła i wierni są naprawdę hojni, bardzo im za to dziękuję - mówi ks. Babicki. - Oczywiście mówię wiernym, ile pieniędzy zostało zebranych. Co roku robię podsumowanie, ile było chrztów, ile pogrzebów oraz ile zebraliśmy podczas kolędy.
Podobne podliczenie przedstawiają swoim parafianom proboszcz parafii garnizonowej oraz proboszcz parafii na os. Zadębie.
- W tym roku 20 procent od zebranej kwoty przekażemy na potrzeby łowickiego seminarium, 20 procent pozostaje do dyspozycji kapłanów, a 60 procent przeznaczamy na potrzeby parafii - wylicza ks. Jan Rawa.
Ks. Paweł Piontek mówi, że w kopertach jest od 10 do 100 zł.
- To zależy od ofiarności i zamożności rodzin, a wiele jest takich, że koperty się zostawia, bo sytuacja ludzi jest niełatwa, mają małe dzieci. Niezależnie od tego, ile jest w tej kopercie - mówi ks. Paweł.
- Byłem u sympatycznej rodziny, troje dzieci, czwarte w drodze - opowiada ks. Jan Rawa. - Była tam mała dziewczynka. Mówi do mnie, że ma portfelik, a w środku 20 groszy. Poprosiłem, żeby mi ten portfelik pokazała - i włożyłem jej do środka pieniądze...