Narasta konflikt między matką i synem, prokuratura odmawia wszczęcia śledztwa

Czytaj dalej
Fot. Roman Bednarek
Roman Bednarek

Narasta konflikt między matką i synem, prokuratura odmawia wszczęcia śledztwa

Roman Bednarek

Starsza mieszkanka Celigowa w gminie Głuchów skarży się, że syn znęca się nad nią psychicznie i fizycznie. Mężczyzna twierdzi, że nigdy nie podniósł na matkę ręki, choć przyznaje, że jest z nią w konflikcie. W trwający od lat spór została zaangażowana policja, prokuratura i sąd.

Konflikt pomiędzy 69-letnią Józefą K. z Celigowa, a jej synem Wiesławem trwa już od dawna, ale nasilił się w w 2014 r. Wielokrotnie interweniowała policja, sprawę rozpatrywała rawska prokuratura, a także sąd.

Matka nie dała się żenić

Trudno określić źródło konfliktu. Matka zapewnia, że jej 45-letni syn znęca się nad nią. Jej zdaniem, syn ma do niej pretensje, bo nie dopuściła do jego małżeństwa. Mężczyzna przyznaje, że za namową matki zrezygnował z małżeństwa 18 lat temu. Później, w 2011 r. – również pod wpływem jego matki – nie poślubił kolejnej kobiety.

Józefa K. wprawdzie nie wspomina o pierwszym, niedoszłym ślubie jej syna, ale nie ukrywa, że była przeciwna poślubienia aktualnej partnerki Wiesława. – Jego dziewczyna była poważnie chora, więc powiedziałam mu, żeby się zastanowił z tym ślubem – tłumaczy kobieta. – I nie ma się co dziwić, bo wyszłoby na to, że będę musiała koło niej chodzić, a przecież ja sama potrzebuję opieki.

O pierwszej próbie wstąpienia w związek małżeński opowiada natomiast syn Józefy w swoich zeznaniach. Dowiadujemy się z nich, że miał wówczas 24 lata i wszystko było już przygotowane do ślubu i wesela.

Półtora tygodnia przed weselem doszło do konfliktu pomiędzy moją matką a teściową – opisuje sytuację syn Józefy K. – Przez te kłótnie mama kazała mi odwołać całą ceremonię.

Związek rozpadł się, ale mężczyźnie pozostała z niego córka.

Majątek z ręki do ręki

Od samego początku syn Józefy K. pracował w gospodarstwie swojej matki. Na początku lat 90. poprzedniego wieku matka przekazała mu gospodarstwo drogą darowizny na własność. Niezbyt długo był jego właścicielem, bo – jak twierdzi – w 1994 r. matka wraz ze swoją siostrą Marią namówiły go, aby przekazał je matce z powrotem. Tak też zrobił, ale zostawił sobie 2,19 ha. Na tych gruntach znajdują się turbiny wiatrowe, z których właściciel czerpie dochód tytułem dzierżawy.

Zdaniem Wiesława K. zarówno matka, jak jej siostra, usiłują całkowicie pozbawić go majątku, którego jest jedynym spadkobiercą, stąd ten konflikt. Jak opisuje dalej, po przekazaniu gospodarstwa matce, ta wypuściła grunty w dzierżawę córce swojej siostry Marii. Dalej jednak pracował w gospodarstwie i – według niego – konflikt się rozpoczął, gdy zaczął pracować na własny rachunek. Założył firmę i zajął się handlem maszynami rolniczymi, które sprowadzał zza granicy. – Zacząłem być oskarżany o to, że sprzedaję nie swoje maszyny – opisuje swoją sytuację.

Józefa K. nie ukrywa wprawdzie, że konflikt toczy się wokół majątku, ale oskarża syna również o znęcanie się nad nią. Twierdzi, że syn ją znieważa, a nawet bije. – Raz poprosiłam, żeby zrobił obrządek, to wpadł do domu i dał mi frycówę – skarży się. Zapewnia, że syn był wówczas pod wpływem alkoholu. Wiesław K. zaprzecza.

Często jeżdżę samochodem, więc nawet nie mam okazji, żeby popijać – zapewnia w swoim oświadczeniu. – Stawałem nawet na komisji w jednej z rawskich przychodni i po badaniu przez psychologa stwierdzono, że nie mam skłonności do nadużywania alkoholu.

Siostra podpuszcza?

Konflikt nasilił się w bieżącym roku. Józefa K. zapewnia, ze została pobita w lutym. – Syn naprawiał z kolegą ciągnik – wspomina. – Poszłam do garażu i zauważyłam, że popijają sobie przy tej robocie. Powiedziałam wtedy, no, będzie ten traktor chodził, jak mechanik i gospodarz pijany. Wtedy przyszedł do domu i mnie pobił. Dostało się nawet mojej siostrze, jak stanęła w mojej obronie.

Maria S. – siostra Józefy – od pewnego czasu mieszka w Celigowie. Kobiety postanowiły złożyć doniesienie do prokuratury, ale postępowanie zostało umorzone z braku dowodów przestępstwa. Pani Józefa złożyła zażalenie na postanowienie prokuratury do skierniewickiego sądu.

Tymczasem nadal dochodziło do konfliktów. Jeden z przypadków szeroko opisuje dzielnicowy, który 6 sierpnia 2014 r. odwiedził panią Józefę w Celigowie. W rozmowie z nim kobieta przyznała, że często dochodzi do konfliktów i nieporozumień z synem. W dniu rozmowy z policjantem również miało miejsce nieprzyjemne zdarzenie. „(...)W dniu dzisiejszym syn też niegrzecznie się do niej odezwał i ona uderzyła go dłonią w twarz. Syn nie uderzył jej, odszedł.(...) Rozmówczyni stwierdziła, że nie zależy jej na postępowaniu karnym wobec syna ale chce aby syn się wyprowadził(...)” – opisuje dzielnicowy.

Funkcjonariusz rozmawiał również z synem pani Józefy. W jego notatce czytamy: „(…)Rozmówca skarżył się na zachowanie matki. Twierdził, że wiele sytuacji konfliktowych jest spowodowanych „podpuszczaniem” jego matki przez Marię S(...). Obie kobiety prowokują sytuacje konfliktowe, dokuczają mu zamykając budynki gospodarcze, utrudniając wjazd na posesję(...). Z posesji matki chciałby się wyprowadzić ale potrzebuje na to czasu, gdyż na posesji znajduje się wiele jego maszyn i narzędzi(...). Tymczasem nie może dojść do porozumienia z matką co do zabrania przedmiotów, pojazdów i maszyn należących do niego gdyż matka twierdzi ich część stanowi jej własność co według rozmówcy jest nieprawdą.(...) Żadna ze stron nie jest zainteresowana wszczęciem postępowania sądowego, które rozstrzygnęło by spór.(...)”.

Prokurator odrzuca skargę

Konfliktowa sytuacja miała też miejsce 26 października. Wówczas policję wezwał syn pani Józefy. W notatce urzędowej dzielnicowy zapisał między innymi: „(...)Przyjechał i wszedł do domu po swoje rzeczy a matka zaczęła kijem bić go w plecy, odsunął ją i wyszedł z domu a matka powiedziała, że chciał ją udusić, co było nieprawdą więc powiadomił Policję. Przeprowadziłem rozmowę z Józefą K (...), która oświadczyła, że syn w domu dusił ją. (…).

Nie wspominała nic o tym, że syn bił ją. Józefa K(...) na szyi ani na innych widocznych częściach ciała nie miała widocznych żadnych obrażeń ciała w postaci zasinień, zadrapań lub zaczerwienienia skóry(...)”.

Następnego dnia Józefa K. zgłosiła się do Komendy Powiatowej Policji w Rawie Mazowieckiej. Z rozmowy z nią również została sporządzona notatka. Czytamy w niej: „(...)W/w oświadczyła, że(...)w miejscu zamieszkania została pobita przez syna(...) w ten sposób iż w trakcie awantury chwycił ją rękami za szyje po czym uderzał jej głową o segment pokojowy. W wyniku zdarzenia poszkodowana doznała obrażeń głowy w postaci zaczerwienionej prawej strony głowy, obrzęku na górnej części głowy, ponadto(...)doznała urazu w postaci częściowej utraty wzroku(...)”.

Sprawa trafiła do prokuratury w Rawie, która 21 listopada odmówiła wszczęcia dochodzenia, uzasadniając postanowienie między innymi tym, że pani Józefa do akt sprawy dołączyła obdukcję, „(...) z jakiej wynika m.in., iż nie stwierdzono u niej widocznych obrażeń na ciele(...)”. W uzasadnieniu napisano również, że „(...) Zgromadzony w sprawie materiał skłania do zajęcia stanowiska, iż przedstawiona przez Józefę (...) wersja zdarzenia jest mało prawdopodobna (...)”.

Chce wymeldować syna

Pani Józefa postanowiła odwołać się od postanowienia prokuratury. Pismo w tej sprawie skierowała do sądu w Rawie Mazowieckiej 2 grudnia. Jej zdaniem „sprawa jest załatwiana bardzo ogólnikowo”. Uważa też, że treść notatek nie pokrywa się z faktami. – Przecież taką notatkę policjant powinien mi odczytać i przedstawić do podpisania – przekonuje.

Domaga się także przesłuchania jej siostry Marii S. – Ja tutaj jestem obecna, a nigdy nie byłam brana za świadka – mówi siostra pani Józefy. – Nie mogę się nawet odezwać, jak policja jest, bo nie jestem meldowana. Moim zdaniem sprawa jest tuszowana przez policję.

Józefa wnosi także o włączenie do materiału dowodowego nagrań z wizyt jej syna w domu w Celigowie. Nagrania te – według niej – dokładnie obrazują, co wówczas się dzieje. Przypomina sobie wydarzenie z 5 grudnia, gdy jej syn wszedł do domu w towarzystwie policji. Zdaniem pani Józefy razem sforsowali drzwi do ganku domu. – Powiedziałam im, że albo zabiorą go ze sobą, albo będą mieli tutaj dyżur, bo ja sama z synem nie zostanę – relacjonuje zdarzenie kobieta. – Byli tutaj chyba z godzinę, ale później wyszli razem z nim mówiąc, że zabierają syna, bo obawiają się o jego zdrowie.

Dziesięć dni później skierowała pismo do Urzędu Gminy w Głuchowie, w którym wnosi o wymeldowanie syna z domu w Celigowie. – Postępowanie w tej sprawie zostało wszczęte i wymaga czasu – mówi wójt Andrzej Kowara. – Sprawa jest delikatna i wymaga dokładnego przeanalizowania, zanim zostanie podjęta decyzja. Nie można przecież człowieka pozbawić miejsca zamieszkania tylko dlatego, że ktoś się tego domaga.

Roman Bednarek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.