Nauczycielka walczy z dyrektorką gimnazjum

Czytaj dalej
Fot. Agnieszka Kubik
Agnieszka Kubik

Nauczycielka walczy z dyrektorką gimnazjum

Agnieszka Kubik

Nauczycielka z Gimnazjum w Lipcach Reymontowskich toczy boje z dyrektorką. Mimo kwalifikacji po siedmiu latach pracy została z mniej niż połową etatu. Sprawy są w sądzie. Wójt gminy Jerzy Czerwiński: dzieci jest coraz mniej, animozji wśród nauczycieli będzie coraz więcej.

Lucyna Urbanek, nauczycielka z Gimnazjum w Lipcach Reymontowskich, czuje się mobbingowana przez dyrektor tej placówki. Dyrektorka przez wiele lat przedłużała jej umowy tylko na czas określony argumentując, że nie ma pewności, iż Lucyna Urbanek kiedykolwiek otrzyma cały etat.

W którymś momencie etat udało się jednak osiągnąć, ale szczęście pani Lucyny nie trwało długo: dyrektor zabrała jej chemię, przedmiot wiodący (nauczycielka jest po 5-letnich studiach na Politechnice Łódzkiej na wydziale chemii). Trzeba dodać, że w tym okresie Lucyna Urbanek pełniła funkcję społecznego inspektora pracy i podlegała ochronie.

Obecnie, po siedmiu latach pracy w gimnazjum, Lucyna Urbanek ma jedynie osiem godzin fizyki (oprócz chemii i fizyki nauczycielka ma jeszcze uprawnienia do nauki matematyki) i jak twierdzi, nie może też wyegzekwować prawomocnego wyroku sądu pracy z września ubiegłego roku, który mówi, że "łączy ją z gimnazjum stosunek pracy na podstawie umowy o pracę na czas nieokreślony z 1 września 2012 roku". Zgodnie z tą umową Lucynie Urbanek jako nauczycielowi kontraktowemu powierzono 18 godzin zajęć dydaktyczno-wychowawczych w tygodniu, w tym 9 z chemii.

Opinie o pani dyrektor nie są odosobnione.
Wcześniej jedna z nauczycielek również udała się do sądu pracy, a prezes skierniewickiego oddziału ZNP Urszula Adamczyk podkreśla, że z żadnym z dyrektorów szkół w mieście i powiecie nie współpracuje się tak ciężko.

- Można ocenić, że to prywatny folwark pani dyrektor i to mocno wspierany przez urząd gminy i pana wójta - uważa Urszula Adamczyk.

***
Lucyna Urbanek twierdzi, że o swojej sprawie informowała wiele urzędów i instytucji, niestety, bez efektu.

- Pisałam pisma do wójta oraz do poprzedniej rady gminy, ale wszyscy odsyłają mnie do... pani dyrektor, która jako jedyna "ma kompetencje dotyczące polityki zatrudnieniowej w szkole". Uważam, że każdy stosuje spychologię, a ja czuję się nękana, poniżana i dyskryminowana - mówi nauczycielka.

Kiedy zaczął się konflikt?

Lucyna Urbanek wspomina, że od momentu, gdy dowiedziała się, iż musi podzielić się etatem z inną nauczycielką, zatrudnioną przez panią dyrektor, rzekomo w ramach wdzięczności. Ten wątek będzie oddzielnie badany przez sąd, gdyż pani Lucyna, aktywnie wspierana przez męża i mając w ręku korzystny dla siebie prawomocny wyrok sądu pracy, dalej chce dochodzić swoich praw.
- Od tego momentu pani dyrektor robi wszystko, aby mnie upokorzyć i zwolnić - mówi. - W maju ubiegłego roku otrzymałam zresztą wypowiedzenie, ale znów odwołałam się do sądu pracy. Ta sprawa toczy się do dzisiaj.

Wiele o współpracy z dyrektor gimnazjum może powiedzieć Urszula Adamczyk.
- O stosunku pani dyrektor do nauczyciela niech świadczy fakt, że awans społeczny na nauczyciela mianowanego pani Lucyny odbywał się nie w jej macierzystej gminie, ale w Słupi, a pani dyrektor nawet się na nim nie pojawiła - mówi. - Podobnie było ze zorganizowaniem spotkania, na którym trzeba było wybrać społecznego inspektora pracy na kolejną kadencję. Pół roku przekonywaliśmy panią dyrektor, by takie spotkanie zwołała, a gdy już to zrobiła, w ogóle je zignorowała. Do wyborów nie doszło.

Prezes Adamczyk pytała w pismach dyrektor gimnazjum, dlaczego rezygnuje z fachowca na rzecz nauczycieli o niższych kompetencjach, ale odpowiedź zawsze była podobna: taką decyzję podjęłam i już.

- Nie mogąc porozumieć się z Marzeną Topolewską kilkakrotnie odwiedziliśmy pana wójta, ale było podobnie - kontynuuje prezes Adamczyk. - Prosiliśmy, aby nie przedłużał umowy pani dyrektor, tylko zorganizował konkurs, by pani Topolewska mogła poddać się ocenie; niestety, nie posłuchał nas i kolejna jej kadencja odbywa się poprzez powierzenie. Kiedyś poprosiliśmy wójta o pokazanie arkusza organizacyjnego szkoły. W innych placówkach czy gminach nigdy nie mieliśmy z tym problemu, gdyż na naszą prośbę zawsze był udostępniany. Tym razem pan wójt przyszedł do nas na drugi dzień z arkuszem z pozasłanianymi nazwiskami i godzinami zajęć, ale za to z wielką pieczęcią "za zgodność z oryginałem". Przepraszam, z jakim oryginałem? Jak na podstawie zasłoniętego arkusza możemy wyciągnąć jakikolwiek wniosek? Taka sytuacja zdarzyła nam się po raz pierwszy. Podsumowując mogę powiedzieć, że funkcjonowanie tej placówki nam się nie podoba - kwituje pani prezes.

W przyszłym roku szkolnym może być jeszcze gorzej, gdyż w gimnazjum będzie o jedną klasę mniej. Tak mówi wójt gminy Jerzy Czerwiński pytany o konflikt w placówce, nad którą sprawuje nadzór.


- I nie tylko jedna pani Urbanek ma podobny problem.
Jest wielu nauczycieli, którzy chcieliby mieć więcej godzin, a nie ma ich skąd wziąć - wzdycha wójt. - Moja żona też pracuje w tym gimnazjum na pół etatu i każdy się dziwi "żona wójta i tylko pół etatu?". Tak, bo ja nie ingeruję w kompetencje zatrudnieniowe pani dyrektor, bo dawno bym się zaplątał. Żeby komuś dać, trzeba innemu zabrać. Dzieci coraz mniej, więc animozji między nauczycielami będzie coraz więcej.

Wójt sprawia wrażenie bezsilnego. Twierdzi, że szkoła ma dobre wyniki, rodzice się nie skarżą, więc nie ma potrzeby interwencji. - Wiele razy prowadziłem mediacje między obiema paniami, ale bez rezultatu- mówi i dodaje kwestię co najmniej zastanawiającą: ja nie mogę pani dyrektor niczego nakazywać.

Podpytywany o brak egzekwowania wyroku sądu odpowiada, że gminny prawnik uznał, że wyrok jest respektowany. - W sumie to nie wiadomo, jak jest - mówi. - Sąd powinien wprost napisać, co powinniśmy zrobić, bo wyroki można różnie interpretować.

***
Z dyrektor Marzeną Topolewską (obecnie przebywa na zwolnieniu lekarskim - przyp. red.) nie udało nam się skontaktować, nie odbierała telefonów ani od nas, ani od wójta Czerwińskiego.
Jak widać, pani dyrektor czuje się pewnie.

Agnieszka Kubik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.