Nie będzie łatwo odzyskać 425 złotych

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Burzyński
Roman Bednarek

Nie będzie łatwo odzyskać 425 złotych

Roman Bednarek

Samorządy bronią się jak mogą przed zwrotem pieniędzy nieprawnie pobranych za wydanie kart pojazdów.

Niewiele czasu zostało, aby odebrać dużą część niesłusznie pobranej w wydziałach komunikacji opłaty za wydanie kart pojazdów sprowadzonych do Polski z zagranicy. Chodzi o samochody rejestrowane w latach 2003-2006. Za otrzymanie takiej karty urzędy pobierały od właścicieli sprowadzonych aut kwotę 500 złotych, kierując się w tej sprawie rozporządzeniem Ministerstwa Infrastruktury.

Tymczasem rozporządzenie to było niezgodne z obowiązującym prawem unijnym i pobierana kwota została zakwestionowana w 2006 r. przez Trybunał Sprawiedliwości UE, a później (w tym samym roku) przez polski Trybunał Konstytucyjny.

Okazało się, że opłata za wydanie karty sprowadzonego auta powinna wynosić 75 zł, zaś różnicę w kwocie 425 zł urzędy powinny zwracać tym osobom, które już wcześniej dokonały zawyżonej opłaty.

Termin składania wniosków o zwrot nieprawnie pobranej opłaty mija 14 kwietnia br., ponieważ od 15 kwietnia roku 2006 zaczęły obowiązywać nowe, niższe opłaty. Minie 10 lat, więc wszelkie roszczenia z tego tytułu przedawnią się.

Samorządy obawiają się, że właściciele sprowadzanych pojazdów hurmem rzucą się ze swoimi roszczeniami, a przecież nie są finansowo przygotowane na zwrot pieniędzy. W Skierniewicach wydano około 3.200 kart pojazdów, za które pobrano zawyżone opłaty. Do tej pory zwroty dostało mniej niż dwadzieścia osób. Władze miasta mają nadzieję, że ludzie się nie rzucą po nadpłacone pieniądze, bo samorząd musiałby oddać około 1,3 mln zł.

- Byłby z tym problem. Nie mamy takich pieniędzy zaplanowanych w budżecie - wyjaśnia Liliana Majka, skarbnik Skierniewic.

W wydziale komunikacji skierniewickiego ratusza z dokumentami zarejestrowanego samochodu pojawił się Janusz Kędzia z osiedla Widok.

- Byłem tam w piątek, ale odprawiono mnie z kwitkiem. Urzędniczka powiedziała, że sprawa już jest przedawniona i nie mam szans na zwrot nadpłaty - skarży się pan Janusz. - Tak już u nas jest, że gdybym to ja był coś winien urzędowi, to chyba do końca życia nie daliby mi spokoju i wiedzieli, jak dobrać mi się do skóry. Ale w drugą stronę już to nie działa - dodaje.

Janusz Kędzia usłyszał, że może złożyć wniosek o zwrot 425 zł, ale jest niemal pewne, że zostanie on rozpatrzony negatywnie. Pan Janusz bowiem swojego peugeota sprowadził z Holandii w 2005 r. i wkrótce potem auto zostało zarejestrowane w miejskim wydziale komunikacji. Od tamtej pory minęło zatem 10 lat.

- Każdy może złożyć wniosek o zwrot tej nadpłaty, ale nie każdy ją otrzyma - tłumaczy Małgorzata Serkowska z wydziału komunikacji w Urzędzie Miasta w Skierniewicach. - Konsultowałam tę sprawę z naszym mecenasem i według niego wszelkie roszczenia przedawniają po 10 latach. Więc jeśli samochód był rejestrowany w 2005 roku, to wniosek rozpatrzymy negatywnie i petentowi pozostanie tylko wnieść sprawę do sądu.

Zdaniem urzędniczki szanse na pozytywne rozpatrzenie wniosku mają w tej chwili tylko te osoby, które auta sprowadzone z zagranicy rejestrowały w okresie od 23 lutego do 14 kwietnia 2006 r. Wiemy już zatem dlaczego jako datę graniczną wyznaczono dzień 14 kwietnia.

Skąd jednak wzięła się data 23 lutego? Okazuje się, że 23 lutego 2016 roku uprawomocnił się wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który oddalił apelację prawie dwustu powiatów, które domagały się, aby odpowiedzialnością za pobieranie nadmiernie wysokich opłat za wydanie kart pojazdów został obciążony Skarb Państwa, ponieważ to ministerstwo nie dostosowało treści rozporządzenia z 2003 r. do obowiązującego prawa unijnego. Zdaniem Sądu Apelacyjnego jednak obowiązek znajomości prawa unijnego dotyczy także samorządów, które go stosują. Nie pomogły tłumaczenia samorządowców, że musiały się dostosować do prawa krajowego, bo w przeciwnym razie naruszyłyby dyscyplinę finansów publicznych.

Pan Janusz zapewnia, że nie odpuści. - Jeszcze dzisiaj składam odpowiednie pismo w urzędzie miasta - mówi. - Przecież urzędy powinny być dla obywateli, a nie dla siebie. Oni liczą na to, że większość zrezygnuje ze swoich roszczeń, jak im się będzie rzucać kłody pod nogi i dzięki temu budżet samorządu nie ucierpi. Ale ja już konsultowałem się z prawnikiem i według niego sprawa jest dość prosta. Wystarczy złożyć pozew do sądu, sąd wyda odpowiednie orzeczenie i nakaz komorniczy.
Istnieje bowiem jeszcze jedna interpretacja 10-letniego okresu przedawniania się roszczeń w tym przypadku. Zgodnie z nią zegar zaczął tykać w 2006 roku, a więc w momencie, gdy wszedł w życie wyrok TK.

Gdyby wziąć pod uwagę tę interpretację, zwrotowi podlegałyby także opłaty za karty pojazdów wniesione przed rokiem 2006. Na taki bieg wypadków liczy Jan Rogowski z Makowa, który swój samochód zarejestrował we wrześniu 2006 r.

- Zgłosiłem się do wydziału komunikacji w Starostwie Powiatowym w Skierniewicach i usłyszałem, że moja sprawa jest już przedawniona - mówi mieszkaniec Makowa. - Przecież 425 zł piechotą nie chodzi, mógłbym sobie za te pieniądze urządzić święta, więc mimo odmowy będę dochodził swojego i złożę wniosek o zwrot tych pieniędzy.

Marzena Gradowska, kierownik wydziału komunikacji w skierniewickim starostwie uważa, że powiat nie jest w stanie zwracać tych pieniędzy.

- Raczej jest to niemożliwe, aby zwracać wszystkie nadpłaty, bo czytałam artykuł w „Gazecie Prawnej”, z którego wynikało, że jednak większość tych roszczeń byłaby przedawniona - tłumaczy pani kierownik. - Poza tym nasz powiat jest biedny, a niezależnie od tego nie ma żadnych zapisów w budżecie, które uzasadniałyby takie wydatki.

Do wtorku do powiatu nie wpłynął żaden wniosek o zwrot pieniędzy. - Pojawiały się wcześniej i w jednym przypadku zwróciliśmy 425 zł, ale w większości przypadków zgłaszały się osoby, które kupiły samochód w Polsce - mówi Marzena Gradowska.

Krystyna Wojciechowska, dyrektor wydziału komunikacji łowickiego starostwa szacuje, że od maja 2004 do końca 2006 roku wydano około 3,2 tys. kart pojazdów, za które pobrano większe opłaty niż te, które obowiązują w państwach członkowskich UE.

- Początkowo nadpłaty zwracaliśmy osobom, które zgłosiły się do nas z wyrokiem sądowym, a następnie wszystkim, którzy mieli do tego prawo, bez wchodzenia w koszty procesowe - informuje szefowa powiatowej komunikacji, podkreślając jednak, że finansowe roszczenia z tego tytułu przedawniają się po 10 latach.

Ani jeden wniosek o zwrot pieniędzy nie wpłynął w tym roku do starostwa rawskiego.

- Od dwóch tygodni osoby zainteresowane dzwonią jedynie do nas i niewykluczone, że jakieś roszczenia się pojawią. Jeśli jednak okaże się, że sprawa jest przedawniona, nie będziemy jej rozpatrywali - tłumaczy Elżbieta Tałabińska, kierownik oddziału komunikacji. - Zdarzało się w poprzednich latach, że zwracaliśmy mieszkańcom nadpłacone pieniądze na podstawie orzeczeń sądowych.

Odzyskanie pieniędzy w większości wypadków nie będzie proste. W sytuacji niejasnych przepisów prawnych, umożliwiających dowolną ich interpretację, trzeba będzie upominać się o swoje prawa w sądzie

Roman Bednarek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.