Nie je, nie pije, a chodzi, biega i aktywnie żyje
Dariusz Stoczyński ze Skierniewic został bretarianem. Od 7 miesięcy nie je. Mimo, że schudł 16 kilogramów ma więcej energii.
- Dziś jest szczególny dzień dla mnie, ponieważ mija równe siedem miesięcy odkąd biorę udział w tym procesie. Śmieję się, że obchodzę miesięcznicę - rozpoczyna rozmowę Dariusz Stoczyński, mieszkaniec Skierniewic, który pod koniec zeszłego roku postanowił zostać bretarianem.
Co to jest bretarianizm? To sposób na życie: osoby nie jedzą, ani nie piją, a żywią się jedynie... energią słoneczną. Nie jest to żaden sposób na odchudzanie, ani sposób na oszczędzanie pieniędzy. Zdaniem bretarian nie można do tej sprawy podchodzić także z czystej ciekawości, czy zabawy.
W bretarianizmie chodzi o pewną przemianę duchową, jednak Dariusz Stoczyński daleki jest od takiej definicji. Celowo bretarianizm nazywa procesem, który zachodzi w człowieku. Skierniewiczanin przyznaje, że wcześniej był wegetarianinem, a także weganem.
- Przed przystąpieniem do tego procesu w swoim życiu przeprowadziłem dwie dłuższe głodówki. Pierwsza trwała tydzień, a druga dwa tygodnie. Nic nie jadłem, uzupełniałem tylko płyny - wspomina skierniewicki bretarianin.
Jak to wszystko się rozpoczęło?
Były krótkie, grudniowe dni 2015 roku. W firmie pana Dariusza nie układało się najlepiej.
- Zacząłem wszystko analizować i doszedłem do wniosku, że w moim życiu wiodło się lepiej, kiedy byłem bardziej uduchowiony. Jednak informację o bretarianizmie znalazłem przypadkiem na youtube, kiedy wpisałem frazę „żywienie światłem” - opowiada.
Decyzję o wzięciu udziału w procesie podjął podczas świąt Bożego Narodzenia. Wszystko rozpoczęło się 27 grudnia.
- Najpierw musiałem przejść inicjację, która polega na niepiciu i niejedzeniu przez siedem dni. Z medycznego punktu widzenia po pięciu dniach człowiek może umrzeć, ja jednak czułem się dobrze - przekonuje Dariusz Stoczyński.
Skierniewicki bretarian dodaje, że po siedmiu dniach zbadał go lekarz i stwierdził brak odwodnienia organizmu.
Przez kolejne trzy miesiące mieszkaniec nie jadł żadnych pokarmów, a jedynie uzupełniał w niewielkiej ilości płyny. Aktualnie dziennie wypija kawę (nie lubi samej wody) i zje kawałek arbuza (jeden z nielicznych owoców, który mu jeszcze smakuje). I to wszystko.
Trzeba też podkreślić, że Dariusz Stoczyński prowadzi aktywny tryb życia. Raz w tygodniu gra w piłkę nożną, ale nie odmawia też kilkugodzinnych partii w tenisa ziemnego.
- W poniedziałek grałem prawie dwie godziny w tenisa. Gdybym miał porównać swoje aktualne możliwości do tych przed rozpoczęciem procesu to jednoznacznie stwierdzam, że jestem w lepszej formie. Dostrzegam, że mój organizm mniej się męczy. Mam więcej energii - przyznaje Dariusz Stoczyński, który po kilkugodzinnym wysiłku nie potrzebuje ani napić się wody, ani zjeść posiłku.
Ponadto bretarian zauważył, że w zasadzie nie choruje.
- Wcześniej kilka razy w roku bolała mnie głowa, głównie z powodu zmieniającej się pogody. Od momentu procesu nie bolała mnie ani razu - dodaje.
Dariusz Stoczyński przyznaje, że nie poznał żadnego innego bretariana.
Na świecie najbardziej znanym przypadkiem jest Hindus Prahlad Jani, który nie spożywa pokarmów, ani nie pije od 70 lat.
Dariusz Stoczyński podkreśla jedną istotną kwestię.
- Ja mogę jeść, ale po prostu nie chcę. Przez te siedem miesięcy próbowałem kilku owoców i warzyw, które kiedyś niezwykle mi smakowały. Uwielbiałem ogórki małosolne, fasolkę czy też borówkę. Teraz kompletnie mi to nie smakuje - wylicza mieszkaniec Skierniewic.
Bretarian nie wyklucza, że kolejnym etapem być może będzie odstąpienie od picia płynów...