Nie tylko rolnicy nie chcą elektrowni wodnej na Bzurze

Czytaj dalej
Fot. Rafał Klepczarek
Rafał Klepczarek

Nie tylko rolnicy nie chcą elektrowni wodnej na Bzurze

Rafał Klepczarek

Pomysł budowy elektrowni wodnej w Sobocie wzbudza protesty mieszkańców oraz przedsiębiorców. Ludzie boją się, że spiętrzona o półtora metra woda zaleje nie tylko pola i łąki leżące nad Bzurą, ale także zniszczy zabytkowy kompleks, który za duże pieniądze jest obecnie adaptowany na potrzeby restauracji z zapleczem hotelowym.

- Podniesienie poziomu rzeki spowoduje zalanie części parku, który został rewitalizowany za setki tysięcy złotych - nie kryje obaw Krzysztof Gajda, który kilka lat temu nabył dziewiętnastowieczny park z niewielkim zamkiem. Jego początki datowane są na przełom XIII i XIV wieku. - Kilka metrów od koryta Bzury leży dawny budynek gorzelni. Po spiętrzeniu wody on także może zostać zalany.

Pruszkowska spółka Arkad od 2010 roku starała się o budowę trzech elektrowni wodnych na Bzurze w powiecie łowickim. Pierwotnie miały one powstać Sobocie, Klewkowie i Strugienicach. Ostatecznie inwestor wycofał się z tej ostatniej lokalizacji za sprawą oporu władz gminy Zduny.

- Na etapie wydawania wszystkich decyzji jasne było, że na teren parku w Sobocie wpłynie woda - informuje Sławomir Studniarek z pruszkowskiego Arkadu. - Wszystkie strony postępowania wiedziały o tym, gdyż nikt tego nie ukrywał.

Katarzyna Starecka, kierownik skierniewickiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi, uważa, że niezbędna jest ekspertyza poziomu wód, która wykaże, czy zmiana stosunków wodnych nie zagrozi zabytkowemu kompleksowi w Sobocie. - Należy sprawdzić, czy drzewa nie stracą stabilności i nie zaczną się osuwać - mówi konserwatorka zabytków Katarzyna Starecka.
Przeciwko budowie elektrowni wodnej protestują także mieszkańcy Soboty.

- Już w latach 70. ubiegłego wieku powstała tama na Bzurze, spiętrzająca wodę o niecały metr - informuje Wiesław Waśkiewicz, sołtys osady w gminie Bielawy. - Funkcjonowała bardzo krótko, gdyż mieszkańcy zaczęli uskarżać się na podtopienia. Betonową konstrukcję wysadziło wojsko.

Zalewania użytków rolnych oraz stawów hodowlanych obawia się także Tomasz Fabijański, pełniący funkcję prezesa Stadniny Koni w pobliskich Walewicach. Do inwestycji tej sceptycznie nastawiony jest też Sylwester Kubiński, wójt gminy Bielawy. - Już nieraz musieliśmy walczyć ze skutkami powodzi - wyjaśnia swoje stanowisko włodarz gminy Bielawy.

Rafał Klepczarek

Rafał Klepczarek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.