Zabezpieczono 700 kg wyrobów, to efekt przerobu niebadanego mięsa z 14 świń. Sąsiedzi żałują zatrzymanego 45-latka, który ciężko pracował i nikomu nie szkodził.
45-letni mieszkaniec gminy Bolimów usłyszał zarzuty nielegalnego uboju bydła domowego poza rzeźnią oraz wprowadzania na rynek pochodzących z niego produktów. Podczas przeszukania policjanci odnaleźli pomieszczenie gospodarcze przygotowane do wyrobu produktów mięsnych.
- Znajdowały się tam między innymi chłodziarka, maszynki, metalowy stół, piła elektryczna, specjalny stojak na mięso i wagi elektroniczne - mówi Justyna Florczak-Mikina, rzecznik KMP w Skierniewicach. - Ponadto w środku przetrzymywane było ponad 700 kg mięsa i różnych mięsnych wyrobów.
Niewielka wieś Kurabka to kilkadziesiąt domów. Znają się tutaj wszyscy i o przydomowej działalności zatrzymanego mężczyzny mieszkańcy doskonale wiedzą. - To jest porządny chłop, na gospodarce pracuje, a w masarni to robił po nocach - mówi jeden z mężczyzn. - Ludzie stoją na ulicy i patrzą co kto ma na podwórku. Sami nic nie robią, a tylko zazdroszczą.
Mieszkańcy Kurabki niechętnie rozmawiają, a jeśli się wypowiadają, to raczej ostrożnie. Nikt nie chce zaszkodzić 45-latkowi.
- On tu po ojcu gospodarzy - opowiada jedna z kobiet. - W Bolimowie mieszka, żonaty, dwoje dzieci ma, nie wiem, co teraz z nimi będzie. Nikt się tymi wyrobami nigdy nie zatruł. Przez tyle lat było dobrze, ale widać komuś przeszkadzało. To i doniósł, komu trzeba.
Sąsiadka mieszkająca kilka domów od posesji zatrzymanego przed kilkoma dniami mężczyzny mówi krótko: - To porządny facet jest.
Z nielegalnej ubojni, która była dobrze prosperującym biznesem, niewiele zostało. Część zabezpieczonych produktów została przekazana do utylizacji, część jest badana w celu sprawdzenia czy mięso nie było skażone lub zarażone chorobą.
Ogromna ilość wyrobów zaskoczyła nawet powiatowego lekarza weterynarii.
- Pracuję w zawodzie od 46 lat i w życiu czegoś takiego nie widziałem! - mówi Tadeusz Domarecki. - Żeby wyprodukować tyle wędlin musiał przerobić 14 świń. To ogromna produkcja.
Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Skierniewicach już wcześniej miał sygnały o prowadzonej w Kurabce ubojni i rozmawiał z 45-latkiem o zalegalizowaniu jego działalności.
- Tłumaczyliśmy życzliwie, że wystarczy spełnić dodatkowe warunki, żeby mieć legalną działalność - mówi Tadeusz Domarecki. - Miał dwa wyjścia: albo zaprzestać produkcji, albo ją zalegalizować. Przysięgał, że nie będzie działał nielegalnie. Oszukał nas.
Na przestrzeni ostatnich kilku lat z takich nielegalnych masarni, także w efekcie kontroli, powstały tzw. MOL-e. Działalność „marginalna, ograniczona i lokalna” (MOL) pozwala rolnikom i małym firmom produkować i bezpośrednio sprzedawać konsumentom lub lokalnym sklepom wytwarzane przez siebie mięso i wyroby albo produkty mleczne. Dziś to porządne masarnie pracujące pod nadzorem weterynaryjnym, które nie narażają zdrowia konsumentów.
- On zrobił rzecz niewyobrażalną - ze wzburzeniem stwierdza Tadeusz Domarecki. - Włos się jeży, ile trzeba mieć tupetu i arogancji, żeby tak narażać zdrowie ludzkie!
Nie jest tajemnicą, że mieszkańcy naszego regionu korzystają z usług nielegalnych masarzy. - Co dwa tygodnie kupujemy kiełbasę pod Rawą - mówi pani Bożena. - Gospodarz robi je dla siebie i mięso bada. Na sprzedaż niewiele zostaje, musimy się zapisywać.
45-latek usłyszał zarzuty. Za poddawanie zwierząt ubojowi poza rzeźnią i sprzedaż produktów pochodzenia zwierzęcego grozi mu do roku pozbawienia wolności. Za przestępstwo narażenia na utratę życia lub zdrowia może trafić za kratki nawet na 5 lat.