Agnieszka Skomorow

Niepełnosprawna Agnieszka Skomorow opisuje swoje niełatwe życie

Agnieszka Skomorow choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Od dwóch lat mieszka sama. I choć posmarowanie bułek masłem to wyzwanie, radzi się dobrze. Fot. Agnieszka Kubik Agnieszka Skomorow choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Od dwóch lat mieszka sama. I choć posmarowanie bułek masłem to wyzwanie, radzi się dobrze. Agnieszka została Dziennikarzem Roku 2012. Tytuł przyznają WTZ w Skierniewicach.
Agnieszka Skomorow

Niby to proste: wstać, zjeść, umyć się i ubrać. Dla mnie każdy ranek to duże wyzwanie .

Za starych dobrych czasów było tak: Agniesiu, córciu, trzeba wstawać, już 6.30... - ciepłym głosem budziła mnie mamusia. Zawsze przynosiła mi kubek herbaty z cytryną, którą wypijałam jednym tchem. Mama śmiała się ze mnie i mówiła "gdzieś ty była w nocy, znowu masz kaca"... Później miałam podane śniadanie do łóżka. A to jajeczko z majonezem, a to paróweczka na ciepło. Moją ulubioną potrawą na śniadanie były kolorowe kanapki: z wędliną, żółtym serem, ogórkiem, pomidorem. Normalnie niebo w gębie.

Potem była toaleta, mycie i ubieranie się. Jak byłam w toalecie, mama sprzątała łóżko. We wszystkim, poza toaletą i myciem, mama mi pomagała, żeby było szybciej. Z jednej strony to się jej nie dziwię, bo chciała wyjść spokojnie do pracy wiedząc, że jestem gotowa do wyjazdu do WTZ. Jednak z drugiej strony to mnie rozpuściła jak dziadowski bicz. Gdy mama wychodziła do pracy miałam tylko jedno zadanie: ubrać się w kurtkę i czekać na busa. Dobrze miałam, co?

Ale moja mama zmarła, a ja zamieszkałam sama

Teraz moje życie wygląda inaczej. Nastawiam sobie budzik na godzinę 4.45, żeby się dobrze rozbudzić do 5. Gdy już się zwlokę z łóżka, to pierwsze kroki kieruję do toalety. Później myję ręce i idę do kuchni, zrobić śniadanie i kanapkę do warsztatu. W kuchni mam najwięcej przygód. Otwieram lodówkę i myślę, co tu zjeść. Mam trzy zasady przygotowania posiłków: łatwo, szybko i smacznie. I dlatego najczęściej robię kanapki, czasami wezmę jakiś serek. Kanapki robię sobie z bułek, które pani Kasia kroi mi poprzedniego dnia na połówki. Do tego mam pokrojoną wędlinę i żółty ser, czasem poproszę panią Kasię, żeby pokroiła pomidora. W termosie mam przygotowaną herbatę, bo po prostu ciężko mi jest ją zrobić.

Posmarowanie sześciu połówek bułki nie jest proste

Nauczyłam się tego na warsztatach terapii zajęciowej, gdzie zostałam skierowana do pracowni gospodarstwa domowego. Matko boska - pomyślałam - przecież ja nic nie umiem robić w kuchni! Ale spróbowałam. Dostałam 10 kromek chleba do posmarowania masłem. Jedną kromkę smarowałam 5 minut, czyli ze wszystkimi kromkami zeszło mi jakąś godzinę. Nieźle, co?

Byłam przy tym taka spocona i zmęczona, jakbym ze dwie godziny intensywnie ćwiczyła, ale jednocześnie dumna, że mi się udało zrobić coś, czego do tej pory nie robiłam. Oczywiście po śniadaniu trzeba było posprzątać. Przyznaję, że nie lubiłam, nie lubię i nie polubię zmywania, to jest dla mnie najgorsza czynność w kuchni.

Na szczęście mieliśmy zmywarkę, ale nie wszystko się do niej zmieściło, więc resztę rzeczy trzeba było ręcznie zmyć. To ja już wolałam wycierać te rzeczy.

Najbardziej zabawnym momentem mojego przebywania w kuchni było to, jak uczyłam się obierać ziemniaki. Ziemniaka miałam nadzianego na widelec i trzymałam go jedną ręką, a drugą obierałam. W ten sposób obrałam trzy ziemniaki: z pierwszego została połowa, z drugiego wyszedł kwadrat, ale trzeciego obrałam w miarę dobrze. Za każdym razem, gdy przypominam sobie tę sytuację, to się śmieję sama z siebie. Ale wróćmy do mojego dnia.

Kapeć pod łóżkiem i mamy duży problem

Zjadam śniadanie, biorę leki i pakuję kanapkę do warsztatu. I przychodzi czas na najbardziej nielubiane zajęcie, czyli zmywanie. Jak ja nie lubię zmywać! Aż mnie ciarki przechodzą na samą myśl.

Po godzinie spędzonej w kuchni, przechodzę do pokoju, żeby sprzątnąć łóżko i odsłonić żaluzje w oknach. Zajmuje mi to jakieś 20 minut. Podczas sprzątnięcia łóżka też mam zabawne sytuacje.

Ułożyłam kiedyś pościel w pojemniku, wszystko ładnie i równo, i chciałam go zsunąć. Do pewnego momentu się zsuwało, aż się zablokowało i nic. Mówię: kurde, babka, co jest? Patrzę do pojemnika, w którym jest pościel. Wszystko dobrze. Jednak jeszcze raz wyjęłam i ułożyłam ponownie, i znów to samo. - No nie, chyba zostawię to łóżko w cholerę! - pomyślałam. Jednak coś mnie podkusiło, żeby zajrzeć pod łóżko. Patrzę, a tam leży sobie kapeć i to przez niego nie mogłam zsunąć łóżka. Wyjęłam go, zsunęłam łóżko, usiadłam i zaczęłam się śmiać. Przez głupiego kapcia narobiłam sobie dodatkowej roboty. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się rzadko.

Z pokoju idę do łazienki i robię się na bóstwo, nie żartuję! Czasami muszę zmoczyć włosy i wysuszyć suszarką, bo wyglądam okropnie, jakby piorun w rabarbar strzelił. Każdy włos w inną stronę. Najlepiej byłoby myć głowę rano, ale o której bym musiała wstać? Chyba o 4 rano, a to mi nie pasuje. Dlatego głowę myję wieczorem.

Po wyjściu z łazienki idę się ubierać. Sprawnie mi to idzie, bo mam naszykowane ubranie. Chyba, że mi coś odbije i zmieniam garderobę, bo bluzka nie pasuje do spodni albo sweter do bluzki. Jak każda kobieta chcę ładnie wyglądać. Najwygodniej jest ubierać się latem, bo wystarczy założyć spodnie za kolano i koszulkę, i gotowe. A zimą to i rajstopy, i ciepłe spodnie, i podkoszulka, i bluzka, i jeszcze sweter. I zanim się w to wszystko ubiorę, mija trochę czasu i zdążę się spocić.

Po 3 godzinach jestem gotowa i czekam na busa

Zwykle wyrabiam się ze wszystkim na godzinę 8. Muszę być ubrana, spakowana i czekać na busa z warsztatu o godzinie 8.20, bo przyjeżdżają po mnie o 8.30. Czasami siostra mnie pyta: - Agnieszka, po co ty tak wcześniej wstajesz? Odpowiadam jej, że wolę wstać wcześniej i poczekać niż latać po mieszkaniu i myśleć o tym, czy zdążę czy nie! Na pewno ranki są ciężkie. Czasami jest zabawnie, a czasami strasznie. Brakuje mi głównie tego ciepłego głosu mamy: "Córcia, trzeba wstawać!"

Jednak przez te dwa lata, od kiedy sama mieszkam, dużo się nauczyłam, aby poranki były łatwiejsze. Na przykład już wiem, że masło czy margarynę trzeba wyjąć z lodówki dwie minuty wcześniej, żeby się dobrze rozsmarowało albo, że pasztet czy serek wiejski trzeba otworzyć sobie wieczorem, żeby rano się nie denerwować, że nie daje się otworzyć.

Ostatnio nocowała u mnie siostrzenica. Chciała u mnie trochę pobyć, a poza tym ode mnie ma bliżej do szkoły. No więc ja, jak na ciotkę przystało, wstawałam troszkę wcześniej i robiłam sobie i Zuzi śniadanko i kanapki: sobie do warsztatu, a jej do szkoły. Później szybko się ogarniałam i szłam ją budzić: - Zuziu, skarbie, trzeba wstawać! Byłam wtedy szczęśliwa. Czułam, że jestem na tyle samodzielna, że mogę się kimś zaopiekować. Liczę, że Zuzia będzie częściej do mnie przyjeżdżać.

Agnieszka Skomorow choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Jest uczestnikiem WTZ.

Agnieszka Skomorow

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.