Nowy Dwór, nowe rozdanie [ZDJĘCIA i FILM]
Pracownicy Kwiaciarskiego Zakładu Doświadczalnego w Nowym Dworze alarmują, że w spółce dzieje się źle. Kierownictwo KZD przekonuje, że wyprowadza firmę na prostą.
Kwiaciarski Zakład Doświadczalny w Nowym Dworze jest jedną z czterech spółek skierniewickiego Instytutu Ogrodnictwa. Na powierzchni 129 ha produkuje sadzonki roślin sadowniczych i ozdobnych, także metodą in vitro. Przed laty Nowy Dwór był mekką polskich sadowników i działkowców. Ostatnio jednak niekoniecznie.
Część pracowników mówi o upadku.
- Niegdyś była to wspaniała firma znana z doskonałej produkcji roślin do obsadzania terenów zieleni. Jej upadek zaczął się parę lat temu od zmian na stanowiskach w Instytucie Ogrodnictwa i oczywiście w tejże spółce. Zmienił się zarząd w 2013 roku, od kiedy to kierowanie firmą objął pan Wiesław Kosonóg doprowadzając ją do dalszej degradacji. Firma straciła zwolnionych przez niego kilkunastu latami kształconych specjalistów w branży, wielu odeszło samych. Obecnie KZD jest w fatalnym stanie, z długami wobec dostawców, z zaległościami wypłat wynagrodzeń wobec pracowników. No i w takiej sytuacji zatrudnia się na stanowisko dyrektora byłego prezesa MZK w Skierniewicach, Karola Dratkiewicza - alarmują.
Jakby było mało, w maju zaorano parę hektarów (jak twierdzą) plantacji truskawek ze względu na brak odbiorców na sadzonki. Nasi informatorzy zastrzegają swoje dane do wiadomości redakcji. Nie chcą się spotkać z dziennikarzem w obawie o utratę pracy.
O tej niepokojącej sytuacji rozmawialiśmy z Mariuszem Kobusem, dyrektorem do spraw produkcji i prokurentem spółki, a także z przebywającym aktualnie na zwolnieniu lekarskim Wiesławem Kosonogiem, prezesem KZD Nowy Dwór. Obaj szefowie stanowczo twierdzą, że pogłoski o pogrążaniu się firmy są mocno przesadzone.
- Może nie od stycznia, ale faktycznie były problemy z pensjami. W tej chwili nie mamy zaległości w stosunku do ZUS, skarbówki i pracowników. Jeśli chodzi o naszych dostawców, jak to w biznesie, nie zawsze płacimy w terminie, lecz nie mamy postępowań windykacyjnych czy komorniczych - mówi prezes Wiesław Kosonóg. - Nowy Dwór żył z Rosji, produkcja była nastawiona na duże rośliny na tamte rynki i nie było żadnej alternatywy. Jeszcze do niedawna około 70 procent przychodów mieliśmy właśnie z Rosji i jak tam zadrżało, zaczęły się nasze kłopoty. Nie było oferty na inne rynki, dopiero teraz to się zmienia. Wchodzimy do Szwecji, Danii, Niemiec, ale też Mołdawii, Rumunii, mamy dobrze rokujące kontakty w Kazachstanie. Odzyskujemy też rynek krajowy i zaczynamy przeszkadzać konkurencji. Już się z nas nie śmieją. Chcę, żeby Nowy Dwór produkował rocznie 3-5 milionów małych roślin, korzystając z doświadczeń Instytutu Ogrodnictwa. To się już zaczyna dziać.
Według prezesa właśnie od chwili, gdy przejął spółkę, została zahamowana jej degradacja. Ograniczono administrację, która wcześniej przekraczała 60 procent zatrudnionych w zakładzie. Teraz w administracji pracuje 9 osób, przy zatrudnieniu 57-osobowym. W ten sposób odzyskano też pomieszczenia biurowe, w których za około milion złotych urządzono laboratorium in vitro. Natomiast były prezes MZK został zatrudniony kilka dni temu na okres próbny, w pensją wcale nie dyrektorską.
– Nikt na to zatrudnienie nie naciskał, bo od rozstania się z polityką zostałem zwykłym żołnierzem i na naciski jestem odporny. Przypomnę, że gdy w Ossosze zaczęto naciskać na zatrudnianie ludzi, to złożyłem rezygnację – mówi Wiesław Kosonóg. - Fachowcy od nas nie odchodzą, bo poszukujemy specjalistów od in vitro i produkcji „młodzieży” (sadzonek, które szybko idą do sprzedaży - przyp. red.). Fakt, że ograniczyliśmy zatrudnienie na umowy na czas nieokreślony, idąc w kierunku zatrudnienia sezonowego. Zimą potrzeba tylko 10 pracowników fizycznych, nie więcej. No i odeszły osoby, które nie podpisały klauzuli o zakazie konkurencji, którą wprowadziłem - wyjaśnia prezes podkreślając, że w porównaniu do ub. roku odnotowano 12-procentowy wzrost sprzedaży, co w obecnej sytuacji rynkowej jest dobrym wynikiem.
Doniesienia o zniszczeniu hektarów truskawek dementuje dyrektor Mariusz Kobus. Jak mówi, zaorano nie kilka hektarów, lecz około 80 arów z oczywistych względów - sadzonki się nie sprzedały, a zakład nie jest nastawiony na produkcję owoców.
- To było około 15 procent produkcji tych sadzonek, a pole już obsialiśmy łubinem - wyjaśnia.
Dyrektor potwierdza, że zakład przestawił się na produkcję „młodzieży”. Jak mówi, takie sadzonki są łatwiejsze w obrocie i niosą mniejsze ryzyko handlowe. W tym roku planowane jest wyprodukowanie 3 mln sztuk.
List do redakcji „ITS” (fragmenty)
O Instytucie Ogrodnictwa zawsze wypadało pisać i mówić tylko dobrze i ładnie, no bo to dobro lokalne, ale może warto byłoby napisać parę zdań prawdy o tym, co się tam dzieje w obecnej sytuacji, a zwłaszcza w spółce należącej do IO, czyli w Kwiaciarskim Zakładzie Doświadczalnym w Nowym Dworze.
Urządzono w 2014 roku laboratorium in vitro w Nowym Dworze, inwestując grube tysiące złotych, no i oczywiście paru znajomych do obsługi. Wydarzenie to byłoby godne zachwytu jako supernowoczesne rozwiązanie, ale... co najmniej 20 lat wcześniej, bo laboratoriów tego typu doskonale technicznie wyposażonych jest w Polsce co najmniej kilka. A Instytut też je ma ( SZD Brzezna i Prusy).
No i trzeba mieć strategię co tam mnożyć i gdzie sprzedać mnożone taką metodą rośliny, ich setki tysięcy lub kilka milionów.
Taki jest sens mnożenia in vitro: produkcja milionów sadzonek rocznie. To było po prostu wyrzucenie pieniędzy w błoto.