Nożyczkami pocięli noworodka

Czytaj dalej
Fot. Roman Bednarek
Agnieszka Kubik

Nożyczkami pocięli noworodka

Agnieszka Kubik

34-letnia Bogusława R. będąc w szóstym miesiącu ciąży najpierw się upiła, a potem doszło do porodu. Śledczy nie wykluczają jednak i wersji, że nożyczkami wraz z konkubentem chciała dokonać aborcji.

O Skierniewicach znów zrobiło się głośno, tym razem za sprawą 34-letniej Bogusławy R., która będąc w 6. miesiącu ciąży trafiła do skierniewickiego szpitala mając prawie 5 promili alkoholu. Kobieta obficie krwawiła z dróg rodnych. Uznawszy, że to poród, lekarze podjęli czynności, by go szczęśliwie zakończyć. Ku ich zdumieniu okazało się, że w macicy 34-latki znajduje się tylko główka dziecka.

- Takiej dawki alkoholu, jaką wypiła, normalna kobieta by nie przeżyła - mówił w miniony piątek Jacek Sawicki, dyrektor skierniewickiego szpitala. - W swojej karierze po raz pierwszy mam do czynienia z takim przypadkiem. Zresztą wszyscy jesteśmy w szoku, bo w sposób naturalny nie mogło dojść do rozczłonkowania ciała dziecka.

Szpital zawiadomił policję. Policjanci pojechali do Krężc w gminie Maków, gdzie Bogusława R. mieszkała u konkubenta. Na miejscu, w starym budynku bez prądu i wody, policjanci znaleźli część płodu. Zatrzymali też do wyjaśnienia 45-letniego konkubenta. W chwili zatrzymania mężczyzna miał 2,5 promila alkoholu w organizmie.

Mieszkańcy Krężc w gminie Maków nie kryją zaskoczenia. Sąsiadka mężczyzny, Anna Duda, pamięta ten wieczór. - Przyszedł do mnie po godzinie 18, żebym zadzwoniła po karetkę, bo jego kobieta krwawi. Wykręciłam numer i oddałam mu telefon - mówi Anna Duda i dodaje, że Mirek wrócił z więzienia jakieś półtora roku temu. - Potem sprowadziła się ta kobieta. Nie byli hałaśliwi, ale co ich widziałam, to ciągle pijani. Zbierali puszki i złom, raczej nie dojadali, byle by tylko na alkohol starczyło. Przychodzili czasem po chleb czy wodę. Większy problem mamy z ich psami, bo biegają samopas, są agresywne, atakują nasze kury i kaczki.

- Nawet nie zauważyłam, że jest w ciąży - mówi druga sąsiadka. - Słyszałam tylko o tej kobiecie, że jest dobrze wykształcona.

Bogusława R. skończyła studia pedagogiczne. Pierwszą swoją pracę podjęła w Ośrodku Opiekuńczo-Rehabilitacyjnym dla Dzieci Niepełnosprawnych w Skierniewicach. To był rok 2005.

- Została zatrudniona jako pedagog specjalny, pracowała z dziećmi autystycznymi - wspomina Lidia Szczepaniak, dyrektor ośrodka. - Niestety, pracowała bardzo krótko, mniej więcej od września do początku grudnia, potem została zwolniona. Powód? Piła alkohol, a ja nie mogłam pozwolić, aby osoba uzależniona pracowała z dziećmi. Rozmawiałam z nią na ten temat, dawałam szansę. Gdy dowiedziałam się o zdarzeniu przeżyłam szok, bo to nie był jakiś menel. Była fajną i mądrą dziewczyną, ale niestety, chorą, i to poważnie - dodaje Lidia Szczepaniak.

Z naszych informacji wynika, że Bogusława R. wychowywała się w rodzinie zastępczej. Może jej prawdziwi rodzice też mieli problem z alkoholizmem i geny wzięły górę?

Prokuratura postawiła Bogusławie R. zarzut dzieciobójstwa. Grozi jej do 5 lat pozbawienia wolności. Konkubent kobiety usłyszał z kolei zarzut zabójstwa, grozi mu dożywocie.

Oboje przyznali się do zarzucanych im czynów, oboje złożyli też wyjaśnienia, choć trzeba mieć na uwadze fakt, że podczas zdarzenia byli bardzo pijani, wielu rzeczy mogą nie pamiętać lub inaczej interpretować.

Co wydarzyło się w ubiegły czwartek w starym budynku w Krężcach?

Wiadomo tyle, że Bogusława R. i jej konkubent przyjechali do Skierniewic, gdzie po zebraniu puszek i innego złomu kupili alkohol, który następnie wypili.

Potem prawdopodobne wersje tragedii są dwie, a wyjaśnienia obu stron nieco się od siebie różnią: albo w szopie zaczął się poród i mężczyzna, chcąc kobiecie pomóc, próbował nożyczkami odciąć dziecku pępowinę, co skończyło się dramatem, albo oboje próbowali pozbyć się dziecka przy pomocy ostrego narzędzia.

Jeszcze w poniedziałek Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi mówił nam, że "kobieta była świadoma faktu, że działając wspólnie z konkubentem dochodzi do pozbawienia życia dziecka". Dwa dni później śledczy zmienili zdanie.

- Nie mamy podstaw, aby twierdzić, że chcieli pozbawić dziecka życia - mówił rzecznik w środę. - Nie ulega jednak wątpliwości, że powodem śmierci dziecka nie był uraz okołoporodowy, ale mechaniczny. Czekamy na wyniki sekcji zwłok dziecka, które ustalą, czy powstał on, gdy był jeszcze zachowany krwiobieg. Sprawa nie jest tak jednoznaczna, jak wydaje się na pierwszy rzut oka.

Wiemy też, że zmarły noworodek to drugie dziecko Bogusławy R. Pierwsze znajduje się w rodzinie zastępczej.

To niejedyny zarzut dzieciobójstwa w naszym powiecie. Usłyszała go również 20-latka ze wsi w gminie Godzianów, która dwa lata temu urodziła dziecko w swoim domu, a następnie - wszystko na to wskazuje, choć śledztwo w tej sprawie trwa nadal - zapakowała go w torbę foliową i porzuciła na strychu. Tragedia wyszła na jaw dlatego, że 20-latka dostała krwotoku i konieczna była medyczna interwencja w szpitalu.

- Z ustaleń sekcyjnych wynika, że dziecko urodziło się żywe, a zgon nastąpił na skutek rozległych obrażeń czaszkowo-mózgowych - mówi Krzysztof Kopania.

Matka oraz siostra kobiety usłyszały zarzuty związane z nieumyślnym spowodowaniem śmierci dziecka. Prokuratura nie wyklucza jednak, że kwalifikacja prawna zarzucanych czynów ulegnie zmianie.

Kobiety przebywają na wolności, a śledczy pracują nad aktem oskarżenia czekając na kolejną opinię biegłych, tym razem w sprawie poczytalności matki dziecka.

współpraca bed, md

Agnieszka Kubik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.