O kulturze po reformie mówi Dorota Rutkowska
Czy ubiegłoroczna reforma kultury w mieście się powiodła/nie powiodła i dlaczego?
Według mnie, to nie była żadna reforma kultury, a jedynie likwidacja jednego z ośrodków i zwolnienie kilku osób. Tłumaczenie, że przeprowadzono zabieg łączenia jednostek poprzez likwidację, z prawnego punktu widzenia jest nieprawdziwe. To miało być uzdrowienie kultury, a tak się nie stało. Jako zwykły mieszkaniec miasta, który od wielu lat dość często bierze udział w różnych wydarzeniach nie zauważyłam praktycznie żadnej zmiany z tego powodu. Może jedynie wprowadzone zostały jakieś korekty w ofercie stałych zajęć prowadzonych przez MOK.
Pod pojęciem reformy wyobrażałam sobie stworzenie rzetelnej wizji rozwoju kultury w naszym mieście, opartej na opiniach osób, które faktycznie się na tym znają, podpartej badaniami. Sądziłam, że będzie to postawienie nowych zadań, a także konkretny czytelny program współpracy ze strony miasta z różnymi środowiskami twórczymi, stowarzyszeniami, fundacjami. Naturalnym następstwem takich działań powinny być decyzje o tworzeniu bazy lokalowej, kompletowaniu sprzętu.
Niezwykle ważna jest promocja wydarzeń kulturalnych, a tymczasem na stronie internetowej MOK w zakładce „Kalendarz imprez” nie ma nic. Taki kalendarz, to przecież podstawa, przejaw planowania, właściwego zarządzania, gospodarnego zarządzania środkami, wreszcie informowania.
Kultura sama się nie utrzyma, musi mieć wsparcie, mecenat. Każdy mecenat opiera się na przejrzystych zasadach. Może warto zaufać ludziom kultury, którzy znakomicie orientują się we współczesnych realiach. Śledzą fundusze ministerialne, fundacji, instytutów, potrafią napisać dobry program, złożyć dobry wniosek i sięgnąć po zewnętrzne pieniądze. A miasto mogłoby przyjąć rolę wspierającego koordynatora. Im więcej propozycji tym większa szansa wyboru tych najlepszych, które znajdą wielu odbiorców.
Ostatnio dość głośna była sprawa zamknięcia Piwnicy. Mnie też się zrobiło szkoda. Sama tam czasem zaglądałam. Wiem, że był to klub chętnie odwiedzany przez młodzież, studentów przyjeżdżających na weekendy do domu. Były dobre koncerty. Takie miejsce z klimatem na piątkowy, sobotni i niedzielny wieczór. Ciekawe czy znajdzie się kolejny odważny do poprowadzenia lokalu. Czy nie warto było ustalić czynszu na minimalnym poziomie, aby dać szansę na utrzymanie działalności? A tak z mapy miasta zniknął fajny klub. I gdzie teraz pójdą młodzi aby się spotkać?