O włos od katastrofy kolejowej w Łowiczu
O włos od katastrofy kolejowej w Łowiczu. Na jednym torze znalazły się dwa pociągi osobowe. Na szczęście, maszynista pociągu pośpiesznego, jadącego od strony Warszawy w porę zatrzymał elektrowóz z sześcioma wagonami 225 metrów od pustego pasażerskiego składu, stojącego na torach przy peronie pierwszym dworca kolejowego Łowicz Główny.
Było bardzo groźnie, gdyż pociąg Inter City nie zatrzymywał się w Łowiczu i mógł przejechać przez teoretycznie wolny tor z prędkością do 100 km na godzinę.
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło 18 lutego o godz. 7.41. Na jednym torze znalazł się pociąg pośpieszny Inter City Bolesław Prus, relacji Warszawa Wschodnia - Szczecin oraz osobowy skład kolejowy Kolei Mazowieckich, relacji Warszawa - Łowicz. Z naszych ustaleń wynika, że ten ostatni stał na torach, gdyż nie dostał semafora zjazdowego na bocznicę. Tymczasem druga nastawnia pozwoliła odpowiednim semaforem na przejazd pociągu pośpiesznego.
Składem pasażerskim IC podróżowało około 200 pasażerów. Gdy maszynista zauważył, że na jego torze w oddali widać światła innego pociągu rozpoczął hamowanie. Było ono tak gwałtowne, że w części restauracyjnej pospadała zastawa stołowa. - Podczas incydentu nie doszło do zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi - zapewnia Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy PKP Polskie Linie Kolejowe w Warszawie. - Pasażerowie otrzymywali bieżące informacje od obsługi, a następnie udali się w dalszą drogę najbliższymi pociągami.
Na miejsce groźnego wypadku wezwano policję. Technicy kryminalistyki zebrali ślady. Przesłuchano także uczestników zdarzenia oraz dyżurujących tego dnia pracowników kolei. - Na szczęście, w porę zauważono zagrożenie i nikomu nic się nie stało - mówi Urszula Szymczak, rzecznik łowickiej policji. - Obecnie sprawdzamy, jak doszło do tej sytuacji.
Policja zbadała także trzeźwość maszynistów oraz dyspozytorów ruchu na dwóch kolejowych nastawniach w Łowiczu. W ich organizmach nie stwierdzono śladów alkoholu.
Na miejscu pojawiła się komisja kolejowa powołana przez PKP Polskie Linie Kolejowe. Gremium, któremu przewodniczy Krzysztof Kliński, bada przyczyny powstania groźnej sytuacji.
- Komisja wstępnie ustaliła, że przyczyną incydentu jest błąd obsługi nastawni - potwierdza nasze informacje rzecznik PKP PLK. - Posterunek był kontrolowany wczoraj rano o godz. 6 przy zmianie dyżuru. Wszyscy pracownicy byli trzeźwi. Postępowanie szczegółowo ustali okoliczności incydentu.
Pewne jest, że maszynista IC Bolesław Prus zareagował prawidłowo i udało mu się zatrzymać skład zanim ten uderzył w pociąg na postoju. Członkowie kolejowej speckomisji sprawdzą, czy wszystkie procedury bezpieczeństwa zostały przeprowadzone, a jeśli nie, to kto konkretnie zawinił.
Sprawca niebezpiecznego incydentu w Łowiczu może nawet stracić pracę. Przedstawiciele PKP PLK podkreślają jednak, że na razie jest jeszcze za wcześnie, aby ferować ostateczne wyroki.
Rafał Klepczarek