Od lat czcimy pamięć Felliniego i ciągle pytamy: co go z nami łączy [GALERIA+WIDEO]
Zainteresowanie wykładem o Rzymie i konkursem na Mały Metraż było znikome. Czy koncerty gwiazd były formą ratowania eFeF-a. A może impreza jest dla nas zbyt ambitna?
Czterodniową imprezą poświęconą pamięci włoskiego reżysera Federico Felliniego w Skierniewicach otwarto rok kulturalny. W tym roku wręczyliśmy Dużego eF-a pomysłodawcy. Może warto pomyśleć o czymś innym?
- Nagrodzenie Lecha Mackiewicza nie wyczerpało formuły - twierdzi Beata Jabłońska, była wiceprezydent Skierniewic, która przez ostatnie lata współorganizowała eFeF-a. - Można się zastanowić nad promocją, ale nie rezygnowałabym z tej imprezy.
"eFeF. Urodziny Mistrza. Inspiracje" są kontynuacją Felliniady i w Skierniewicach odbyły się już po raz szósty. W ramach eFeF-a, który, po odliczeniu zysków z biletów, kosztował 37 tys. złotych, były konkursy i ich rozstrzygnięcia, projekcje filmów, wystawy, wykład i koncerty. Słowem: wszystko, czego od kultury należy oczekiwać. Nazwisko Felliniego odmieniano przez wszystkie przypadki i na każdym kroku podkreślano rangę imprezy. - To jest bardzo oryginalna i spójna uroczystość - dodaje Beata Jabłońska.
Gdzie jest Federico
Dlaczego więc uczestnicy Urodzin Mistrza z nieskrywanym zakłopotaniem szukali Felliniego na eFeF-ie, a po projekcji filmów krótkometrażowych coraz głośniej pytali, co artyści mieli na myśli i które filmy mają związek ze Skierniewicami?
- Fellini to nasz inspirator i autorytet w dziedzinie sztuki - tłumaczy Monika Kotowska, dyrektor MOK w Skierniewicach, organizator imprezy. - On był artystą, który realizował się na wielu płaszczyznach. Taki też jest nasz eFeF. Multimedialny.
- Na eFeF-ie byłem po raz trzeci - mówi Bartłomiej Wójcik, komendant skierniewickiego hufca ZHP, radny miejski i przewodniczący komisji kultury działającej przy Radzie Miasta w Skierniewicach. - Impreza w sumie fajna, a koncerty rewelacyjne. Problemem jest jej koszt i fakt, że po raz kolejny zastanawiałem się, jaki związek z koncertami ma Fellini.
Bartłomiej Wójcik nie był odosobniony w tym pytaniu. Grono podpytywanych przez niego i przez nas osób też nie potrafiło znaleźć tego związku. Co absolutnie nie oznaczało, że krytykowali całe Urodziny Mistrza. Wręcz przeciwnie. Wszyscy chwalili koncert Natalii Sikory. Zespół Raz Dwa Trzy i i Artur Barciś byli pod wrażeniem skierniewickiej publiczności, a orkiestra ze szkoły muzycznej to już nasz towar eksportowy. Wystawa fotograficzna nie wszystkim musiała się spodobać, ale barwna Miria Sabina Maciągiewicz przykuwała wzrok.
Mało nas...
Skąd więc dysonans? Dlaczego wykładu o Rzymie słuchało niespełna 30 osób i mniej więcej tyle samo uczestniczyło w konkursowej projekcji filmów Małego Metrażu.
Nagrodzone filmy krótkometrażowe
Zielony balonik – Adam Michałowski ze Skierniewic (nagroda publiczności)
Na drugą stronę – Marek Głuszczak z Gdyni
O.S.T.R. Kartagina Sebastian Kwidziński
Jeszcze mniej było zainteresowanych jego rozstrzygnięciem. Gdyby organizatorzy nie opóźnili wręczenia nagród, Małe eF-y i prestiżowego Dużego eF-a pomysłodawcy Lechowi Mackiewiczowi wręczano by przy znikomej publice.
Nagrodzeni
Komisja konkursowa w składzie: Lech Mackiewicz, Jarosław Barzan, Jan Polivka, Tomasz Przybysz i Jarosław Chęcieleski statuetki Mały eF przyznała:
- Adamowi Michałowskiemu - nagroda publiczności
- Markowi Głuszczakowi z Gdyni - za najlepszy film
- Sebastianowi Kwidzińskiemu - za najlepsze walory artystyczne
Komisja konkursowa w składzie: Anna Wolińska, Wanda Łapińska, Piotr Bigos i Monika Kotowska, statuetkę Dużego eF przyznała Lechowi Mackiewiczowi.
Nadmieńmy jeszcze, że obejrzenie nagrodzonych filmów tuż przed wręczeniem nagród stanowiło próbę cierpliwości i wytrwałości. - Filmy wyświetlano na górnym korytarzu z rzutnika - skarży się jedna ze skierniewiczanek, która starała się aktywnie uczestniczyć w wydarzeniu. - Trzeba je oglądać na stojąco, a głos gdzieś ucieka i trudno zrozumieć, o co chodzi.
Krótkie filmy w gronie znajomych recenzowali także inni uczestnicy imprezy. Pochwały trudno było usłyszeć, chociaż juror Jarosław Barzan zwracał uwagę na wyższy z roku na rok poziom tych filmów.
Ciekawostkę może też stanowić fakt, że inny skierniewiczanin kojarzony z kulturą, o którym młodzież z duszą artystyczną bez wahania mówi, że mało kto jak on potrafi się zaangażować w sztukę, najpierw w kuluarach krytykował nadesłane i nagrodzone filmy, a potem odbierał w imieniu jednego z laureatów nagrodę.
- To są imprezy niszowe, a nie komercyjne, jak na przykład koncerty gwiazd- przyznaje Monika Kotowska. - Skierowane są do określonego odbiorcy i frekwencja na nich zawsze jest niższa. Organizując eFeF tak staraliśmy się dobierać atrakcje, aby każdy znalazł coś dla siebie.
I ludzie wybierali. Na imprezach komercyjnych sale pękały w szwach. Na pozostałych było bardzo kameralnie. W tym kameralnym gronie zabrakło wielu skierniewiczan kojarzonych z kulturą. Między innymi Beaty Jabłońskiej, której na udział nie pozwoliły inne obowiązki. - Byłam na koncercie Natalii Sikory, Raz Dwa Trzy i orkiestry dętej. Nie dałam rady być na Barcisiu. Wystawy obejrzałam - wylicza.
- Zachęcić ludzi do wyjścia z domów i uczestniczenia w wydarzeniach kameralnych jest naprawdę bardzo trudno - stwierdza Izabela Strączyńska, dyrektor MBP w Skierniewicach, która stara się rozszerzyć działalność wypożyczalni o wieczorki poetyckie, spotkania z pisarzami i projekty literackie. - Wiem, jak trudno podczas takich wydarzeń o pełne sale.
Monika Kotowska podkreśla, że kultura może bawić, ale powinna też uczyć i kształtować przyszłego odbiorcę. Dlatego obok komercyjnych koncertów gwiazd, były niszowe wykłady i wystawy.
Za duża dla nas ta sztuka?
- eFeF to przejaw wyższej kultury, która skierowana jest do niszowego odbiorcy - mówi Jarosław Chęcielewski, wiceprezydent Skierniewic odpowiedzialny m.in. za sprawy kulturalne. - Frekwencja na tych właśnie imprezach nie była duża, bo ludzie co prawda przychodzili, ale na Barcisia, Raz Dwa Trzy czy Sikorę. Można się zastanawiać, czy promocja tych imprez była właściwa - dodaje. - Nie ma co ukrywać, że występy gwiazd były formą ratowania festiwalu, ale też pokazały, że w Skierniewicach jest zapotrzebowanie na takie właśnie koncerty. Będziemy się zastanawiać nad kalendarzem skierniewickich imprez - nadmienia wiceprezydent. - Chcemy, aby w Skierniewicach częściej gościli znani artyści, ale czy eFeF zostanie, będę mógł powiedzieć w okolicach kwietnia.
eFeF-a broni Monika Kotowska. - To jest właśnie ta różnorodność sztuki - tłumaczy. - Taki był Fellini i taki jest eFeF. Impreza nosząca w nazwie człon "Inspiracje", z założenia ma być różnorodna, barwna i niejednopłaszczyznowa. eFeF ma dać możliwość artystycznej konfrontacji tym wszystkim, którzy sztukę w sobie czują i tym, którzy chcą ją dostrzec - tłumaczy. - Jeśli zaś chodzi o zrozumienie filmów... Nie możemy tłumaczyć, co twórca filmu miał na myśli, bo to byłoby tak, jakby malarz opowiadał, co namalował - tłumaczy Monika Kotowska. - Chcemy wywołać dyskusję u widzów, zmusić ich do rozmowy o tym, co zobaczyli.
Może więc Fellini jest dla skierniewiczan zbyt ambitny? Może mówiąc eFeF za dużo od widzów wymagamy?
- Fellini jest ogólnoświatowy - zaznacza Izabela Strączyńska. - Poza tym, gdybyśmy wzięli jakiegokolwiek Polaka, dopiero wywołalibyśmy burzę - śmieje.
Tak więc: kto szukał Felliniego na wystawie fotografii, koncertach, krótkich filmach czy występie Barcisia i go nie znalazł, nie popełnił błędu. Tam Federico - w prostym przełożeniu - nie było. Był za to jego duch. Wielogatunkowy, niemal jak cyrk. Kulturalny misz-masz.
Edyta Cieślak