Droga Redakcjo! W słoneczną niedzielę w samo południe wybrałam się na przejażdżkę rowerową po parku, bo do tej pory nie miałam jeszcze okazji go zobaczyć. Wjechałam przez bramę parkową od strony ulicy Prymasowskiej i doznałam szoku, bo takich tłumów ludzi nigdy w parku nie widziałam!
Z trudem manewrowałam rowerem, by nie wjechać w rodziny z małymi dziećmi czy seniorów. Panowała atmosfera niedzielnego pikniku: dzieci hasały między alejkami, ich rodzice robili pamiątkowe zdjęcia, a starsze osoby dostojnie przechadzały się spacerkiem komentując każdą roślinkę.
Przejechałam park wzdłuż, wszerz i w poprzek i wszędzie natrafiałam na całe grupy, także wielu rozbawionych nastolatków. Pomyślałam, jak to fajnie mieć w Skierniewicach estetyczne miejsce, gdzie można się wybrać na niedzielny spacer całą rodziną.
A potem pojechałam do Rynku i doznałam kolejnego szoku, podobnie zresztą jak większość rodzin, które z parku tam właśnie wybrały się na lody. I tylko na lody -- bo cóż innego może zaproponować samo centrum 50-tysięcznego miasta? Nawet fontanna, wielka atrakcja dla maluchów, w słoneczną niedzielę w samo południe nie działała, pod ratuszem wiatr przewiewał liście i śmieci, i gdyby nie Open Cafe z tymi właśnie lodami i paroma stolikami na zewnątrz, nic nie uratowałoby honoru zapyziałego skierniewickiego Rynku, tak kontrastującego z pobliskim zrewitalizowanym parkiem.
Kandydaci na prezydenta miasta prześcigają się w obietnicach, ale nie zauważyłam, by ktoś z nich wspominał o zmianach w Rynku. Są konieczne i dziwi mnie, że obecne władze miasta w ogóle o to nie zadbały w ciągu ostatnich czterech lat. Piękny park i co dalej? Może jakaś kropka nad "i" by się przydała, by te 12 mln zł nie poszło na marne?
Pozdrawiam
(dane do wiadomości redakcji)