Kazimierz Orzechowski mieszka samotnie w kamienicy przy ul. Piłsudskiego. Przez 3 tygodnie miał odciętą kanalizację, swoje potrzeby musiał załatwiać poza łazienką.
Do naszej redakcji zgłosił się pan Antoni, wzburzony sąsiad 70-letniego Kazimierza Orzechowskiego, lokatora budynku komunalnego przy ul. Piłsudskiego. Skierniewiczanin twierdził, że 70-latek ma odciętą przez Zakład Gospodarki Komunalnej wodę i kanalizację.
- To człowiek po dwóch udarach, z trudem się porusza, potrzebuje pomocy, a ci przyszli i mu wodę odcięli - mówił mężczyzna.
Pokój, który zajmuje pan Kazimierz, to jedno pomieszczenie z kątem przeznaczonym na łazienkę. W drugim rogu jest kuchnia węglowa, która służy zarówno do ogrzewania mieszkania, jak i gotowania.
Na miejscu okazuje się, że faktycznie, w części łazienkowej umywalka ma odłączony odpływ wody, a sedes nie posiada rury do odprowadzania nieczystości.
Starszy pan siedzi na łóżku, pan Antoni opowiada.
- Pan Kazik nie może nalać wody, bierze ją od nas albo innych sąsiadów - tłumaczy. - Kiedy nas nie ma, przychodzi pani z opieki i to ona nosi wodę. Ja sąsiadowi palę w piecu i pomagam, ile mogę.
Wniesienie wody to mniejszy problem niż wyniesienie nieczystości gromadzonych w wiadrze, ponieważ z sedesu starszy pan nie ma jak skorzystać.
Na szczęście i w tym przypadku Kazimierz Orzechowski może liczyć na sąsiadów. Mężczyzna jest umyty, ma zrobione kanapki i herbatę na zapas.
Inni lokatorzy pomagają, ale wynoszenie fekaliów nie należy do przyjemności.
- Toaleta rozmontowana, to jak ma skorzystać? - mówi drugi sąsiad. - Rury popękane, bo przecież gołym okiem widać, że niedocieplone.
Jak mówią sąsiedzi, problem zaczął się z nadejściem mrozów. Utrzymująca się przez wiele dni ujemna temperatura sprawiła, że rura pękła, a fekalia swobodnie wylewały się na zewnątrz. W końcu z nieczystości i wody zrobił się wielki sopel.
- Tutaj nikt nie odśnieża, nie posypuje piachem, nikt nie dba o ten budynek - mówi pan Antoni. - Byłem w ZGM i zgłaszałem, żeby ocieplili tę rurę. A oni wpadają i albo zrobią, albo nie zrobią...
W Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej słyszymy, że o usterce spółka została poinformowana dopiero w ubiegły piątek.
- Tego samego dnia postawiliśmy rusztowanie, awaria już jest usunięta - mówi Łukasz Paruzel, kierownik działu technicznego ZGM. - W tym lokalu była awaria spłuczki, przez co woda zamarzła na całej długości rury. To spowodowało niedrożność rury i zalewanie fekaliami lokalu poniżej.
Kierownik twierdzi, że rura była ocieplona.
- Gdzie tam ocieplona! - stanowczo zaprzecza sąsiad 70-latka. - To zwykła plastikowa rura, nie miała szans się sprawdzić przy takiej pogodzie na zewnątrz budynku.
W Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej słyszymy, że pomysłowość lokatorów nie zna granic i nie sposób przewidzieć usterek, które zgłaszają. Dziennie jest ich około czterdziestu.
W tym tygodniu w bloku przy ul. Pomologicznej jeden z lokatorów wpadł na przykład na pomysł, żeby w piwnicy rozkręcić zbiornik na gaz wymontowany z samochodu. Chciał sprzedać metalowe elementy, ale niepokojący zapach zaalarmował mieszkańców, którzy wezwali policję i straż pożarną. Samowolki budowlane czy przerabianie instalacji na własną rękę to codzienność w lokalach komunalnych. Jak twierdzą pracownicy spółki, stąd tylko krok do tragedii.
Budynek przy ul. Piłsudskiego pochodzi z początku XX wieku i jeszcze kilka lat temu nie miał kanalizacji. Jak się okazuje, instalacji nie można było poprowadzić wewnątrz budynku ze względu na jego konstrukcję. Stąd, jak twierdzi ZGM, nietypowe budowlane rozwiązanie.
- Nie dość, że mamy fatalną kanalizację, to jeszcze dziury w dachu - nie ustępuje sąsiad. - Kiedy deszcz pada, woda leci przez halogen w suficie, muszę wiaderko podstawiać. Prezes ZGM obiecywał, że ten dach najpóźniej wiosną załatają. Widzicie państwo, jak załatali...
Prezes Tadeusz Rudzik zapewnia, że wszelkie zgłoszone usterki są naprawiane w miarę możliwości. Ta też została naprawiona niezwłocznie po jej zgłoszeniu.
- Odpływ kanalizacji odłączyliśmy w piątek, 15 stycznia - mówi Łukasz Paruzel.
Zdjęcia odłączonego sedesu i umywalki zrobiliśmy 13 stycznia. W ZGM słyszymy zapewnienia, że pracownicy spółki takiego odcięcia wtedy nie dokonali. Komu wierzyć?
Jak twierdzą jego sąsiedzi, Kazimierz Orzechowski nie ma emerytury. Bez pomocy innych lokatorów i opieki społecznej, nie mógłby sobie poradzić. Starszy pan ma dosyć sytuacji, która jest kłopotliwa także dla niego.
- Niech mnie wezmą do domu starców - mówi pan Kazimierz.