Pielęgniarka Roku: choruję na przewlekłą szczęśliwość
Dorota Szykuła, która wygrała w naszym plebiscycie, nie wie, co to zły humor i niezadowolenie...
Dorota Szykuła, Pielęgniarka Roku 2014 wybrana przez pacjentów w naszym plebiscycie Twoje Zdrowie, to gejzer optymizmu. Uśmiech i zadowolenie z życia nigdy nie schodzą z jej twarzy.
- Tak, choruję na przewlekłą szczęśliwość - śmieje się Dorota Szykuła. - Mnie jest zawsze dobrze. Kocham swoją pracę i swoich pacjentów, nigdy na nic nie narzekam i nie mam żadnych wielkich marzeń. Jestem szczęśliwa w swoim minimalizmie.
Aż miło słyszeć, że są jeszcze tacy ludzie...
Pacjenci odwdzięczyli się pani Dorocie głosując na nią w plebiscycie, otrzymała 441 głosów.
- Jest mi z tego powodu bardzo, bardzo miło, ale czuję się, jak ślimak wyciągnięty ze swojej bezpiecznej muszelki - mówi Pielęgniarka Roku. - Nie lubię wokół siebie zamieszania. Poza tym chciałabym podkreślić, że pielęgniarstwo to praca zespołowa, i gdyby nie moje fantastyczne koleżanki, z którymi tworzę bardzo zgrany zespół, nie zostałabym wybrana. Pacjenci doskonale wyczuwają, kiedy personel jest sfrustrowany, skłócony. My jesteśmy wesołe, bardzo lubimy to, co robimy, i ludzie nas za to kochają. Jedna z nas coś zaczyna, druga kończy, jest płynność w przejmowaniu obowiązków. Myślę, że miło się przebywa w naszym towarzystwie.
Koleżanki pani Doroty, z którymi tak wspaniale jej się pracuje, to: Zofia Dzierzbińska, Krystyna Łukasik, Danuta Dziąg, Grażyna Tuka oraz Teresa Kowalczyk.
Ale Dorota Szykuła dodaje, że personel to nie tylko pielęgniarki. To także wspaniali lekarze, do których zawsze może podejść i bez skrępowania porozmawiać o pacjencie.
- Myślę, że tak właśnie powinna działać poradnia rodzinna - mówi pani Dorota. - To pacjent jest najważniejszy, my nigdy o tym nie zapominamy.
***
Rodzice pani Doroty podkreślali, że najważniejszy jest w życiu konkretny zawód, dlatego zamiast do skierniewickiego LO im. B. Prusa czy ekonomika, poszła do pięcioletniego Liceum Medycznego w Żyrardowie, kształcąc się na pielęgniarkę. Potem miała zdawać na medycynę. I zdawała - ale za pierwszym podejściem zabrakło punktów.
- Myślałam, że za rok spróbuję ponownie, ale wciągnęłam się w wir pielęgniarskiej pracy i tak już zostało - mówi. Szkół pielęgniarskich tego typu, co w Żyrardowie, już nie ma. To była bardzo dobra szkoła, solidnie przygotowująca do zawodu. Przede wszystkim, jak podkreśla Dorota Szykuła, uczyła odpowiedzialności, a to - jej zdaniem - najważniejsza cecha pielęgniarki. Oprócz wrażliwości, empatii i pogody ducha.
- Miałyśmy bardzo dużo praktyk w żyrardowskim szpitalu, przeszłyśmy wszystkie oddziały - wspomina. - Na sobie uczyłyśmy się robić zastrzyki, zakładać wenflony czy stawiać bańki. Po szkole trafiłam jako pielęgniarka na dwa lata do Tworek, na oddział psychiatryczny. To była bardzo ciężka praca, tym bardziej, że zmianowa, 8-godzinna. A ja cały czas dojeżdżałam ze Skierniewic.
Potem była chirurgia dziecięca w warszawskim szpitalu (przez rok), a potem, po przerwie wykorzystanej na założenie rodziny i urodzenie syna Michała (w maju zdaje maturę), Dorota Szykuła podjęła pracę na izbie chorych w Raduczu, a potem w Skierniewicach. Czyli związała się z wojskiem - niestety, nie na długo.
Po siedmiu latach jednostkę w Skierniewicach zlikwidowano i pani Dorota trafiła do przychodni Medyk przy ul. Sienkiewicza, gdzie pracuje do dzisiaj. To był rok 2001.
W międzyczasie ukończyła wydział pielęgniarstwa w Wyższej Szkole Gospodarki Krajowej w Kutnie na poziomie licencjata. Był to wymóg, gdyż zgodnie z unijnymi wymogami polskie pielęgniarki nie spełniały określonych wymogów. - Bardzo miło wspominam ten okres, odświeżyłam sobie wiele wiadomości - mówi.
***
Marzenia?
- No właśnie ich nie mam, jest dobrze, tak, jak jest - znów się śmieje Dorota Szykuła. - Nie można być dobrą pielęgniarką, lekarze, nauczycielem czy wykonywać inny zawód, jeśli się go nie lubi, jeśli nie lubi się ludzi. Kocham dzieci, kocham starsze osoby. Ja ich nie tylko kocham, ale i rozumiem, nawet gdy są złośliwi, zdenerwowani, niecierpliwi. To wszystko wynika z ich złego samopoczucia, choroby.
W wolnym czasie Pielęgniarka Roku pracuje w ogródku, układa puzzle, rozwiązuje sudoku. Lubi czytać książki i jak przyznaje, ma słabość do twórczości Jana Dobraczyńskiego, który pisał jakby specjalnie dla niej.
Z telewizją nie bardzo się lubi, ale już z komputerem jest za pan brat. Lubi pojechać gdzieś rowerkiem, przejść się na spacer. I co najważniejsze - nie jest "fit".
- Nigdy nie ulegałam żadnym modom - śmieje się. - Uważam, że człowiek powinien żyć tak, aby być szczęśliwym. Jakoś nie odnalazłam szczęścia w byciu "fit". Ale oczywiście pochwalam, gdy ktoś bardzo o siebie dba i jest na topie. Ja wolę być sobą - śmieje się.
Agnieszka Kubik