Pielęgniarki i salowe mają stracić pracę w ramach szukania oszczędności
Szpital ma około 8 mln zł zobowiązań wymagalnych, nieuchronne są zwolnienia. Pielęgniarki alarmują, że już dziś brakuje pełnej obsady przy łóżkach pacjentów.
Eugeniusz Furman, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Skierniewicach, kieruje placówką od trzech miesięcy. Głównym problemem, z jakim musi się mierzyć, jest trudna sytuacja finansowa szpitala.
Na dziś placówka w Skierniewicach ma około 8 mln zł zobowiązań wymagalnych. Dyrekcja poinformowała wierzycieli o zmianie zarządzającego szpitalem i poprosiła o czas na przedstawienie propozycji spłaty zadłużenia.
Dyrektor przedstawił radzie społecznej szpitala program naprawczy, który już został zaakceptowany przez urząd marszałkowski. Jednym z jego założeń jest zmniejszenie zatrudnienia o 45 osób.
Spośród wszystkich 643 osób zatrudnionych na 626 etatach, pracę ma stracić 20 sprzątaczek, 17 pielęgniarek i położnych, 3 rejestratorki medyczne i 5 osób z pionu administracyjno-obsługowego. Z tym punktem programu nie zgadzają się pielęgniarki zrzeszone w jednym ze związków zawodowych, działających przy skierniewickim szpitalu.
- Bardzo dziwny jest to plan, przecież to właśnie pielęgniarki, salowe i rejestratorki medyczne mają największy kontakt z pacjentami - mówi przewodnicząca związku Jadwiga Małyszko. - Mamy najniższy wskaźnik zatrudnienia, jeśli chodzi o szpitale marszałkowskie, i jedne z najniższych wynagrodzeń.
Pielęgniarki podkreślają, że po zwolnieniu 20 salowych to na ich barki spadną dodatkowe obowiązki. Poza tym szpital myśli o większym kontrakcie, wtedy personel merytoryczny będzie potrzebny. Ponadto już dziś szpital korzysta z outsourcingu pielęgniarek.
- Już w aktualnym stanie zatrudnienia mamy dyżury pielęgniarskie jednoosobowe w części oddziałów. Brak nie tylko salowej, ale i lekarza dyżurnego - dodaje Jadwiga Małyszko. - Tymczasem jakość świadczeń pielęgniarskich jest jednym z podstawowych kryteriów oceny działalności szpitala.
Liczby pielęgniarek, jakie są potrzebne, nie można określić na podstawie liczby łóżek. Określa się ją na podstawie kategoryzacji pacjenta i intensywności opieki, jaką należy go objąć.
Niewątpliwie problemem, z jakim mamy do czynienia w skierniewickim szpitalu, jest wysoka absencja pielęgniarek. Szesnaście z nich przebywa na długotrwałych zwolnieniach lekarskich. W związku z tym dyrektor te panie, które miałyby zostać zwolnione, chce zaangażować w trybie zabezpieczenia absencji. Pielęgniarki z kolei nie wyobrażają sobie funkcjonowania między oddziałami.
- Uważam, że wypadałoby się przyjrzeć sytuacji, zacząć od redukcji wynagrodzeń i dopiero po kilku miesiącach spojrzeć na stan finansów szpitala i podejmować dalsze kroki - uważa Mateusz Jarczyński, przewodniczący rady społecznej szpitala.
Na wynagrodzenia dla wszystkich pracowników WSZ w 2015 roku przeznaczył 3 mln 118 tys. zł. W 2016 roku, tylko do końca września, wypłacono 3 mln 206 tys., a więc o 88 tys. więcej. Na koniec grudnia kwota wynagrodzeń będzie wyższa o 1 mln 58 tys. zł w stosunku do roku ubiegłego.
Trzy największe grupy zawodowe w szpitalu to pielęgniarki i położne (274 osoby), personel niższy (79 osób) i lekarze (60 etatów). Zwolnienia mają dotknąć właśnie tych najliczniejszych grup. Z administracji zniknie stanowisko pełnomocnika do spraw zarządzania, które w ocenie dyrektora Furmana jest niepotrzebne.
Dyrektor zdaje sobie sprawę, że sprawy związane z redukcją zatrudnienia są delikatne. Dodatkowo nie wyrażają na nią zgody działające w placówce związki zawodowe. Otwarta pozostaje kwestia przesunięcia dla zabezpieczenia absencji pielęgniarek.
- Wola jest po obydwu stronach, więc poczekajmy do połowy grudnia, wtedy jeszcze raz porozmawiamy - mówi dyrektor Furman.