Po latach miasto dokończy DPS
Budowa Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Nowobielańskiej, która stanęła kilkanaście lat temu, będzie dokończona. Inwestycję rozpoczęto w 1996 roku jako wojewódzką, ale niedługo po reformie administracyjnej została przekazana miastu, które w 2001 roku zatrzymało budowę ze względu na brak pieniędzy. Teraz ją ruszy.
W ostatnich latach usiłowano sprzedać działkę z niedokończonymi obiektami, ale nie było chętnych. Obecnie władze miasta zadecydowały o samodzielnym kontynuowaniu budowy i ogłosiły przetarg na wyłonienie wykonawcy. W tegorocznym budżecie jest na to przeznaczone 3 mln złotych.
– Szacujemy, że dokończenie DPS będzie kosztowało w granicach 11 milionów złotych – mówi Eugeniusz Góraj, wiceprezydent Skierniewic.
Pasmo porażek
Historia budowy to, jak do tej pory, pasmo porażek kolejnych kadencji władz samorządowych Skierniewic.
Budowę Domu Pomocy Społecznej przy ul. Nowobielańskiej rozpoczęto w 1996 roku z pieniędzy skierniewickiego Wojewódzkiego Zespołu Pomocy Społecznej, ale 3 lata później wskutek reformy administracyjnej województwo skierniewickie zlikwidowano, a DPS dostał się powiatowi grodzkiemu. Biorąc pod uwagę nakłady potrzebne do dokończenia, okazało się to kukułczym jajem, bo ciężar finansowy spoczął na mieście Skierniewice.
Budowę, będącą tylko częściowo pod dachem, po raz pierwszy przerwano w 1999 roku, zaś nieuczciwemu – według miasta – wykonawcy z Radomia wytoczono proces. W połowie 2004 roku zaocznym wyrokiem Sądu Okręgowego w Skierniewicach od wykonawcy na rzecz miasta zasądzono kwotę ponad 1,2 mln zł wraz z odsetkami i zwrot kosztów procesu.
Tymczasem od stycznia 1999 do grudnia 2000 roku na DPS wydano jeszcze 1.458.287 zł, zaś w ostatnim kwartale następnego roku z województwa wpłynęło kolejne 606.000 zł. Była to kropla w morzu potrzeb, 606 tysięcy starczyło na ławy oraz ściany fundamentowe jednego pawilonu, ponadto na ściany, ścianki działowe oraz kanały ciepłownicze w kolejnym pawilonie, a także na wykończenie budynku gospodarczego.
Wartość kosztorysowa pierwszego etapu, bez pawilonu C, wynosiła na ówczesne ceny 16.525.390 zł i do jego zakończenia brakowało ponad 11 milionów. Od 2001 roku miastu nie udało się znaleźć inwestora, który byłby w stanie wyłożyć kilkanaście milionów na dokończenie inwestycji.
Plany, plany, plany
Już w 2003 roku obiektem interesowało się dwóch kontrahentów, wycofując się jednak tuż przed sfinalizowaniem rozmów. W następnym roku kolejni zainteresowali wzięli dokumentację, ale na tym się skończyło.
W tzw. międzyczasie miasto toczyło bój z Łódzkim Urzędem Wojewódzkim o to, czyj jest majątek przy ul. Nowobielańskiej. Według prawników ŁUW, DPS powinien być traktowany jako mienie Skarbu Państwa i trzy czwarte pieniędzy uzyskanych z jego sprzedaży powinno trafić do Łodzi. Z kolei według skierniewickiego ratusza, właścicielem DPS jest miasto i wszystkie pieniądze powinny zasilić kasę Skierniewic. Przepychanki o podział pieniędzy ze sprzedaży były jak dzielenie skóry na niedźwiedziu, bo nikt rozgrzebanej budowy nie chciał kupić.
A władze samorządowe kilkakrotnie zmieniały plany w stosunku do niszczejącej budowy. Najpierw szukano inwestora, a potem pieniędzy na samodzielne dokończenie, negocjowano też sprzedaż z jednym z lokalnych biznesmenów.
Wymyślono nawet przekazanie rozgrzebanej inwestycji Ochotniczym Hufcom Pracy, w zamian za teren po Państwowej Straży Pożarnej przy ulicy Armii Krajowej…
Zmiany, zmiany…
Skierniewiczan irytował taki kontredans i brak konsekwencji.
– Czy nikt się nie zastanawia, że za kilkanaście lat dwadzieścia pięć procent społeczeństwa województwa łódzkiego to będą emeryci i renciści? Zapotrzebowanie na domy opieki będzie wtedy duże i warto już dziś o tym myśleć. Miasto chce się pozbyć inwestycji, sprzedać za parę groszy, a tymczasem na przykład w Radomiu na miejsce w domu starców trzeba długo czekać. Opinia społeczna musi naciskać już teraz, by miasto dokończyło budowę DPS. Niech się wycofa ze sprzedaży i zacznie szukać pieniędzy, na przykład unijnych – grzmiał na łamach lokalnej prasy były skierniewicki radny.
W 2010 roku w skierniewickim budżecie wygospodarowano nawet 50 tys. zł na takie przeprojektowanie inwestycji, by jej koszt zamknął się w 5 milionach złotych. Chciano zmniejszyć zakres robót i przystosować wzniesiony już budynek administracyjny dla potrzeb pensjonariuszy DPS, zmniejszając ich liczbę do 50 osób.
Dwa lata później decyzję znów zmieniono.
- Zmiana koncepcji nastąpiła, gdy pojawiły się podmioty zainteresowane kupnem. Sprzedaż jest dla budżetu korzystniejsza, niż ponoszenie ciężaru budowy i utrzymania obiektu – wyjaśniano w UM, bo zakupem jakoby zainteresowana była warszawska firma świadcząca usługi w dziedzinie rehabilitacji stacjonarnej i opiece długoterminowej.
Nic z tego nie wyszło. Tymczasem zgromadzone materiały budowlane niszczały. Przez kilka lat wojewoda łódzki nie był w stanie wydać zgody na oficjalne przejęcie przez miasto 6.300 metrów kw. betonowej kostki brukowej, jaka zalegała plac budowy. Po co kupiono kostkę na wybrukowanie placu wokół budynków, skoro nie było wiadomo, kiedy ich budowa zostanie dokończona? Aby wydać pieniądze. W grudniu 1999 roku z województwa spłynęło niespodziewanie prawie 750 tysięcy złotych, które trzeba było rozdysponować do końca miesiąca – albo zwrócić. W ratuszu szybko zadecydowano o zakupach. Wtedy nikt nie przewidział, że pieniądze z budżetu państwa nie będą już spływały. Sprawę kostki załatwiono po cichu w ten sposób, że miasto, nie czekając na zgodę, powoli zużyło ją do wybrukowania między innymi odcinka ulicy Batorego (od Rynku do ul. Strykowskiej).
Z kolei stolarka, zdeponowana w Energetyce Cieplnej oraz w Wod-Kanie też nadawała się tylko do wyrzucenia. W 2009 ogłosiło dwa przetargi, jednak nie było chętnych na zakup starych cegieł i rozsypującej stolarki budowlanej. Kolejny przetarg na sprzedaż materiałów budowlanych ogłoszono w roku 2012. Miasto chciało się pozbyć ponad 12 tysięcy pustaków, prawie 80 tysięcy cegieł, około 140 sztuk drewnianych okien czy prawie 18 metrów sześciennych styropianu. I tym razem zainteresowanie było zerowe.
Podobny rezultat osiągnięto w przetargach na sprzedaż całego Domu Pomocy Społecznej. Początkowo miasto ustaliło cenę wywoławczą na 3.072.540 zł, potem obniżyło ją na 2.498.000 zł, ale mimo ogłoszenia w sumie czterech przetargów, nie złożono ani jednej oferty.
Dokończymy sami!
Ogłoszony obecnie przetarg oraz 3 mln złotych, zapisanych w tegorocznym budżecie miasta wskazują, że władze samorządowe zaprzestały wreszcie bezsilnego kręcenia się w kółko.
Inwestycja zaplanowana jest jako zadanie dwuletnie. Wykonawca powinien wejść na plac budowy pod koniec maja tego roku, a zakończyć roboty do 30 listopada przyszłego roku.
Obiekt przy ulicy pomieści nie tylko 51 pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej, ale też będzie siedzibą Warsztatów Terapii Zajęciowej, a samorząd chce też umieścić tu hospicjum i mieszkania dla osób niepełnosprawnych.
Około 11 milionów wydane z budżetu to duże pieniądze, ale Eugeniusz Góraj jest pewny, że miasto zdobędzie dofinansowanie.
– Będziemy się starać o subwencję ogólną z rezerwy budżetu państwa, prezydent Jażdżyk prowadzi intensywne rozmowy z osobami decyzyjnymi i jest nadzieja. Poza tym w przyszłym roku chcemy otrzymać dofinansowanie na WTZ z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. W tym roku nie dało rady, bo wniosek trzeba składać do końca listopada roku poprzedniego – mówi wiceprezydent.
Na szczęście nie wydaje się, by minione lata w istotny sposób wpłynęły na stan wzniesionych już obiektów i nie trzeba będzie nic rozbierać. Należy jedynie doprojektować budowę hospicjum i mieszkań.
Jak wynika z opisu w specyfikacji przetargowej, stan zaawansowania inwestycji wynosi około 70 proc. i jest to stan surowy otwarty. Z uwagi na długi czas przestoju, część elementów konstrukcyjnych, które nie zostały zabezpieczone, należy wymienić. Parter budynku przeznaczony będzie pod potrzeby mieszkalne, biurowe i terapii zajęciowej. W piwnicy przewidziano kuchnię, pralnię, pomieszczenia magazynowe, szatnie. Budynek gospodarczy ze stacją transformatorową zostanie przystosowany pod potrzeby administracji. Ponadto przedmiot zamówienia obejmuje również wykonanie miejsc postojowych na terenie działki oraz zieleni urządzonej.
- Działka jest duża, ponad 2 ha. Będzie fajny obiekt, bardzo funkcjonalny – zapala się wiceprezydent Góraj.
DPS nie jest nastawiony na zysk i miasto będzie musiało dokładać do jego utrzymania. Na tym etapie jeszcze nie wiadomo, jakie kwoty wchodzą w grę.