red.

Po staremu czyli 5 godzin na skierniewickim SOR z chorą na nowotwór matką [LIST CZYTELNIKA]

Po staremu czyli 5 godzin na skierniewickim SOR z chorą na nowotwór matką [LIST CZYTELNIKA] Fot. internet
red.

Do naszej redakcji nadszedł list od pana Kamila, który jest zbulwersowany zachowaniem lekarzy na skierniewickim SOR. Czekamy na odpowiedź szpitala oraz NFZ, które mają ustosunkować się do przedstawionych przez Czytelnika zarzutów. Poniżej fragmenty listu. Do sprawy wrócimy w najbliższych wydaniach tygodnika „ITS”.

„Moja matka (imię i nazwisko) jest osobą, która nie zwykła odwiedzać lekarzy, w szczególności szpitala, jednak wykryty kilka lat temu rak jajnika nieco zmienił stan rzeczy. W ostatnim czasie jej stan uległ pogorszeniu. Między innymi pojawiły się objawy sugerujące wodobrzusze. Na piątek 8 czerwca 2018 ma planowane rozpoczęcie kolejnego cyklu chemioterapii. Niestety, jej stan zaczął się gwałtownie pogarszać. Brzuch w bardzo szybkim tempie zaczął pęcznieć i twardnieć uniemożliwiając jej normalne funkcjonowanie poprzez swój ciężar, ucisk na narządy wewnętrzne oraz ból przez to wywoływany.

W związku z powyższym, po telefonicznej konsultacji ze swoim lekarzem prowadzącym, onkologiem z Tomaszowa Mazowieckiego, zmuszona była udać się na SOR w Skierniewicach.

Na miejscu była o godz. 12.30 we wtorek dnia 05.06.2018. Pół godziny czekała na przyjęcie, mimo, że obłożenie nie wyglądało na takie, które wymaga oczekiwania. Nie została poinformowana, do jakiej kategorii kwalifikowania pacjentów została przyjęta. Minęło następne półtorej godziny, kiedy nikt się nią nie zainteresował. Dopiero wtedy zamieniła słowo z lekarzem pełniącym dyżur tj. (imię i nazwisko). Kiedy powiedziała mu, w jakiej sprawie się zgłasza i zapytała, czy możliwe jest odciągnięcie płynów to w sposób obraźliwy kazał przekazać jej lekarzowi prowadzącemu, że wszystko za niego zrobi, a następnie stwierdził, że później do niej przyjdzie.

Nie przeprowadził żadnego wywiadu, nie udzielił żadnych informacji, nie zapoznał się z dokumentacją medyczną, nie przeprowadził żadnego badania. Dopiero około godziny 14:30 mamie pobrano krew i skierowano na RTG klatki piersiowej. W związku z tym, że w ubiegłym tygodniu miała wykonywane takie badanie, a jej onkolog poinformował ją, że jeśli Skierniewicki SOR zgłosi się telefonicznie to te wyniki zostaną udostępnione, odmówiła wykonania tego badania odpowiednio to argumentując. Odmowa została przyjęta negatywnie i nie podjęto próby kontaktu celem pozyskania wyników tego badania. Następnie wykonano badanie USG. (...) Około godziny 15:00 lekarz (nazwisko) opuścił SOR nawet nie zamieniwszy choćby słowa z mamą, której wcześniej powiedział, że się ją później zajmie. (...)

Dopiero lekarka, która przejęła zmianę zaczęła sukcesywnie badać kolejnych pacjentów. Około godziny 16:50 wraz z innym (chyba lekarzem) zbadała mamie brzuch. (...) Jeszcze pół godziny, czyli do 17:20 poczekaliśmy na wypis. Epilog był taki, że próbując wykupić leki okazało się, że recepty wypisane są w taki sposób, że farmaceuta musiał kontaktować się ze szpitalem, ponieważ dawkowanie było nieprawidłowe. (...)

Reasumując, pacjentka w trakcie leczenia onkologicznego spędziła na SOR blisko 5 godzin, w których trakcie była ignorowana, obrażona, okłamana tylko po to, żeby na koniec dostać, poniekąd na własne życzenie, budzącą wątpliwość receptę i wypis zawierający dane zmyślone (...) ”.

(Kamil, nazwisko do wiadomości redakcji)

Czytaj też: Czytaj też:

red.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.