Podpalacz z Makowa przesłuchany. Mówi że niczego nie pamięta
Sprawca tragedii w Makowie został przesłuchany. Twierdzi, że niczego nie pamięta. Jedna z pracownic opieki społecznej zmarła w wyniku poparzeń, druga kobieta walczy o życie.
W środę, 17 grudnia przed południem skierniewicka prokuratura przesłuchała 62-letniego Leszka G., który w poniedziałek podpalił pomieszczenia Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Makowie.
Mieszkaniec wsi Słomków w gminie Maków przesłuchiwany był około 40 minut. Postawiono mu zarzut zabójstwa i usiłowania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, a także spowodowania pożaru zagrażającego życiu wielu osób. Grozi mu dożywocie.
Leszek G. twierdził, że niczego nie pamięta z tragicznego poniedziałku, gdy około godziny 13 wszedł do makowskiego GOPS, polał benzyną jedno z pomieszczeń biurowych oraz dwie pracownice opieki społecznej i podpalił. Sprawca zamknął drzwi i prawdopodobnie je przytrzymał, by kobiety nie mogły uciec. 40-latka zmarła w wyniku odniesionych obrażeń, natomiast 41-latka walczy o życie w jednym z warszawskich szpitali. Jej stan lekarze określają jako krytyczny.
– Wypowiadane do osób postronnych stwierdzenia wskazywały, że żywi żal do GOPS i wójta w związku z odmową umieszczenia go w domu pomocy społecznej. Chciał być tam umieszczony na zimę, bo jak twierdzi, sam nie jest w stanie sobie poradzić – mówi Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i usiłowania zabójstwa. 62-latek odpowie także za spowodowanie katastrofy budowlanej zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób - dodaje prokurator.
Sprawca napadu na GOPS leczył się psychiatrycznie.