Pokemon GO w Skierniewicach
Zabawa w Pokemon Go kwitnie też w Skierniewicach. Wbrew pozorom w łapanie stworków nie bawią się wyłącznie dzieci.
Jeśli spacerując po mieście natkniecie się Państwo na ludzi trzymających przed sobą telefon i sprawiających wrażenie, że czegoś szukają, prawdopodobnie spotkaliście osoby korzystające z aplikacji Pokemon Go.
Robiąca karierę, właściwie na całym świecie, aplikacja ma swoich miłośników także w Skierniewicach. Co prawda w naszym mieście nie doszło do spektakularnych wydarzeń, o którym można usłyszeć w mediach (wjazd samochodem w radiowóz czy śmierć w wyniku nieuwagi), ale łapiących wirtualne stworki jest sporo.
- Złapałem ich na razie około 50, rzeczywiście zabawa wciąga - mówi 24-Łukasz czekający na żonę w skierniewickim Rynku. - Tutaj w mieście łatwiej złapać Pokemony, bo tam, gdzie mieszkamy, nie widziałem ani jednego.
Pokemon GO pozwala graczowi łapać stworki dzięki smartfonowi, a po osiągnięciu określonego poziomu wystawiać je do walki. W Skierniewicach również są specjalne areny.
- Jedna jest tutaj i wieczorem ludzie przychodzą i walczą - mówi Natalia, zagadnięta przy skateparku na os. Widok. - Szczerze przyznam, że mnie ta zabawa nie kręci.
Serwery śledzą gracza dzięki nadajnikowi GPS i sygnalizuje obecność pokemona, którego można złapać. Podobno twórcom programu chodziło o nakłonienie ludzi do aktywności fizycznej, aplikacja wymaga bowiem przemieszczania się użytkownika. Dlaczego ludzie grają w Pokemon Go?
- Mam tylko jeden powód, kocham spotykać się z przyjaciółmi, a kiedy biegamy po całym mieście krzycząc „łap tego Jigglypuffa”, spotkania stają się o wiele zabawniejsze - tłumaczy Ola, uczennica 2 klasy gimnazjum. Jak się okazuje, z gry nie korzystają wyłącznie dzieci.
- Dla mnie to ma wartość sentymentalną, kiedyś grałem w nie na konsoli, jeszcze w gimnazjum - mówi menadżer z dużej firmy, proszący o anonimowość. - Teraz mogę chodzić i łapać je w prawdziwym świecie. Niestety, ograniczam się tylko do łapania, na trenowanie i walki już nie mam czasu.
Łowców pokemonów łatwo spotkać, trudniej ich namówić na zdjęcie.
- Ja to robię dla jaj, mam taką pracę, że muszę być na bieżąco z nowinkami - tłumaczy biznesmen, który dane również zastrzega do naszej wiadomości.