Pomagamy Franiowi i jego rodzinie! Przyłączycie się??
Potrzebna jest olbrzymia kwota na operację ratującą życie nienarodzonego Frania. Termin wyjazdu ustalono na 18 czerwca. Tymczasem nie udało się jeszcze zebrać nawet połowy potrzebnej kwoty. Bez operacji chłopiec umrze.
Już w piątek, 18 czerwca, Joanna Gałka-Zembrzucka wyjeżdża do kliniki w Munster w Niemczech. To właśnie tam, pod specjalistyczną opieką medyczną, będzie czekała na poród Franka. Chłopiec ma zdiagnozowaną poważną wadę serca, która może doprowadzić do jego śmierci zaraz po porodzie.
- O tym, ze nasz synek może umrzeć dowiedzieliśmy się w kwietniu. To był dla nas olbrzymi szok. Mamy już dwie córeczki - Tosię i Alę i bardzo się ucieszyliśmy, że będziemy mieli synka - mówi mama Franka.
Narządy w brzuszku i klatce piersiowej Frania nie ułożyły się prawidłowo. Serduszko jest po prawej stronie, żołądek po lewej, najprawdopodobniej chłopczyk nie ma śledziony. Franio ma nieprawidłowy spływ żył płucnych do żyły ramienno-głowowej lewej, ubytek przegrody przedsionkowo-komorowej, podwójny odpływ z prawej komory, podzastawkowe i zastawkowe zwężenie pnia płucnego. Brzmi to wszystko strasznie. I wady te wymagają bardzo szybkiej interwencji niemieckich kardiochirurgów.
- Po tej informacji zaczęliśmy działać bardzo szybko. Ani ja, ani mąż nie usiedliśmy z załamanymi rękami. Zaczęliśmy szukać pomocy. Jeździliśmy od jednego do drugiego specjalisty. Robiliśmy kolejne badania. Chcemy zrobić wszystko, żeby Franek żył - mówi pani Joanna.
Rodzice Franka, po konsultacji u profesora Edwarda Malca, który wykonuje takie operacje w klinice w Munster, nabrali nadziei.
- Dowiedzieliśmy się, że sytuacja jest bardzo trudna, że nasz synek ma bardzo skomplikowany zestaw wad. Usłyszeliśmy też, a to dla nas było najważniejsze, że jest szansa, aby uratować Frania. Chwyciliśmy się tego bardzo mocno. Chcemy zrobić wszystko, żeby nasz synek żył - mówi mama Frania.
Koszt takiej operacji jest olbrzymi. Rodzina i przyjaciele nie są w stanie sami zebrać takiej kwoty. A jest to niemal 400 tys. zł. Dlatego na portalu siepomaga.pl pod nazwą Serce Franusia trwa zbiórka pieniędzy na operację maluszka.
- Pierwszy etap operacji będzie korektą nieprawidłowego spływu żył i korektą zwężeń pnia płucnego. Potem w wieku kilku miesięcy chłopca czeka druga operacja, natomiast w wieku 2-6 lat ostatnia - mówi pani Joanna.
Do pomocy włączyły się także inne osoby, których dzieci również mają wady serca. Na portalu społecznościowym Facebook pojawił się fanpage Serduszko Maryni pomaga Franiowi Zembrzuckiemu - licytacje. W pomoc włączyli się tam ludzie z całej Polski. Grupa jest otwarta i każdy może do niej dołączyć. Licytować i wystawiać na aukcje można wszystko: produkty, usługi, domowe wypieki, co kto chce. Wszystkie pieniądze z licytacji wpływają na zbiórkę na portalu siepomaga.pl. Każda złotówka przybliża rodzinę do operacji.
- Ogrom pomocy z jaką się spotykamy jest wręcz niewyobrażalny. Nawet nie wiemy jak możemy dziękować. Ale wierzę, że dobro wraca. Kiedyś ja pomagałam innym. Teraz widzę, że inni pomagają nam - mówi wzruszona mama Franka.