Poważne kłopoty instytutu, czy nagonka na dyrektorkę
Relikt komuny czy prywatne rodzinne biuro podróży - mówią o skierniewickim Instytucie Ogrodnictwa niektórzy pracownicy. Dyrektor uważa, że atak na jej osobę trwa od kilku miesięcy.
Złote czasy skierniewickiego instytutu już za nami i co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. Z funkcjonujących kiedyś 17 zakładów doświadczalnych zostały zaledwie cztery, a sam Instytut Ogrodnictwa od lat boryka się z problemami.
- Zakłady były sukcesywnie sprzedawane, instytut przejadał te pieniądze - mówi Józef Mirowski, zwolniony prezes Ośrodka Elitarnego Materiału Szkółkarskiego, należącej do instytutu spółki z o. o. - Kiedy ich brakowało, sprzedawany był kolejny. Dziś Warzywniczy Zakład Doświadczalny nie prowadzi żadnej działalności na rzecz ogrodnictwa.
- WZD 20 lat temu zmienił profil produkcji, ale nadal pracuje na rzecz ogrodnictwa i jest jedyną spółką instytutu przynoszącą zyski - mówi Małgorzata Korbin, od roku dyrektor IO. - Obecnie instytut przeprowadza na zlecenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi audyty w spółkach. Zwolnienie ze stanowiska prezesa Józefa Mirowskiego było skutkiem takiej zewnętrznej kontroli przeprowadzonej w nadzorowanej przez niego spółce. Kontrola wykazała liczne, poważne nieprawidłowości w działaniu prezesa - dodaje dyrektor.
Zdaniem jednego z pracowników instytut traci wielkie pieniądze sprzedając licencje na odmiany w niekontrolowany sposób. Royalty to opłata licencyjna od każej namnożonej sadzonki. Licencjonobiorcy nie zawsze uczciwie podliczają należne instytutowi kwoty.
- Kiedy jednemu z klientów zagroziliśmy zerwaniem umowy, przysłali nam kilka razy więcej - mówi nasz rozmówca. Do nieprawidłowości dochodzi też na etapie rejestracji roślin. Grupa sadowników z okolic Grójca wyhodowała nową odmianę jabłoni, całkiem czerwony owoc, bez tak zwanego policzka. Chcieli zarejestrować odmianę, a ponieważ prowadzili badania z Instututem Ogrodnictwa, jeden z jego profesorów zarejestrował tę odmianę... wpisując siebie na pierwszym miejscu listy hodowców i jednocześnie wyrzucając właściwych twórców.
- Powiedział im, że tam było miejsce tylko na trzech hodowców.
Gratką dla pracowników są wyjazdy w celu przeprowadzenia kontroli nad licencjami.
- Profesor jedzie sobie z rodziną do Londynu, mieszka w dobrym hotelu i pisze raport, że wszystko jest w porządku - opowiada mężczyzna. - Przez pewien czas złośliwi mówili Instytut Ogrodnictwa Travel.
Małgorzata Korbin przyznaje, że obecnie pracownicy instytutu wyjeżdżają za granicę, ale w ramach współpracy naukowej w prowadzonych przez nich projektach.
- Dzięki obowiązującemu elektronicznemu obiegowi dokumentów (system Expertis) dyrekcja kontroluje zarówno cele jak i źródła finansowania wyjazdów służbowych - mówi Małgorzata Korbin wiedząc, że dla kilku osób jest niewygodna.
Pani dyrektor uważa, że instytut potrzebuje zmian, aby mógł nadal skutecznie służyć polskiemu ogrodnictwu.
- Wiele z tych zmian zostało już przeprowadzonych, co jak widać budzi niepokój niektórych osób - mowi dyrektor. - Dziwi również fakt, że osoby te zgłaszają swoje uwagi po tak wielu latach.
W jej otoczeniu nie brakuje osób, które czekają na zmianę kierownictwa.
- Dyrektorem powinna być osoba spoza środowiska, nie profesor od roślinek czy robaczków, ale doktor ekonomii - mówi jedna z nich.
W ubiegły czwartek Senat RP zajmował się ustawą o instytutach badawczych. Po zmianach ministrowie będą mieli bezpośredni wpływ na wybór dyrektora również skierniewickiego instytutu.
Do tematu wrócimy za tydzień.