Prezydent Krzysztof Jażdżyk mówi "nie" hejterom
Krzysztof Jażdżyk zareagował na pomówienia zamieszczane w internecie. Czarę jego goryczy przelał jeden z ostatnich wpisów, dotyczący jego życia prywatnego oraz życia prywatnego wiceprezydenta Jarosława Chęcielewskiego. Sylwester Kardialik twierdzi: on chce mnie zniszczyć.
Sylwester Kardialik, były wicedyrektor MOPR, otrzymał z Kancelarii Adwokackiej E. i M. Krassowscy w Łodzi, obsługującej skierniewicki ratusz, wezwanie do zaniechania naruszeń dóbr osobistych. Kancelaria działa w oparciu o pełnomocnictwo udzielone jej przez prezydenta Skierniewic.
W piśmie prawnik wzywa do "zaniechania naruszeń dóbr osobistych mojego Mocodawcy w postaci dobrego imienia i usunięcia zniesławiających go wpisów z portalu internetowego Facebook."
Sylwester Kardialik otrzymał pismo po tym, jak zamieścił na Facebooku wpis wkraczający w prywatne życie prezydenta Skierniewic oraz jego zastępcy.
Pytał w nim: "Czy to prawda, że Jażdżyk wyprowadził się od żony do nowej (trzeciej) kobiety? (...) Czy to prawda, że Chęcielewski (Vice) wyprowadził się z domu i zamieszkał z nową partnerką?"
Wpis wywołał reakcję ze strony Krzysztofa Jażdżyka, który obawia się "utraty zaufania niezbędnego dla pełnienia przezeń funkcji", także w kontekście sugerowania możliwości popełnienia przestępstwa - a takie właśnie insynuacje, zdaniem prezydenta, pojawiły się w internetowych wpisach Sylwestra Kardialika.
Były dyrektor MOPR czuje się pokrzywdzony. Twierdzi, że chciał tylko "przeciąć krążące w mieście plotki".- Wszędzie o tym mówią, w kolejce, nawet w kościele - stwierdza i dodaje, że jest zaskoczony reakcją prezydenta. - Uważam, że Jażdżyk chce mnie zniszczyć.
Krzysztof Jażdżyk stawia sprawę jasno. - Decyzje, które podejmuję jako prezydent Skierniewic, są zawsze z myślą o dobru mieszkańców - mówi. - Wystąpiłem do kancelarii o wezwanie byłego pracownika do zaniechania naruszeń dóbr osobistych w postaci mojego dobrego imienia oraz o usunięcie zniesławiających mnie wpisów z portalu internetowego. Kancelarię opłacam z własnej kieszeni.
Prezydent twierdzi jednak, że pozywa Sylwestra Kardialika za sformułowania typu "Jażdżyk to ewidentny oszust i manipulant". - Wolność wypowiedzi nie ma przymiotu wartości absolutnej, w demokratycznym państwie nie można przekraczać pewnych granic - dodaje.
Sylwestra Kardialika taka logika nie przekonuje. - Wolność słowa jest tylko wtedy, gdy się mówi to, czego sobie ratusz życzy - kwituje.
Sylwester Kardialik (na zdjęciu) wciąż ma żal do Krzysztofa Jażdżyka, że po zwolnieniu go z MOPR nie otrzymał innej propozycji pracy