Proces dowódcy jednostki JRG PSP w Łowiczu znów na wokandzie
Przed Sądem Rejonowym w Łowiczu kontynuowano we wtorek (23 lutego) proces Krzysztofa J., dowódcy jednostki ratowniczo-gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej. Jeden z trzech najważniejszych funkcjonariuszy Komendy Powiatowej PSP w Łowiczu oskarżony jest o przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz o niedopełnienie obowiązków służbowych. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Większość zarzutów stawianych Krzysztofowi J. dotyczy szkoleń, które dowódca JRG przeprowadził dla firmy małżonki. Objęły one pracowników Banku Spółdzielczego Ziemi Łowickiej w powiatach: łowickim, skierniewickim i brzezińskim. Funkcjonariusz straży pożarnej poprowadził także seminarium dotyczące bezpieczeństwa i higieny pracy dla pracowników Gimnazjum nr 1 w Łowiczu. Odbyło się w Ośrodku Kształcenia Zawodowego w Łowiczu, będącego filią Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Łodzi.
Strażak dorabiał na boku będąc na płatnym zwolnieniu lekarskim. Krzysztof J. nie miał też wymaganej zgody przełożonego na pracę wykonywaną poza służbą. Zdaniem prokuratora Łukasza Majchrzaka miało to wyrządzić szkodę niematerialną naruszając w społeczeństwie dobry wizerunek Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu.
Krzysztof J. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Twierdzi, że od początku swojej służby w Łowiczu wykonywał dodatkową pracę na podstawie pozwoleń udzielanych mu przez kolejnych komendantów powiatowych PSP. Zazwyczaj były one udzielane mu na rok. Strażak twierdzi, że po prostu przeoczył to, że wygasła zgoda udzielona mu przez byłego szefa PSP Piotra Błaszczyka.
Co do pracy dla firmy małżonki w czasie zwolnienia lekarskiego, 36-latek przypomina, że jako dowódca jednostki ratowniczej bierze udział w akcjach i musi odznaczać się pełną sprawnością psychoruchową. Kontuzja kolana, której nabawił się czasie służby, uniemożliwiała mu pracę w PSP, ale nie miała wpływu na prowadzone przez niego poza służbą szkolenia.
Sąd ocenia także drugi akt oskarżenia, który złożyła prokuratura. Wiąże się on z niedopełnieniem przez strażaka obowiązków służbowych. Zdaniem śledczych, Krzysztof J., jako specjalista od spraw BHP w PSP w Łowiczu, nie podjął w kilku przypadkach postępowania w sprawie wypadków na służbie. Doszło do nich w PSP w Łowiczu. Oskarżony twierdzi, że o części wypadków nawet nie wiedział, a poza tym, w jednostce straży pożarnej nie jest specjalistą od BHP, a dowódcą JRG.
Wtorkowa rozprawa toczyła się pod nieobecność oskarżonego. Przesłuchano podczas jej trwania szefa PSP w Łowiczu oraz jego byłego zastępcę Jana Gładysa. Obaj mówili o podejściu do zadań służbowych Krzysztofa J. Komendant Szeligowski poinformował sąd, że z powodu uchybień podwładnego wniósł do Komendy Wojewódzkiej PSP w Łodzi o ukaranie go naganą, którą potem Komenda Główna PSP w Warszawie zmieniła na upomnienie z powodu przedawnienie się części czynów, które zarzucano mieszkańcowi gminy Zduny.
Z kolei Jan Gładys podzielił się z zebranymi swoimi domysłami, że jego były już podwładny w pewnym momencie zaczął przedkładać lepiej płatną pozasłużbową działalność zawodową nad wykonywanie prac na rzecz PSP w Łowiczu.
Sędzia Anna Kwiecień-Motylewska przesłuchała także dwie pracownice strażackiej księgowości, ale ich zeznania niewiele wniosły do sprawy.
Proces odroczono do 22 marca. Być może wtedy uda się zamknąć przewód sądowy, który ciągnie się od jesieni 2014 roku.