Program 500+ sprawił, że ciężko o sezonowych pracowników w sadach
Plantatorzy owoców obawiają się, że rządowy program 500 zł na dziecko może zniechęcić część pracowników sezonowych i z niepokojem oczekują na rozpoczęcie zbiorów. Już za niecały miesiąc zaczynają się truskawki, potem będą zbiory wiśni, śliw i jabłek.
Piotr Sławiński z Poddębic ogłosił w internecie, że szuka pracowników do czerwcowego zbioru truskawek i z niepokojem czeka na chętnych, których - jak uważa - będzie mniej niż w latach poprzednich. - Ogólnie jest coraz gorzej na rynku prac sezonowych, po prostu jest niechęć do takiej roboty, a w związku z 500 plus kryzys z pracownikami na pewno się powiększy, zgłasza się coraz mniej chętnych - uważa.
Potwierdza to Karol Kocik ze Skierniewic, właściciel plantacji brzoskwiń. - Praca przy zbiorze może ciężka nie jest, ale na słońcu temperatura dochodzi niekiedy do 50 stopni i ludziom nie chce się przychodzić. Mamy sad od około 30 lat i widać, jak wszystko się zmienia, młode pokolenie nie jest nauczone pracy.
Jacek Otulak, właściciel plantacji jabłoni w Białej Rawskiej uważa, że plantatorzy nie są już w stanie podnieść wynagrodzeń pracowników sezonowych, by zachęcić osoby odbierające 500 złotych na dziecko.
- Stawka godzinowa w sadzie wynosi 8-10 złotych i jeżeli sadownicy nie wezmą dobrej ceny za towar, to tych stawek nie podniosą. Były już takie lata, że wiśnia została na drzewach, bo nikt za 50 groszy od kilograma nie chciał rwać. Mam tylko nadzieje, że odbierający zasiłki podejmą dobre decyzje i te 500 złotych przeznaczą na wspomożenie dzieci. Jednak jeżeli zamiast pracować wezmą pieniądze na własne utrzymanie, to będzie problem - uważa Jacek Otulak.
Podobnego zdania jest Jacek Ossowicz z gminy Kowiesy, uprawiający jabłonie i śliwy.
- Osobiście nigdy nie byłem zwolennikiem rozdawnictwa, uważam, że lepiej komuś dać wędkę, niż rybkę. Może wystąpić taka sytuacja, że ktoś dostanie teraz po 500 złotych na dziecko i starczy mu na egzystencję, wobec czego nie będzie miał motywacji to pracy sezonowej. To jednak świeża sytuacja i tak naprawdę nie wiadomo, jak będzie za dwa czy trzy miesiące. Każdy sezon niesie niespodzianki. Oczywiście nie jest problemem podnieść stawki, ale musi zostać spełniony warunek, że za produkt wezmę odpowiednie pieniądze, żeby zwróciły się koszty produkcji i był zysk. A obecnie jest tak, że jabłko mamy tańsze niż było jesienią, wtedy średnio jabłko do przetworzenia było po 45-50 groszy za kilogram, a obecnie tylko około 20 groszy. Za jabłka eksportowe, dobrej jakości, dostajemy około 80 groszy, czyli jedną czwartą, jedną piątą tego, co w detalu. Optymizmem więc nie wieje - producent dodaje, że niepokoju związanego z 500 plus nie mają sadownicy zatrudniający Ukraińców.
Podobnie jest w innych branżach polegających na pracownikach sezonowych. Prowadzący firmę sprzątającą Łukasz Krysiński ze Skierniewic co prawda sam jeszcze nie odczuł wprowadzeni programu 500 plus, ale już ma niepokojące sygnały od kolegów z branży.
- Jeszcze nie tracę pracowników, bo w Skierniewicach nie wszystkim wypłacono, ale wcześniej czy później to nastąpi. Koledzy z branży obawiają się, że przez 500 plus nie będą mieli kobiet do sprzątania - mówi.
Wśród pracujących dorywczo są między innymi podopieczni ośrodków pomocy, ale ich dyrekcje jeszcze nie wiedzą, jak zachowają się beneficjenci programu 500 plus.
- Część pracuje dorywczo i być może, gdy zaczęli dostawać po 500 złotych, to się zmieni. Nie wiem - mówi Janina Wawrzyniak, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Skierniewicach.