Prywatne agencje zamiast pośredników pracy

Czytaj dalej
Fot. Agnieszka Kubik
Agnieszka Kubik

Prywatne agencje zamiast pośredników pracy

Agnieszka Kubik

Ministerstwo przeznaczyło ok. 200 mln zł na nową formę aktywizacji długotrwale bezrobotnych. Urzędy pracy mają duże wątpliwości...

Nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, która weszła w życie w maju ubiegłego roku, wprowadziła nową formę aktywizacji osób długotrwale bezrobotnych. Przywracać na rynek pracy mają ich obecnie nie tylko urzędy pracy, ale i prywatne agencje zatrudnienia, wyłonione w drodze przetargu przez wojewódzkie urzędy pracy.

Ministerstwo pracy przeprowadziło już kilka pilotażowych programów w Podkarpackiem, Dolnośląskiem i Mazowieckiem oraz w Gdańsku i Krakowie.

Wkrótce z z prywatnymi agencjami będą współpracować cztery powiatowe urzędy w Łódzkiem: z Łodzi oraz ze Zgierza, Radomska i Pabianic. - Te urzędy zostały wytypowane w efekcie diagnozy, którą przeprowadziliśmy na łódzkim rynku pracy - mówi Aneta Jarczyńska z WUP w Łodzi.

Obecnie WUP jest na etapie rozpisywania przetargu na wybór prywatnej agencji zatrudnienia. Dotychczas o szczegóły udziału w przetargu dopytywały trzy agencje. Sęk w tym, że według dyrektorów urzędów, które realizowały pilotażowy program, jego efektywność jest znikoma. Np. w Podkarpackiem niemal tysiąc osób nim objętych, po miesiącu znów zasiliło szeregi bezrobotnych.

- W pilotażu wzięły udział PUP-y z Przeworska, Tarnobrzega i Krosna - mówi Regina Chrzanowska, dyrektor PUP w Krośnie. - Prywatna agencja zatrudnienia zobowiązała się zaktywizować po ponad 300 osób z drugiego i trzeciego filaru, czyli najbardziej opornych bezrobotnych jeśli chodzi o rynek pracy. Ucieszyliśmy się nawet, bo przecież naszym celem jest pomoc tym ludziom.

Pomyśleliśmy, że może jako urząd kroczymy zbyt utartymi ścieżkami, a agencje wniosą oddech świeżości. Ale czy można mówić o sukcesie? Owszem, zdecydowana większość podjęła pracę na umowę-zlecenia, ale były to najczęściej prace dorywcze, na przykład w charakterze opiekunki chorego sąsiada. Dodam, że my, jako urząd, nie możemy proponować takich ofert, mamy o wiele bardziej wyśrubowane kryteria. Jak pilotaż się zakończył? Po miesiącu te prawie tysiąc osób wróciło do nas z powrotem i znów byli bezrobotni. Tylko jedna osoba pracowała powyżej 34 dni - dodaje dyrektor.

Urzędy pracy obawiają się także, że oddając pole do popisu agencjom stracą finansowo.

Za wstępną diagnozę sytuacji bezrobotnego agencje otrzymają bowiem 20 proc. wynagrodzenia, a kolejne 80 proc. wynagrodzenia zależy od ich efektywności (z tego 20 proc. dostają za znalezienie pracy nawet na miesiąc, 30 proc. za jej utrzymanie przez 3 miesiące, 30 proc. za zatrudnienie przez kolejne 3 miesiące).

Resort przeznacza na jednego bezrobotnego około 10-11 tys. zł. Łącznie rząd w ciągu trzech lat zamierza przeznaczyć ponad 200 mln zł na zlecanie działań aktywizacyjnych prywatnym agencjom. Większość, bo aż 160 mln zł, ma wyłożyć w tym roku.

- Wprowadzając nową formułę aktywizacji ministerstwo pracy wzoruje się na modelu zachodnioeuropejskim, głównie brytyjskim. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że tam nie ma większych problemów z zatrudnieniem. U nas jeśli pracy nie ma, to nawet najlepszy pośrednik, a my mamy przecież dobrze wyszkolonych fachowców, jej nie wynajdzie - mówi Ryszard Pawlewicz, szef PUP w Skierniewicach.

Ministerstwo ma jednak swoje argumenty. - W efekcie programu pilotażowego "Partnerstwo dla pracy" przetestowany został polski model zlecania usługi aktywizacyjnej - odpowiada nam na pytania biuro prasowe Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. - Jest on inspirowany rozwiązaniami w zakresie współpracy służb zatrudnienia z podmiotami niepublicznymi w innych krajach oraz z wypracowanymi rozwiązaniami krajowymi.

Agnieszka Kubik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.