Przeciwko cyrkom jedni są ręką, nogą i ogonem, a inni pchają się do wejścia
W Skierniewicach cyrki nie mogą się rozstawić na miejskich działkach, ale i tak sobie radzą. Wbrew głosom przeciwników takiej rozrywki, zwolenników cyrków ze zwierzętami jest więcej.
Pierwsza przeciw cyrkom ze zwierzętami wystąpiła Fundacja ROKA, poparła ją jedna ze skierniewiczanek. Dzięki ich działaniom w miejskich szkołach i przedszkolach nie można już promować pokazów cyrkowych ze zwierzętami.
Cyrki nie rozstawią się też na terenach należących do miasta. To reakcja prezydenta na pismo wystosowane do niego przez skierniewiczankę, o czym już pisaliśmy („ITS” z 19 sierpnia).
Magda Rdest-Nowak, młoda mama mieszkająca w Skierniewicach, zachęcona sukcesem poszła o krok dalej. Zwróciła się do prezesa Skierniewickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, który udostępnia cyrkom plac na os. Widok, o zaprzestanie dzierżawienia gruntu cyrkowcom.
- Do końca bieżącego roku nie ma możliwości wycofania się z zawartych wcześniej umów o dzierżawę terenu przy ul. Szarych Szeregów pod ustawienie namiotów cyrkowych. Zarząd spółdzielni nie może sobie pozwolić na konsekwencje prawne i ekonomiczne takiego działania - w wysłanym skierniewiczance piśmie odpowiada Krzysztof Tułacz, prezes SSM.
Głośne głosy protestu wobec cyrków, przytaczane przykłady maltretowania zwierząt i przysłowiowy niedźwiedź jeżdżący na rowerze, podawany jako przykład przez obrończynie praw zwierząt nijak się mają do opinii mam, które bardzo chętnie zabierają swoje pociechy pod cyrkowy namiot.
- Poszłam i było super, polecam. Nie sądzę, żeby papugi były maltretowane, a pokaz - pierwsza klasa. No i crossy świetne - zachwala pani Aleksandra.
- Każdy ma wybór - podnosi kolejna mama. - Nie mam nic przeciwko istnieniu cyrków bez zwierząt. Póki co na cyrk składa się wiele atrakcji i zwierzęta są jedną z nich. Nie da się iść tylko na część przedstawienia. Poza tym tu nie chodzi o cyrk, lecz o to, że garstka przeciwników mówi dorosłym ludziom, co mają robić - podsumowuje konflikt kobieta.
O niewielkiej grupie przeciwników tego rodzaju rozrywki mówi też przedstawiciel cyrku Zalewski.
- Z reguły pikiety wyglądają tak, że pod cyrkiem stoi niewielka grupka, 5-10 osób, mają przygotowane plakaty i wykrzykują te same hasła - mówi Tomasz Kamyk, odpowiedzialny za kontakt z mediami. - Protesty nijak się mają do tych tłumów, które idą do cyrku.
Przedstawiciel cyrku podkreśla, że rodzina Zalewskich to miłośnicy zwierząt, którzy hodują je od wielu lat.
- Mają swoje konie, swoje kozy, nie ma mowy o złym traktowaniu zwierząt - zapewnia Kamyk. - Pierwszą rzeczą po przyjeździe do miasta jest rozstawianie stajni, żeby najpierw zwierzęta mogły się schronić. Poza tym są restrykcyjne kontrole, nie samowolka.
Rozmówca podkreśla, że współczesny cyrk to już w żadnym wypadku nie są tygrysy skaczące przez płonące obręcze.
- Od tego dawno się odeszło, nie widziałem tego w żadnym polskim cyrku - mówi Tomasz Kamyk. - A jeśli lwy czy tygrysy skaczą z podestu na podest, to wykonują taki sam ruch, jaki wykonują skacząc w warunkach naturalnych. To zwierzęta, których nawet pradziadkowie nigdy nie żyli na wolności.
Takie tłumaczenia nie przekonują zdecydowanej przeciwniczki cyrków ze zwierzętami, Anny Wolińskiej.
- Nie jadam zwierząt i przeciw cyrkom jestem ręką, nogą i ogonem - mówi naczelniczka wydziału kultury skierniewickiego magistratu. - Jest tyle innych, fajnych form pokazywania zwierząt. Cyrki są niepotrzebne.
W połowie września Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wydał wyrok, w którym unieważnił zarządzenie prezydent Warszawy, zakazującej udostępniania miejskich gruntów pod cyrkowe namioty. Zdaniem sądu uderza ono w wolność gospodarczą i dyskryminuje podmioty gospodarcze, prowadzące działalność zgodnie z prawem.