Przejście do wagi 73 kilogramów było strzałem w dziesiątkę

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Bartosz Nowakowski

Przejście do wagi 73 kilogramów było strzałem w dziesiątkę

Bartosz Nowakowski

Z Wiktorem Mrówczyńskim, judoką Wojownika Skierniewice, tegorocznym złotym medalistą juniorów i brązowym medalistą seniorów, o presji na mistrzostwach Polski, wygranych w ostatnich sekundach i zbijaniu wagi rozmawia Bartosz Nowakowski.

Wycieńczyły seniorskie mistrzostwa Polski?

-Przez cały tydzień dochodzę do siebie, ale też pomału dochodzi do mnie, że zdobyłem brązowy medal.

Czyli przeszedł Pan chrzest bojowy wśród seniorów?

-Zdecydowanie! Myślę, że przez kilka najbliższych dni będę go odczuwał (śmiech).

Czy była presja przed zawodami?

- Nie odczuwałem żadnej presji. Do wszystkich walk podchodziłem maksymalnie skupiony, bez żadnej obawy.

Droga do medalu nie była usłana różami...

- Do każdej walki podchodziłem jak do walki o medal. Moim pierwszym rywalem był Jacek Brysz, brązowy medalista mistrzostw Polski z ubiegłego roku. Po jego stronie stały ściany, ponieważ na co dzień trenuje na AWF-ie w Katowicach. Po pięciu minutach walki zwyciężyłem przez wazari.

Przy której potyczce pojawiły się schody?

- Wiedziałem, że będzie piekielnie trudno w walce z Damianem Szwarnowieckim. Facet jest dwukrotnym mistrzem Europy i to w jednym sezonie. Zwyciężył w młodzieżowcach i juniorach i jest niezwykle utalentowany. Uważam, że byłem blisko pokonania Damiana. Przez dłuższy czas walczyliśmy w stójce. Pod koniec zeszliśmy do parteru i tam nie miałem szans. Tak trafiłem do repasaży.

Ostatnie walki to popis umiejętności w ostatnich sekundach.

- To prawda. W walce z Mateuszem Kugandą przegrywałem pojedynek na yuko. Jednak na 30 sekund do końca walki rzuciłem na wazari i to ja wyszedłem na prowadzenie, które utrzymałem do końca. Podobnie było w potyczce z Sebastianem Janickim. To wielokrotny mistrz Polski tylko w kategorii 60, musiał zmienić wagę z powodów zdrowotnych. Przegrywałem z nim pojedynek na yuko. W ostatniej minucie rzuciłem na wazari i złapałem w trzymanie. Udało się.

Czy to była taktyka?

- Przyjęliśmy z trenerem Jerzym Gołębiewskim, że będę atakował pod koniec. Wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany wytrzymałościowo. Wykonaliśmy ogrom pracy. Trener o świcie wstawał razem ze mną i przeprowadzaliśmy treningi dwa razy dziennie. Podczas dnia w kółko zamieniałem miejsca: siłownia, stadion, na nim biegi, a po południu mata.


To Pana życiowy sukces.

- Przede mną jeszcze wiele lat ciężkiej pracy. Mam nadzieję , że jest to mały kroczek do dużej kariery sportowej. Są we mnie pokłady energii do treningów i rywalizacji.

Seniorski medal stoi na specjalnie dedykowanym miejscu?

- Moim celem na ten rok było reprezentowanie kraju na arenach międzynarodowych. Seniorski medal jest taką nagrodą pocieszenia za to, czego nie udało mi się osiągnąć podczas tego lata. Wielkim wyróżnieniem jest dla mnie fakt, że mogłem stanąć na podium obok Krzysztofa Wiłkomirskiego, brązowego medalisty mistrzostw świata i Europy, 11-krotnego medalisty mistrzostw Polski.

Czym były podyktowane niepowodzenia na Pucharach Europy?

- Dziś jestem pewien, że była to kwestia zbijania wagi. Przed samymi zawodami zrzucanie zbędnych kilogramów było bardzo osłabiające. Wpływało to na moją formę podczas tych występów. Cieszę się, że podjąłem dobrą decyzję wspólnie z trenerem o zmianie wagi z 66 na 73 kilogramy. Teraz jestem innym zawodnikiem. Czuję, że walczę na sto procent moich możliwości.

Teraz zasłużony odpoczynek?

- Ten tydzień na pewno odpoczywam , ale jest to aktywny odpoczynek : sauna , basen , luźna mata. 18 października wystąpię na turnieju w Skierniewicach, na który zapraszam wszystkich sympatyków judo.
Rozmawiał Bartosz Nowakowski

Bartosz Nowakowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.