Przeszła hałastra ze sprayem
Miejski monitoring po raz kolejny okazał się nieużyteczny. Policja nie zatrzymała wandali.
Jedni dbają o czystość swojego otoczenia, a dla drugich odnowione elewacje domów są wyzwaniem. W minionym tygodniu kilkumetrowej długości napisy oszpeciły elewację bloku przy ulicy Żwirki oraz bloku przy ulicy Mszczonowskiej, kilkadziesiąt metrów dalej. Jakby przy okazji wandal zasmarował budkę z zapiekankami tuż obok oraz pawilon po drugiej stronie ulicy.
- Nie przypominam sobie, żeby wcześniej zniszczono nam elewacje budynków aż na taką skalę. Złożyliśmy doniesienie na policję - mówi Łukasz Paruzel, prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej. - Teraz trzeba będzie elewacje oczyścić, zagruntować, pomalować. Wszystkie nasze kamienice są ubezpieczone od takich zdarzeń, więc za odmalowanie zapłaci ubezpieczyciel. Są to budynki wspólnot mieszkaniowych i gdyby nie było ubezpieczenia, koszty musieliby pokryć lokatorzy.
Prezes dodaje, że jeszcze w tym roku w podwórku pomiędzy blokami przy ulicy Żwirki będzie zainstalowany monitoring, właśnie ze względu na wandali. Jednak niedawnych zniszczeń elewacji dokonano od strony ulicy, ale choć na pobliskim Rynku kamery są, to okazały się bezużyteczne.
- Najbliższa kamera na rogu ulicy Senatorskiej i Rynku jest skierowana na ratusz - wyjaśnia Artur Głuszcz, komendant miejskiej straży.
Gdyby jednak nawet kamera „patrzyła” w kierunku ulicy Żwirki i tak nic by to nie dało, bo jak przyznaje wiceprezydent miasta Eugeniusz Góraj, „kamery miejskiego monitoringu to złom”.
Przypomnijmy, że miejski monitoring został uruchomiony pod koniec 2001 roku i od tego czasu mocno się zestarzał. W planach jest jego unowocześnienie.
- We wniosku o rewitalizację centrum Skierniewic, którego ocena formalna zapowiadana jest do połowy lipca, wpisaliśmy 9 kamer, ponadto w tegorocznym budżecie miasta mamy milion złotych przeznaczony na modernizację miejskiego monitoringu. Straż miejska jest obecnie na etapie procedury przetargowej - informuje Eugeniusz Góraj.
Jak ocenia prezes Paruzel, zamalowanie napisów na jednym tylko bloku przy ulicy Żwirki może kosztować około 1.700 złotych. Jednak Zakład Gospodarki Mieszkaniowej i tak ma mniej problemów z grafficiarzami niż Skierniewicka Spółdzielnia Mieszkaniowa.
Tylko w minionym roku zakład ubezpieczeniowy zwrócił jej prawie 10 tysięcy złotych za odnawianie zniszczonych elewacji.
- Wtedy była jednorazowa akcja wandali, którzy poszli po całości - szli od ulicy Armii Krajowej i zostawiali po sobie ślady, kibolskie napisy - mówi Krzysztof Tułacz, prezes SSM. - Dostaliśmy jeden zwrot za wszystkie budynki, stąd taka kwota.
Według prezesa spółdzielni, najwięcej zniszczeń pojawia się na osiedlu Widok.
- Ostatnio na Tetmajera 4 i co z tego, że na wieżowcu wisi kamera miejskiego monitoringu. Dużo jest napisów na Sucharskiego 3, ale tam nawet ładnie to robią i bez wulgaryzmów. Malowaliśmy już trzy razy, a oni swoje. Sporo jest też na Armii Krajowej, w rejonie ulicy Iwaszkiewicza. W starej części miasta też się zdarza, na Cichej coś namalują, na Mszczonowskiej. Jak przejdą, to zostawią po sobie ślad.
Spółdzielnia każdą szkodę zgłasza policji, ale efektów nie ma.
- Widziałem nawet nagranie z monitoringu. Podjechali samochodem, w kapturach, raz dwa pomazali i odjechali - mówi prezes Tułacz.
Nie licząc ostatniego, od stycznia tego roku policja otrzymała 6 zgłoszeń o szkodach poczynionych przez grafficiarzy. W styczniu ktoś zamalował reklamę przy alei Niepodległości, w marcu jednej nocy wymalowano elewacje czterech bloków przy ulicy Norwida, Armii Krajowej i Sucharskiego, w marcu wandal oszpecił budynek przy ulicy Buczka i Reymonta, a w kwietniu napisy pojawiły się na bloku przy ulicy Sobieskiego.
Wandale, którzy ostatnio przeszli przez centrum Skierniewic, też są nieuchwytni.
- Sprawcy nie zostali ustaleni, bo gdy nie ma monitoringu, bardzo ciężko ich znaleźć. Prowadzimy czynności wyjaśniające - mówi Robert Zwoliński z KM Policji w Skierniewicach.