Józef i Marianna Bocheńscy z Michowic podczas II wojny światowej przez 27 miesięcy ukrywali czwórkę żydowskich dzieci. Za bohaterskie czyny zostali uhonorowani medalem.
- Te wszystkie historie to taki niesamowity zbieg okoliczności. Ale cieszę się, że teraz coraz więcej tych wydarzeń sprzed lat wychodzi na światło dzienne. Musimy dbać o pamięć o tamtych ludziach, to też jest forma naszego patriotyzmu - mówi Grażyna Klemba, wnuczka Marianny i Józefa Bocheńskich, którzy podczas wojny ukrywali Żydów na swoim gospodarstwie.
Pani Grażyna dziś żałuje, że wcześniej nie dopytywała swoich dziadków o szczegóły tej niezwykłej historii.
- Pamiętam, że w latach 80. pomagaliśmy im odpisywać na listy, wtedy zaczęłam dopytywać moich dziadków o całą tę historię. Dziś żałuję, że tak mało udało mi się od nich wyciągnąć. Człowiek był młody i inne sprawy wtedy chodziły po głowie - dodaje Grażyna Klemba, bibliotekarka ze skierniewickiej Szkoły Podstawowej nr 4.
Poznajmy zatem tę niezwykłą opowieść.
Stolarz i piękna łowiczanka
Rodzina państwa Bocheńskich była bardzo znana i szanowana w Michowicach (gmina Głuchów). Na co dzień zajmowali się dużym gospodarstwem, ale warto też nadmienić, że Józef miał talent do stolarki. Robił między innymi modele kół zębatych do maszyn rolniczych i kieratów, odlewy żeliwne, oleje, młynki do mielenia zboża, trumny. Przez kilka lat był sołtysem wsi Michowice.
- Mam taki obraz dziadków: babcia - piękna kobieta w stroju łowickim, gdyż pochodziła z łowickich stron, a dziadek - elegancki mężczyzna w białej wyprasowanej koszuli pod krawatem. I uwielbiał też śpiewać - podkreśla z uśmiechem Grażyna Klemba.
Józef często wybierał się do Jeżowa. Ze względu na swoje szerokie kontakty niewykluczone, że to właśnie na jeżowskim targowisku poznał jeszcze przed wojną żydowską rodzinę Grantów.
W czasie okupacji Grantowie zostali przesiedleni do getta w Rawie Mazowieckiej. Tuż przed jego likwidacją czwórce rodzeństwa udało się zbiec, ich rodzice i najmłodsza siostra zostali w getcie i tam zginęli. Kiedy dzieci uciekały z getta ojciec nakazał im udać się do rodziny Bocheńskich w Michowicach.
- Nie wiem, jak dokładnie czwórka dzieci dotarła do moich dziadków, ale trzeba wziąć pod uwagę, że z Rawy Mazowieckiej do Michowic jest około 15 kilometrów - nadmienia Grażyna Klemba.
Kryjówka w stodole
W październiku 1942 roku państwo Bocheńscy przed drzwiami swojego domu ujrzeli czwórkę żydowskich dzieci: Menachem, Sarę, Fiszel i Libę. Przedział wieku od 7 do 24 lat. - Co mam z wami teraz zrobić? Przecież nie mogę was zostawić samych. Wchodźcie - powiedział Józef Bocheński, który ukrywał dzieciaki przez 27 miesięcy.
Gospodarz wraz z synami zbudował kryjówkę w stodole. Z pomocy i przechowywania żydowskich dzieci nie czerpali żadnych korzyści.
Warto też podkreślić, że za taką pomoc w trakcie wojny groziła śmierć.
- Babcia tę pomoc tłumaczyła w prosty sposób. Mówiła, że sama ma czwórkę dzieci, dlatego też nie brała pod uwagę odmowy pomocy, mimo, że wszyscy mogli przypłacić to życiem - wspomina Grażyna Klemba.
Dzieci chciały się odwdzięczyć państwu Bocheńskim za pomoc. Dziewczęta w kryjówce robiły swetry na drutach, chłopcy czytali książki. Fiszel był krawcem, korzystając z maszyny Marianny szył ubrania. Dziewczęta pomagały w pracach domowych.
Dzieci Marianny i Józefa były tak przyuczone, że nikomu nie zdradziły pobytu żydowskich koleżanek i kolegów w stodole.
Medal za ocalenie
W styczniu 1945 roku cała czwórka była już bezpieczna i udała się do Dzierżoniowa. Tam znaleźli pracę w jednym z zakładów Diora.
W 1968 roku opuścili Polskę i wyjechali do Izraela. Tam osiedlili się i założyli rodziny. Od wyjazdu aż do lat 80. nie kontaktowali się z Bocheńskimi ze względu na mało przyjazną atmosferę polityczną.
- Pomagałam dziadkowi w korespondencji, aby skontaktować się z ocalonymi w Polsce i Izraelu. Ostatnio dzieci i wnuki uratowanych odwiedzili najmłodszego żyjącego w Michowicach syna Bocheńskich, Jana - dodaje Grażyna Klemba.
Za swoje bohaterstwo i odwagę 12 września 1990 roku Józef Bocheński wraz z synem Antonim mieszkającym w Częstochowie zostali uhonorowani medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Dwa lata później z powodu doskwierającego reumatyzmu Józef Bocheński zmarł. Żona Józefa zmarła w 1995 roku.
Medal został ustanowiony w 1963 roku przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem w Jerozolimie. Powstał w celu oddania hołdu osobom, które ryzykowały własne życie w imię ratowania innych.
W Polsce takim odznaczeniem uhonorowano ponad 6.000 osób (stan ze stycznia 2017).