Pustynia Widok: czas na zmiany

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Burzyński
Sławomir Burzyński

Pustynia Widok: czas na zmiany

Sławomir Burzyński

Według powszechnej opinii mieszkańców, skierniewickie osiedle Widok to kulturalna pustynia. Fundacja Teatr Realistyczny chce to zmienić.

Katarzyna Pągowska, Iwona Konecka, Anna Sadowska. Rewolucjonistki. Naprzeciw siebie mają urzędników "od robienia kultury" zakopanych po uszy w utartych koleinach schematów oraz zniechęconych mieszkańców osiedla, dla których chcą zrobić kulturalną rewolucję. Właściwie to już ją robią.

To miał być dzień mieszkańca Widoku. Cztery tysiące ulotek, informacje w Internecie. W sobotnie popołudnie do galerii Kreska w Gimnazjum nr 1 przyszło około 30 osób, nie licząc zaproszonych urzędników, radnych, prezesów i innych oficjeli. Osiedle liczy około 18 tysięcy mieszkańców.

– Posiedzę godzinkę i wychodzę, bo na imieniny idę. Wczoraj było Bożeny i Krystyny – zdradził jeden z nielicznych uczestników spotkania.

Projekt

Największe osiedle w mieście, nazywane przez jego mieszkańców Zatorzem. Położone za torami kolejowymi, które są granicą oddzielającą osiedle od pozostałej części miasta. Jeszcze pół wieku temu na polach za torami rosło zboże i kartofle. W połowie lat 70. ub. wieku wjechały koparki, by wraz z powstaniem nowego województwa skierniewickiego urosło z wielkiej płyty wielkomiejskie osiedle.

Dziś, według powszechnej opinii mieszkańców, osiedle Widok to kulturalna pustynia. Fundacja Teatr Realistyczny chce to zmienić, Katarzyna Pągowska, Iwona Konecka i Anna Sadowska ruszyły więc zbadać teren.

Co łączy mieszkańców Widoku? Najczęściej nic, bo "brakuje okazji do wzajemnego poznania się i pogłębienia relacji". Co robią mieszkańcy osiedla Widok, kiedy nic nie muszą robić. Śpią albo oglądają telewizję, bo „nie ma gdzie pójść i nie ma co robić”. To odpowiedź, jaką często słyszały ankieterki z Fundacji Teatr Realistyczny, które w drugiej połowie ub. roku rozpoczęły badania „Widok na zmianę. Diagnoza społeczno-kulturalna mieszkańców osiedla Widok w Skierniewicach” realizowane w ramach programu Obywatele dla Demokracji finansowego z Funduszy EOG.

Wyniki kilkumiesięcznych badań przedstawiono w galerii Kreska, rozpoczynając w ten sposób ogólnospołeczną dyskusję na temat polityki społeczno-kulturalnej tego największego w mieście osiedla.

Zobacz zdjęcia ze spotkania mieszkańców w galerii Kreska

Obecny na spotkaniu Jarosław Chęcielewski, wiceprezydent miasta rozłożył ręce, mówiąc z miejskim budżecie na kulturę.

– Na sport mamy milion trzysta tysięcy, a na kulturę siedemdziesiąt tysięcy złotych. Moją rolą jest, bo co rok pulę powiększać, ale drastycznie więcej nie będzie – nawet nie próbował czarować.

Potem wypowiadało się dwóch radnych miejskich, dyrektorka gimnazjum, kierownik z klubu spółdzielni mieszkaniowej, a także szefowa Miejskiego Ośrodka Kultury. Głos zabrał też proboszcz pobliskiej parafii. Sami mieszkańcy byli jakby mnie rozmowni, choć pilnie słuchali. Sala ożywiła się wyraźnie w momencie, gdy mówiono o ławeczkach przed blokami. Kiedyś były, fajne miejsce sąsiedzkich spotkań.

Mieszkanka osiedla

Jadwiga Kwapińska mieszka tu ponad 20 lat i tak zwaną działalność kulturalną na Widoku ocenia jednoznacznie negatywnie. – Nic tu się nie dzieje, a jeżeli już, to coś takiego jak powitanie wakacji czy dzień dziecka. Dla osób dorosłych nie ma niczego, bo ci od kultury uważają, że przecież są w mieście kluby seniora. Ale ile osób należy do klubu, poza tym mnie klub seniora zwyczajnie nie pasuje, z różnych względów – mówi pani Jadwiga.

Kobieta jest z tych, które nie spędzają czasu przed telewizorem. Aktywna, chętnie bierze udział w wydarzeniach kulturalnych. Wszystkie dzieją się w starej części miasta.

– Mieszkam na Asnyka, mamy ładny deptak, ale nic tam nie ma. Rozmawiam z koleżankami, też chętnie by gdzieś poszły, ale gdzie? W Izbie Historii Skierniewic są ciekawe koncerty, w bibliotece na Mszczonowskiej był teatr – dlaczego nie na Widoku, w filii? Mamy tu klub Oaza, ale tam są zajęcia dla dzieci, dla seniorów nie ma nic. Pieniądze są bardzo ważne, ale nie wszystko robi się samymi pieniędzmi – podsumowuje.

Klub Oaza

Na sfinansowanie działalności klubu Skierniewickiej Spółdzielni Mieszkaniowej składają się spółdzielcy, rocznie klub kosztuje około 180 tysięcy. Kierownik Zdzisław Strzemiński wylicza, ile się dzieje. W planie zajęcia gonią zajęcia, każdego dnia od przedpołudnia do godziny 20. Pracownia komputerowa, zajęcia teatralne, plastyczne, szachy, brydż, wokalne, taneczne. Mamy w czym wybierać, pod warunkiem, że jest się dzieckiem.

– Dla osób starszych nie ma – przyznaje kierownik – ale nawet ze starszą młodzież jest problem, bo co by dla nich nie zrobił, to niezadowoleni. Próbowałem rozruszać klub gier fabularnych, to zaraz padło. Kawiarnia też się na osiedlu utrzymać nie może.
Kierownika ten brak imprez kulturalnych na osiedlu nawet zbytnio nie dziwi, bo „przecież tu tylko noclegownia jest”.

Czy klub próbował wyjść z zajęciami poza swoje cztery pomieszczenia? Nie próbował, ale teraz spróbuje. Pod koniec marca będzie konkurs piosenki, to się zainstaluje głośnik na zewnątrz.

– Może też spróbujemy przygotować coś dla starszych ludzi, chociaż nie ma za dużo miejsca. No i z miasta żadnej pomocy nie ma, za Bindra były dotacje załatwiane, potem się ucięło.

W weekendy klub jest zamknięty.

Ośrodek Sportu i Rekreacji Nawa

Tomasz Przybysz może i chciałby organizować zajęcia fitness czy zumby nie tylko w hali przy ulicy Pomologicznej, ale i na osiedlu Widok, gdzie też jest sportowa hala. Lecz dla mniejszych grup duża sala nie jest potrzebna, a małej na Widoku nie ma. Stąd ostatnie zajęcia fit w sali konferencyjnej i zubma dla dzieci w jadali odbyły w hali w starej części miasta.

– A do koncertów hala przy ulicy Tetmajera się nie nadaje, bo jest ciężka do nagłośnienia. Jednak – przyznaje – na próbę zrobimy tam jakieś zajęcia taneczne i zobaczymy, co z tego wyjdzie – zapowiada prezes.

Izba Historii Skierniewic

Izba chwalona jest za kameralne występy artystyczne, jednak wszystkie odbywają się w siedzibie IHS w centrum miasta. Nie zdarzyło się, by zaproszony artysta wystąpił gdzie indziej.

– Nie jesteśmy agencją do robienia występów w innych miejscach. Zależy nam, żeby placówka była atrakcyjna i żeby to do nas przychodzili – Anna Majda-Baranowska w bawełnę nie owija i plenerowych koncertów robić nie będzie.

– Zresztą nie każdy wykonawca chce zagrać na świeżym powietrzu. Niedługo mamy kwartet saksofonowy, muzykom by palce marzły, a i koncerty fortepianowe też odpadają – uważa pani dyrektor.

Po chwili zastanowienia przyznaje, że imprezy wyjazdowe, choćby na Widoku, to sprawa do przemyślenia.

Miejska Biblioteka Publiczna

Izabela Strączyńska przypomina, jak w filii na Widoku zorganizowała spotkanie z pisarzem. I był wstyd, bo przyszło kilkanaście osób i świeciła oczami. A wyjść z takim spotkaniem poza pomieszczenie, na przykład na pasażu stolik ustawić, krzesła wokół i posłuchać pisarza, to nie do pomyślenia.

– Nie wyobrażam sobie takiego spotkania, literatura wymaga skupienia. Autorzy mają dyskomfort nawet na spotkaniach autorskich w galeriach handlowych, czego czasami wymaga wydawca, a co dopiero mówić o pasażu na Norwida – otrząsa się z niesmakiem.

Dyrektorka potwierdza, że jest otwarta na propozycje czytelników.

– Jednak jesteśmy od tego, żeby kreować, a nie jedynie odpowiadać na zapotrzebowanie, bo wtedy pozostanie nam tylko piwo lać na jarmarku.

Izabela Strączyńska zapewnia, że filia na Widoku się rozrusza. Jak mówi, jest tam największe czytelnictwo, przewyższające centralę przy Mszczonowskiej. W fili zarejestrowanych jest 2.900 czytelników, którzy wypożyczyli w ciągu roku 86.600 książek. A to już coś.

Miejski Ośrodek Kultury

Dla Moniki Kotowskiej trudność w organizacji imprez kulturalnych na Widoku wynika z prostej przyczyny – braku zaplecza lokalowego. MOK ma siedzibę w centrum miasta. Poza tym namawiała lokalnych artystów i twórców, żeby wystawiali się w pasażu przy Norwida, lecz entuzjazmu nie było. Wszyscy wolą pokazać się w Rynku.

– Mamy plany zajęć wakacyjnych dla dzieci na Widoku – mówi Monika Kotowska i podkreśla, a na zajęcia dla dorosłych, jakie odbywają się w siedzibie przy ulicy Reymonta, chętni docierają także z Widoku, więc problemu nie widzi.

– Jest na Widoku kotłownia, ale tam nie ma akustyki na koncert – uważa.

Ciąg dalszy nastąpi?

– Cieszymy się, że udało nam się zrobić ten pierwszy krok i rozpocząć dyskusję na temat polityki społeczno-kulturalnej osiedla Widok. Po spotkaniu wiemy, że większość mieszkańców oraz przedstawicieli władz i instytucji jest zgodna, że potrzeba stworzenia miejsca kultury na Widoku jest silna – podsumowuje Katarzyna Pągowska, razem z Iwoną Konecką i Anną Sadowską ogłaszając utworzenie na osiedlu Terenowego Instytutu Kultury.

– TIK to nasz pomysł na realizację działań kulturalnych na Widoku. Instytut to nie miejsce, to przestrzeń działania. Nie czekamy, wychodzimy do ludzi tam, gdzie wiemy, że ich spotkamy. Zobaczycie nas na placach, ulicach, skwerach, w szkołach, bibliotekach, autobusach. Chcemy inspirować do samodzielnego działania. Więcej informacji niebawem – zapowiadają.

Dla Jadwigi Kwapińskiej nie jest to jednak dobra wiadomość, bowiem ze wstępnego rozeznania wynika, że chodzi o ofertę kierowaną do młodszych mieszkańców osiedla. Może jednak niestandardowe działania młodych animatorek wywołają iskrę, od której zapłonie pasja starych wyjadaczy „od kultury”?

Sławomir Burzyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.