Radna perfekcjonistka
Beata Jabłońska interesuje się kulturą Wschodu. Od kilku lat jest wegetarianką, codziennie medytuje, a na śniadanie zajada się kaszą jaglaną z curry i kardamonem.
Mieszkańcy znają Beatę Jabłońską od strony sprawowanego przez nią przez siedem lat urzędu wiceprezydenta Skierniewic, ale nie wszyscy wiedzą, jaka jest na co dzień. Nam zdradza kilka ciekawostek.
Beata Jabłońska, jak sama podkreśla, jest perfekcjonistką i zadaniowcem, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Robi wszystko na maksa; wiele wymaga zarówno od siebie, jak i od innych. Może dlatego wzbudza respekt, a są i tacy, którzy jej się po prostu... boją.
Radna jest zdziwiona, słysząc takie opinie.
- Nie wiedziałam o tym - śmieje się. - Przecież ja nigdy nie podnoszę głosu. Poza tym moje intencje są zawsze pozytywne, lubię budować dobre rzeczy, więc jeśli byli tacy, którzy się bali, to znaczy, że ten strach mieli w sobie. Odkąd pamiętam, zawsze byłam szefową, ale moi współpracownicy mieli ogromną swobodę działania. Siadaliśmy i wspólnie myśleliśmy, choć często było i tak, że to ja miałam pomysł i wizję jego realizacji, i temu celowi wszytko podporządkowywałam.
Przełomowy w jej życiu okazał się rok 2004, kiedy pani Beata zaczęła się zmagać z problemami zdrowotnymi.
- Zmieniłam dietę, świadomość i wzięłam odpowiedzialność za wszystko, co mnie w życiu dotyka - mówi. - To był czas, kiedy przeczytałam mnóstwo książek z dziedziny buddyzmu, taoizmu, hinduizmu i chrześcijaństwa. Z każdej z tych kultur wybrałam elementy, które mnie wzmacniały. Z choroby wyszłam zwycięsko. Od tego czasu bardzo interesuję się kulturą Wschodu, zostałam też wegetarianką. Jeździłam na różne kursy, które pomogły mi rozwijać się duchowo. Codziennie medytuję, pozwala mi to odnaleźć spokój i harmonię oraz nabrać dystansu do świata.
Radna kocha książki, przede wszystkim psychologiczne. Bardzo lubi Paulo Coelho, Anthony de Mello i "księgi życia". - Wolę czytać niż gotować - śmieje się. - A jeśli już gotuję, to przygotowuję proste dania. Na śniadanie piję świeżo wyciśnięty sok z marchwi i jabłka, czasem płatki owsiane z bakaliami, kaszę jaglaną z curry lub kardamonem, produkty zbożowe.
Radna uwielbia również wszelakie podróże, najlepiej niezorganizowane, głównie nad Bałtyk i do Chorwacji.
Może pochwalić się też dużą kolekcją aniołków i ikon.
- Pierwsze dwa aniołki przywiozłam jakieś 20 lat temu z Rzymu dla swoich córek - mówi Beata Jabłońska. - Teraz moja kolekcja liczy kilkadziesiąt sztuk. mam też kilkanaście ikon. Lubię ikony, gdyż emanują pozytywną energią.
Radna najlepiej czuje się jednak w towarzystwie najbliższej rodziny: męża Roberta i dwóch córek, 29-letniej Agaty, z wykształcenia anglistki i 24-letniej Katarzyny, studentki psychologii. - Mimo, że córki są już dorosłe, bardzo lubimy się spotykać i prowadzić długie rozmowy całą rodziną - mówi.
Czytaj również: Złoty wiek oświaty za prezydent Beaty Jabłońskiej