Radni zastanawiają się, czy miastu potrzebny jest ZUM. O co cały ten szum?
Potwierdzają się obawy przeciwników powołania do życia pierwszej w pełni miejskiej spółki jaką jest Zakład Utrzymania Miasta. ZUM ubiegły rok zamknął stratą w wysokości ok. 314 tys. zł, a w tym roku jego prezes Grzegorz Gawroński alarmuje władze miasta, że spółce skończyły się pieniądze i prosi o dotację w wysokości 700 tys. zł. Dostanie łącznie 450 tys. zł.
Miejska spółka została powołana do życia w 2017 roku. Od samego początku ZUM budził sprzeczne opinie wśród miejskich radnych oraz mieszkańców. Burmistrz Krzysztof Kaliński zapewniał, że będzie ona remedium na kłopoty Zakładu Usług Komunalnych w Łowiczu z odliczaniem VAT. Spółka miała pozwolić ZUK w pełni odliczać podatek, po tym, jak wyłączona z niego zostanie część drogowo-remontowa. Dodatkowo miasto miało zyskać wykonawcę, który będzie realizował wszelkie mniejsze inwestycje, na które w dobie hossy budowlanej, trudno znaleźć chętne firmy.
A jak to wygląda w praktyce? Prezes Gawroński mówi wprost, że ujemny wynik spółki spowodowany jest w pierwszej kolejności błędem miasta przy sporządzaniu biznesplanu ZUM. Polegał on na niedoszacowaniu części kosztów funkcjonowania spółki. Drugi powód to koszty naprawy przestarzałego parku maszynowego spółki, który jest mocno awaryjny. ZUM od ręki potrzebuje 515 tys. zł na naprawy sprzętu i zakup nowego. Szwankuje także wydajność pracowników. - Od początku było jasne, że nierentowna spółka będzie drenować miejską kasę - uważa radny Robert Wójcik, który już w poprzedniej kadencji miejskiego samorządu ostrzegał, że jest ona tworzona dla konkretnych ludzi, a nie dobra miasta.
ZUM miał pozwolić odliczyć ZUK wspomniany już VAT. Ile go odliczono? Janusz Michalak, dyrektor ZUK informuje, że dzięki powstaniu ZUM jego zakład zaoszczędził w ubiegłym roku ok. 100 tys. zł. W tym może być to ok. 500 tys. zł. Na razie więc całe przedsięwzięcie jest na minusie (strata plus dotacja miasta).
Co ciekawe, władze Łowicza podjęły decyzję, że ubiegłoroczną stratę ZUM pokryje z zysków z przyszłych lat. Pytanie tylko, skąd te zyski weźmie.
ZUM jest spółką niekonkurencyjną na lokalnym rynku. Dobitnie pokazał to przetarg na przebudowę trzech ulic Dębowej, Zacisznej i Jaworowej. O ich utwardzenie ubiegały się trzy firmy. Najtańsza chciała wykonać prace zlecone przez ratusz za niespełna 490 tys. zł brutto. W miejskiej kasie na ten cel było jedynie 400 tys. zł.
Włodarz miasta poprosił więc prezesa Gawrońskiego o kosztorys tej inwestycji, gdyby bezprzetargowo wykonał ją ZUM. Opiewał on na 550 tys. zł brutto, czyli był znacznie droższy od najniższej oferty przetargowej. Ostatecznie Krzysztof Kaliński unieważnił przetarg i podjął decyzję o podzieleniu modernizacji na trzy odrębne zadania inwestycyjne. Przebudowę najkrótszej z tych ulic - Dębowej - zlecił za ok. 144 tys. zł miejskiej spółce.
Na sierpniowej sesji burmistrz Krzysztof Kaliński i jego zastępca Bogusław Bończak zapewniali radnych, że ZUM jest miastu potrzebny. Z ich słów wynikało, że niezbędna jest jednostka, która „będzie pod telefonem” cały tydzień i zapewni pomoc przy realizacji miejskich uroczystości, a także zajmie się bieżącym utrzymaniem dróg oraz innymi ważkimi aspektami funkcjonowania miasta. I miasto taką miało - nosiła ona nazwę ZUK, z którego wydzielono ZUM...