Andrzej Melon: przewodniczący Rady Miasta Skierniewice zajmował się w życiu różnymi rzeczami. Nigdy nie bał się odważnych wyzwań.
Radny Andrzej Melon to osoba, która nie boi się trudnych wyzwań. - Rzeczywiście, nie boję się ryzyka - mówi. - Wiadomo, że raz się to opłaca, innym razem nie, ale z perspektywy czasu uważam, że warto podejmować ryzykowne decyzje.
Ryzykował odchodząc ze stabilnej pracy w policji i zakładając budkę z zapiekankami. Potem ryzykował otwierając sklepy mięsne, w których z czasem zatrudniał około 20 pracowników. Decyzja okazała się słuszna, głównie z powodów finansowych. - Dzięki tej działalności stanęliśmy z żoną na nogi - mówi. - W którymś momencie postanowiliśmy przeprowadzić się do Skierniewic. Tutaj kupiliśmy działkę i wybudowaliśmy dom. Na dole wynajmujemy sklepy, na górze mieszkamy.
Po kilku latach pracy w charakterze taksówkarza Andrzej Melon znów poczuł, że czegoś mu brakuje. I wystartował w wyborach na prezydenta Skierniewic. To był 2006 rok. - Chciałem się sprawdzić - mówi. - To było ciekawe doświadczenie. Stałem w Tesco przez 10 dni po 12-14 godzin i rozdawałem ulotki. Zdobyłem wtedy 890 głosów. Wtedy wygrał Leszek Trębski.
Jakiś czas później do Andrzeja Melona zwrócił się Krzysztof Jażdżyk i zaproponował mu działalność w Stowarzyszeniu Razem dla Skierniewic. Został skarbnikiem i bardzo aktywnym działaczem. - Bardzo chciałem działać w samorządzie, mieć wpływ na to, co dzieje się w mieście - mówi. - Wtedy nie myślałem, że kiedyś wygramy i zostanę przewodniczącym rady miasta.
Andrzej Melon ryzykował też startując w teleturnieju "Jeden z dziesięciu", gdzie wygrał jeden z odcinków. Bardzo dużo czyta, ostatnio studiuje czterotomową "Historię Kościoła", jest też zafascynowany postacią św. Faustyny. Ogromne wrażenie zrobił na nim "Dzienniczek". Lubi też zgłębiać postaci świętych Kościoła katolickiego.
Gra dobrze w tenisa ziemnego.