Jedni zajmują się artystycznym rękodzielnictwem i dzielą swoją pasją z innymi. Inni stawiają na biznes i wierzą, że znajdą się ludzie, którzy wybiorą jakość i niebanalność.
Utrzymanie się ze sztuki nie jest łatwe. Wyroby artystyczne nie są towarem pierwszej potrzeby, więc na ich zakup z reguły pozwalają sobie ci, którzy nie muszą liczyć każdego grosza. Nie brakuje jednak osób, którzy bez sztuki użytkowej nie wyobrażają sobie życia.
Ma być „cud-Mjut”
Karolina Ptak i Piotr Podłoga niedawno otworzyli sklep, w którym można zakupić niebanalne przedmioty dekoracyjne do domu. Punkt znajduje się w jednym pomieszczeniu z kwiaciarnią, którą od ponad dwudziestu lat prowadzi Ewa Podłoga, mama Piotra. Obydwie działalności ze sobą współgrają.
- Jeśli ktoś myśli o niebanalnym prezencie, znajdzie coś i dla 20-paro latka, dla mamy czy babci - mówi Piotr. - Wykonując bukiet na miejscu wystarczy podać kwotę, w jakiej kwiaciarka ma się zmieścić. Oferujemy też bardzo popularne w większych miastach flowerboxy, różnych wielkości, które są doskonałe na prezent i znacznie tańsze niż np. w Warszawie.
Karolina pracowała w branży turystycznej w Warszawie, co było zgodne z jej wykształceniem i dawało radość. Kiedy jednak na świecie pojawił się synek, nie wyobrażała sobie powrotu do firmy. - Musiałabym spędzać poza domem 10-13 godzin i praktycznie nie widzieć Fryderyka - mówi Karolina. - Pewnego listopadowego wieczoru olśniło mnie. Już wiedziałam, co chcę robić i w czym będę mogła się spełniać.
Co prawda działalność już ruszyła, ale nie wszystko udało się zrobić od razu. Na czas remontu kwiaciarnia została zamknięta tylko na cztery dni. Wciąż trwają prace nad stroną internetową, lada moment na budynku zawiśnie neon. - Właśnie się robi, będzie taki, jak w latach 80., szklany - opowiada Piotr. Ruszyli bez dotacji, korzystając z wiedzy doradców finansowych. Nie ukrywają, że było ciężko.
- Zjeździliśmy pół Polski, żeby poszukać producentów, u których się zaopatrujemy - opowiadają. - Mamy osobisty kontakt z producentami i z projektantami. Staramy się stawiać na produkty polskie. Nawet srebrne rzeczy, które sprowadzamy z Indii, pochodzą od Polaka, który tam prowadzi swój biznes.
Ustalili, że nie ma mowy o masowej produkcji. Zaopatrując się u nich można być pewnym, że podobnych przedmiotów nie spotkamy w co drugim mieszkaniu. Zapewniają, że są otwarci na pomysły i życzenia klientów. - Weszliśmy we współpracę z Izabelą Gornicką, można u nas kupować jej płótna - mówi Karolina. - W miarę upływu czasu planujemy się rozwijać, słuchając klientów, ale przede wszystkim sami wiemy, jaki chcemy obrać kierunek.
Karolina i Piotr zapewniają, że zakupy u nich może robić każdy, niezależnie od wieku i zasobności portfela. Meble, konsole, lampy, fotele, obrazy, lustra - to większe przedmioty. Można też kupić niewielką szklarenkę czy ręcznie robione świece w stylowych słoiczkach.
- Jesteśmy dla wszystkich, którzy szukają czegoś wyjątkowego - mówi Piotr Podłoga.
Decoupage i koraliki czyli made by hand
Magdalena Kumosińska od pięciu lat prowadzi warsztaty w skierniewickiej Regionalnej Akademii Twórczej Przedsiębiorczości, ucząc technik decoupage i ozdób koralikowych. Dochowała się wiernych kursantek, które razem z nią zgłębiają techniki artystycznego rzemiosła. - Moją pasją jest w zasadzie wszelkiej maści rękodzieło - mówi Magda. - Już od najmłodszych lat próbowałam różnych technik w domu. Pamiętam, jak organizowałam wyścigi w robieniu łańcuszka na szydełku, a jako nastolatka marzyłam o szyciu na maszynie i tak męczyłam babcię, dopóki nie uległa.
Pani Magdalena zajmowała się też robieniem na drutach, koralikami, dekoracjami z papieru i haftem krzyżykowym.
- Obecnie króluje decoupage i odnawianie starych przedmiotów farbami kredowymi w stylu vintage - dodaje. - Lubię otaczać się ładnymi przedmiotami, więc każda praca musi spełniać funkcję użytkową lub dekoracyjną.
Artystka przyznaje, że chociaż z jej ręki wyszły tysiące prac, prawie żadnej nie ma w domu - regularnie są nimi obdarowywani znajomi i rodzina.
- Decoupage zajmuję się od 2009 roku, a w latach 2010-2013 reprezentowałam powiat na imprezach promocyjnych o randze powiatowej i wojewódzkiej - mówi pani Magda. Kiedy zaczynałam nie było takich preparatów, jakie bez kłopotu można kupić teraz. Wciąż pojawiające się na rynku nowości pozwalają rozwijać skrzydła i rozkręcać pasję.
W przypadku koralików już nie jest tak prosto.
- O ile z decoupage poradzi sobie nawet dziecko, to do koralików trzeba mieć umiejętności i smykałkę - tłumaczy. - Ale od tego jestem, żeby pomagać, więc każda pani wyjdzie z warsztatów z własnoręcznie wykonaną rzeczą.
Magdalena Kumosińska znalazła dodatkową pasję w postaci pracy twórczej, bo jej główną pasją jest... praca.
- Jestem pedagogiem w liceum i naprawdę szczęśliwym człowiekiem, który robi to, co kocha - dodaje.