Repatrianci czują się w Łowiczu jak w domu
Łowicz jest miastem bardzo przyjaznym dla repatriantów z Kazachstanu. Dzięki przychylności lokalnych władz samorządowych Irena Zaręba połączyła się właśnie w mieście nad Bzurą ze swoją matką, siostrą i jej synem.
W marcu ubiegłego roku do Łowicza przyjechała kolejna repatriancka rodzina z dawnej sowieckiej republiki rad. W komunalnym lokum przy ul. Kaliskiej zakwaterowano Walentynę Zarębę, jej córkę Helenę oraz syna tej ostatniej, Makarego. Dziadek pani Heleny - Wiktor Zaręba - w 1936 roku został wywieziony spod Krakowa w głąb Kazachstanu.
- Nie wiemy, jak to się stało - mówi Helena Zaręba, która w Kazachstanie była księgową, a obecnie uczy się w Łodzi na kosmetyczkę. - Nie mamy żadnych pamiątek po polskich przodkach. Opieramy się na przekazie ustnym rodziców.
Jerzy Zaręba, syn wywiezionego z Polski Wiktora, w Kazachstanie poznał Walentynę. Jego przyszła żona była z pochodzenia Ukrainką, dlatego nie może zostać obecnie repatriowana do Polski, tak, jak jej córka Helena.
- Pani Walentyna nie zamierza jednak wracać do Kazachstanu i przebywa w naszym kraju na podstawie wizy, która będzie przedłużana - informuje Katarzyna Sobieszek, która z ramienia MOPS w Łowiczu opiekuje się gośćmi ze Wschodu.
W pelikanim grodzie świetnie zaaklimatyzował się sześcioletni Makary. Syn pani Heleny znalazł nowych przyjaciół w Przedszkolu nr 4 w Łowiczu. Ona sama jest zachwycona nie tylko pełnym historycznych pamiątek miastem, ale także żyjącymi w nim ludźmi.
- Mieszkają tu dobrzy ludzie - komplementuje łowiczan 37-latka.
Późnym latem ubiegłego roku do Heleny Zaręby przyjechała w odwiedziny jej starsza o pięć lat siostra Irena, która także starała się o repatriację do kraju przodków. Mieszkance kazachskiego miasta Kustanaj bardzo spodobało się w Łowiczu i dzięki wsparciu lokalnych władz z burmistrzem Krzysztofem Kalińskim na czele zamieszkała w nim na stałe na początku tego roku. Sympatyczna repatriantka została zameldowana w samodzielnym lokum w tym samym budynku komunalnym, w którym mieszkają jej bliscy.
Pani Irena ma wykształcenie wyższe. W Kazachstanie przez 14 lat pracowała w banku w charakterze menadżera. Nie zna języka polskiego, ale chce go się jak najszybciej nauczyć. Chciałaby pracować w bankowości, ale na razie skupia się na poznaniu języka przodków. Repatriantka czeka na cieplejsze dni, aby pospacerować ulicami pelikaniego grodu i obejrzeć jego zabytki.
- Interesuję się różnego rodzaju literaturą - po rosyjsku powiedziała nam Irena Zaręba, która z Kustanaj do Łowicza pokonała ponad 5,2 tys.kilometrów.
W mieście nad Bzurą mieszka już około 50 repatriantów z państwa, które leży na styku Azji i Europy. W przyszłym tygodniu w Łowiczu pojawią się kolejni. Dwa miejskie lokale na osiedlu Kostka zasiedli starsze małżeństwo oraz ich syn z żoną i dwiema córkami.
- Gdyby każdy samorząd przyjmował repatriantów z Kazachstanu tak chętnie jak my, to wszyscy potomkowie naszych krajan wróciliby już do kraju przodków - uważa burmistrz Krzysztof Kaliński.
Irena i Helena Zaręba o przyjazd na stałe do Polski starały się od… 15 lat.
Rafał Klepczarek