Rodzina zmarłego 70-latka chce poznać jaka jest prawda...

Czytaj dalej
Fot. Rodzina
Natalia Zwolińska

Rodzina zmarłego 70-latka chce poznać jaka jest prawda...

Natalia Zwolińska

Dlaczego ze skierniewickiego szpitala wypisano 70-letniego pacjenta bez zrobienia testu na koronawirusa, mimo że - jak twierdzi rodzina - na oddziale były zakażenia? Mężczyzna wrócił do szpitala po dwóch dniach, ale nie udało się go uratować. Dlaczego jego rzeczy od razu wydano bliskim i to w dziurawym worku? Sprawą zainteresował się rzecznik praw pacjenta.

O sprawie pisaliśmy w poprzednim wydaniu tygodnika ITS.

3 listopada 70-letni mieszkaniec Skierniewic trafił do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc. Po siedmiu dniach został wypisany.

- Tata został przyjęty na oddział wewnętrzny. Był leczony na zapalenie płuc. Po tygodniu, 10 listopada, został wypisany. Mówił nam, że prawie wszystkich wypisywali, bo na oddziale było coraz więcej osób chorych na koronawirusa. Jednak nikt w szpitalu nie zrobił wypisywanym pacjentom testu na covid - mówi pani Katarzyna, córka pana Tadeusza.

Stan 70-latka znacznie się pogorszył w nocy z 11 na 12 listopada. Miał problemy z oddychaniem i wysoką gorączkę. Rodzina wezwała karetkę.

- Natychmiast podano tacie tlen i zabrano na oddział covidowy - mówi pani Katarzyna.

W sobotę, 20 listopada, personel szpitala poinformował rodzinę, że pan Tadeusz nie żyje. Córki dowiedziały się też, że mają odebrać rzeczy zmarłego.

W poniedziałek, 22 listopada, rodzina odebrała rzeczy pana Tadeusza. W zwykłym worku na śmieci, bez zachowania 14-dniowej kwarantanny. Władze szpitala tłumaczą wydanie rzeczy błędem. Rodzina zwróciła worek do szpitala, skąd odbierze go po okresie karencji. Jednak…

- Mąż stwierdził, że chyba tak nie powinniśmy tego dostać. Przecież na tym mógł być koronawirus i możemy się zarazić. Tata z tego pił, dotykał tych rzeczy, miał je na sobie. Nie mieliśmy nawet pewności, czy to było zdezynfekowane - mówi córka zmarłego.

Zadzwoniła do szpitala i usłyszała, że rzeczy powinny tam zostać na kwarantannie i ma je odwieźć z powrotem.

Poprosiliśmy o wypowiedź, w tej sprawie Ministerstwo Zdrowia, Narodowy Fundusz Zdrowia oraz Rzecznika Praw Pacjenta.

- Sprawę należy zbadać i dokładnie jej się przyjrzeć - mówi Kinga Łuszczyńska z biura rzecznika praw pacjenta. - Jeśli rodzina złoży do nas zawiadomienie, wdrożymy natychmiastowe procedury kontroli.

W oficjalnym piśmie czytamy: „...w przypadku wystąpienia ogniska zakażenia choroby Covid-19 zasadnym jest zlecenie testu pacjentom bezpośrednio narażonym na zakażenie oraz mającym objawy zakażenia”. Taką odpowiedź dostaliśmy od Jakuba Gołąba, Rzecznika Praw Pacjenta.

Skontaktowaliśmy się z rodziną pana Tadeusza. Córka potwierdziła, że całą sprawę dokładnie opisała i wysłała zawiadomienie do rzecznika.

Jeśli kontrola wykaże nieprawidłowości, na szpital może zostać nałożona kara nawet do pół miliona złotych. Dodatkowo rodzina będzie mogła się domagać odszkodowania i zadośćuczynienia.

Po wypisaniu pana Tadeusza do domu zachorowała jego 69-letnia żona. Przebieg choroby jest u niej łagodniejszy.

Natalia Zwolińska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.