Rodzinna pasja tworzenia

Czytaj dalej
Roman Bednarek

Rodzinna pasja tworzenia

Roman Bednarek

Wcześniej wystawiali swoje prace w stolicy, ekspozycja w RATP była skierniewickim debiutem. Mnóstwo prac - zarówno ojca, jak i córki - zdobi ściany nie tylko polskich, ale i zagranicznych domów

Wystawa w Regionalnej Akademii Twórczej Przedsiębiorczości była skierniewickim debiutem Grzegorza Michałowskiego i jego córki Katarzyny. Wcześniej obydwoje wystawiali swoje prace w Warszawie.

Jak zapowiedziała szefowa RATP Małgorzata Lipska-Szpunar podczas wernisażu wystawy, ekspozycja ta zapoczątkuje cykl, w ramach którego akademia będzie pokazywać efekty rodzinnych pasji mieszkańców miasta.

Grzegorz Michałowski urodził się i wychował w Skierniewicach, a swoją drogę życiową związał z zawodową służbą wojskową. Początkowo pracował w Warszawie w pułku ochrony.

- Po służbie zawsze było trochę wolnego czasu, z którym trzeba było coś zrobić, bo przecież ile razy można chodzić z kolegami w miasto? - pyta retorycznie pan Grzegorz. - Zawsze miałem predyspozycje plastyczne, dużo rysowałem i malowałem, pewnie te zdolności odziedziczyłem po mamie, która pięknie haftowała, więc postanowiłem spróbować swoich sił w malarstwie.

Próby wypadły znakomicie i pierwsze prace zaczęły rozchodzić się wśród żołnierzy. Na twórczość pana Grzegorza zwróciły uwagę osoby pełniące w Wojsku Polskim ważne funkcje i zaproponowano mu udział w wystawach zbiorowych, organizowanych przez Dom Wojska Polskiego w Warszawie.

- Siłą rzeczy były to prace przedstawiające sceny batalistyczne, bo w końcu to wojsko - mówi pan Grzegorz. - Ale najważniejsze, że się podobały, co mnie jeszcze bardziej nakręcało. Czułem po prostu, że jest jakiś sens w tym, co robię.

W międzyczasie został kierownikiem klubu żołnierskiego jednostki saperskiej, dzięki czemu robił to, co lubił i mógł rozwijać swoją twórczą pasję. W sumie w Warszawie spędził 10 lat swojego zawodowego i twórczego życia. Pewnie spędziłby w stolicy więcej czasu - kto wie, czy nie całe życie nawet - ale wrócił do Skierniewic. Z przyczyn zupełnie prozaicznych.

- W Warszawie z żoną i dwojgiem dzieci gnieździliśmy się w mieszkanku o powierzchni 25 metrów kwadratowych, nic więc dziwnego zatem, że starałem się o przydział jakiegoś normalnego lokalu - wspomina pan Grzegorz. - Powiedziano mi jednak, że będę miał szanse na to nie wcześniej niż za 15 lat. Pomyślałem sobie, że wtedy być może będę wojskowym emerytem i nikt nie będzie się chciał zajmować mną i moją rodziną.

W Skierniewicach było wolne miejsce w byłym klubie garnizonowym, więc zdecydował się wrócić, chociaż tracił na zarobkach. Ale za to po dwóch miesiącach otrzymał mieszkanie. Po kilku latach został szefem klubu, a gdy klub zlikwidowano - przeszedł na emeryturę.

Nieustannie też malował. Upodobał sobie martwą naturę i pejzaże, wzorował się na niderlandzkich mistrzach.

- Przełom wieków XVI i XVII był chyba najlepszy dla martwej natury w malarstwie holenderskim - ocenia artysta. - Podobnie jak ówcześni mistrzowie uwielbiam ciemne kolory, pozwalające uchwycić znaczenie światła i jego grę.

Maluje głównie akrylem, chociaż jest to trudna i wymagająca technika.

W ślady ojca poszła Katarzyna - drobna, filigranowa absolwentka ochrony środowiska na Politechnice Warszawskiej. Wystawę w RATP wypełniły jej rysunki wykonane ołówkiem lub węglem - doskonałe portrety gwiazd kina. Chociaż w Skierniewicach po raz pierwszy pokazała swoje prace szerszej publiczności, miała już dwie wystawy w Warszawie - w roku 2012 i 2013. - Już w gimnazjum rysowałam portrety, a talent odziedziczyłam po tacie - śmieje się.

- Dla mnie to komplement - komentuje pan Grzegorz. - Bo już teraz jest dla mnie jasne, że jest o wiele lepsza ode mnie i na pewno dalej zajdzie.

Ojciec pracuje w jednym pokoju mieszkania, córka w drugim. Pan Grzegorz czasem lubi podejrzeć, nad czym pracuje jego córka.

- Strasznie tego nie lubię, gdy ktoś podgląda mnie w pracy i śledzi proces tworzenia - mówi pani Katarzyna. - Chętnie pokażę swoją pracę, ale dopiero wtedy, gdy uznam, że jest skończona.

- Kasia kłóci się ze mną i zawsze mnie przepędza jak próbuję zerknąć - śmieje się pan Grzegorz. - Ja jestem inny. Jak mi wyjdzie jakiś detal obrazu, nad którym pracuję, lubię pochwalić się córce lub żonie. Ale czymś przecież musimy się różnić - dodaje ze śmiechem.

Pani Katarzyna nie poprzestaje na samym rysunku - próbuje także swoich sił w akrylu i to ze znakomitym skutkiem.

Wiele prac zarówno ojca, jak i córki, rozeszło się po świecie - nie tylko ozdabiają ściany polskich domów, część z nich powędrowała do Niemiec lub Włoch.

Pan Grzegorz zajmuje się także rzeźbą, renowacją starych mebli i zegarów, które upiększają jego rodzinny dom. Własnoręcznie wykonuje także konstrukcje - czy to z metalu, czy to z drewna - które nadają swoistego charakteru przydomowemu ogrodowi.

- Kupić tę czy inną rzecz, to żadna sztuka - podkreśla. - Prawdziwą satysfakcję odczuwam wtedy, gdy sam coś stworzę.

Zawsze też na jego pomoc mogą liczyć sąsiedzi.

Roman Bednarek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.