Jędrzej Lenarcik chce spełnić marzenie z podróży poślubnej
1 stycznia 2013 roku Jędrzej Lenarcik wszedł na wagę: wskazówka w analogowym liczniku wskazała 120 kg. Zszedł z urządzenia, podrapał się po głowie - ale waga nie zrobiła na nim wielkiego wrażenia.
4 stycznia 2013 roku. Skierniewiczanin przechadzał się uliczkami w centrum miasta. Patrząc na sklepowe witryny do głowy wpadł mu pomysł. Cudowne olśnienie dotyczyło zrzucenia wagi. Choć wewnątrz Jędrzej Lenarcik bronił się: to nie miało być noworoczne postanowienie.
Maj 2013 roku. Wszystko przebiega zgodnie z planem, nawet sam zainteresowany jest pod wielkim wrażeniem. Ponowna próba na wadze - ile? 80 kilogramów! Co było kluczem do sukcesu? Przede wszystkim odpowiednio dobrana dieta oraz jazda na rowerze, która stała się niemal uzależnieniem dla mieszkańca Skierniewic.
Czerwiec 2014 roku. Jędrzej Lenarcik przejeżdża setki kilometrów na rowerze. Zna już doskonale wszystkie drogi wokół swojego miasta.
Czas na coś więcej, czas postawić sobie konkretne cele. Wraz z kolegą wpadają na pomysł, że super sprawą byłoby wspiąć się na słynną włoską przełęcz Stelvio (2.757 m n.p.m.).
Czerwiec 2015 roku. Po dłuższym czasie marzenie zaczęło się realizować. Wraz z kolegą Jakubem wsiadają do samochodu i ruszają w stronę Włoch.
Kilka słów o Stelvio. To podjazd o długości blisko 20 kilometrów o średnim nachyleniu 7 procent. Meczą się na nim niemiłosiernie kolarze w Giro d'Italia, ale także James Bond z trudem ucieka po krętych uliczkach.
Chwilę po przyjeździe na miejsce, bez większego odpoczynku, skierniewiczanie atakują przełęcz. Niestety, bezskutecznie. Druga szansa kolejnego dnia. Tym razem udaje się. Skierniewiczanin postawił sobie dodatkowy cel: na szczycie chciał zameldować się w przeciągu dwóch godzin. Sukces.
Sierpień 2015 roku: Rowerzysta spełnił swoje kolejne kolarskie marzenie, przejechał w kolumnie Tour de Pologne z Michałem Kwiatkowskim.
Październik 2015 roku. Skierniewiczanin ma kolejny cel, który urodził się jeszcze przed Stelvio, podczas podróży poślubnej na Teneryfę. Jędrzej wypatrzył tam wjazd na wulkan Teide. Start z poziomu morza i wjazd na 2.325 m n.p.m., 51 kilometrów wspinaczki ze średnim nachyleniem 5 procent.
Przygotowania trwają, a jednym z nich było przejechanie pół dystansu w trakcie trwania Tour de France.