Rozmowa z Jarosławem Śmigierą
Jarosław Śmigiera był pierwszym od 8 lat groźnym rywalem dla burmistrza Krzysztofa Kalińskiego. Poniżej przedstawiamy powyborczy wywiad z kandydatem Projekt Łowicz.
Do pokonania K. Kalińskiego zabrakło Panu niespełna 700 głosów. Czy spodziewał się Pan, że w drugiej turze stanie się realnym zagrożeniem dla obecnego włodarza miasta?
Po pierwszej turze wyborów było dla mnie jasne, że burmistrz będzie bardzo mocnym rywalem. Odrobiliśmy jednak lekcje i uszczegółowiliśmy nasz program wyborczy. Z każdym dniem docieraliśmy do coraz większej liczby łowiczan. Wydaje mi się, że zabrało nam dnia, aby odnieść zwycięstwo. Tym bardziej, że wiele łowiczan pracujących w różnych zakątkach Polski, a nawet za granicą, przyjechało, aby oddać na mnie głos.
Wielu wyborców mówi jednak wprost, że nie głosowali na Pana, ale oddawali swój głos przeciwko rywalowi. Dlaczego?
Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę. Ludzie, widząc w jakiej sytuacji jest miasto, poparli moją kandydaturę. Obecnie Łowicz traci swoje funkcje społeczno-gospodarcze, a władza okopała się na urzędzie i nie ma pomysłu jak temu zaradzić. Proszę zobaczyć, jak rozwijają się miasta ościenne. Postępowanie degradacji miasta w różnych dziedzinach życia społecznego nie jest moim wymysłem.
Prognozuje ją chociażby dokument przygotowany przez niezależnych ekspertów dla władz województwa łódzkiego. I ta przygnębiająca prognoza dla Łowicza się sprawdza, co widać na każdym kroku. Mam jednak nadzieję, że wynik wyborów otworzy oczy burmistrzowi na potrzebę zmian polityki przestrzennej miasta.
Gdzie upatruje Pan powodów swojej przegranej?
Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby wygrać, ale pełnej wiary w zwycięstwo tak naprawdę nie było. W przeciwieństwie do burmistrza nie mieliśmy rzeszy urzędników zaangażowanych w kampanię wyborczą, co widać chociażby po listach wyborczych. Pocztą pantoflową docierały do mnie sygnały, że ludziom związanym z urzędem mówiło się, że jak wygram, to będę likwidował szkoły i przedszkola, co jest podłym kłamstwem. Obecna władza wpływała też na 800 osób zatrudnionych w ratuszu i podległych mu jednostkach. A ci ludzie mają przecież swoje rodziny...
Czy za 4 lata ponownie spróbuje Pan swoich sił w wyborach?
Nie wiem, czy wtedy dla Łowicza nie będzie za późno i czy w związku z tym będzie sens kandydowania. Ja pracy na rzecz rozwoju miasta nie zarzucę, aby nie zmarnować zaufania ludzi, którzy oddali na mnie głos.
Rozmawiał RK